poniedziałek, 28 kwietnia 2014

#8

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, iść do domu i spotkać się z Nicole, czy do rodziców? W sumie, nie miałem zamiaru widzieć mojego ojca. Nigdy nie lubiłem przebywać w domu. Jednak musiałem wrócić do domu zmienić ubranie. Jak najszybszym tempem wbiegłem po schodach by tylko nie spotkać mojego ojca, ale niestety, zauważył mnie.
- Synu!
- Cześć tato, śpieszę się.
- Dla własnego ojca nie masz czasu? Za często przyjeżdżam?
- ugh. Czego?
- nie tym tonem.
- O co chodzi tatusiu?- przesłodziłem.
- Gdzie byłeś w nocy?
- W domu.
- cieszę się, ze nie schlałeś się znów z kolegami w klubie, ale dlaczego nie nocowałeś w swoim domu? Ostatnio jestem w Los Angeles tak rzadko, że twoja dziewczyna nie obrazi się jeśli posiedzi w domu sama.
- Mówiłem Ci przecież o Nicole! Ona…- nie pozwolił mi dokończyć zdania
- dobrze widzę, ze się nie dogadamy. Widziałeś Mike’a?
- nie i to nie moja wina, że…- za mną pojawiła się Lilly. Na jej widok ucieszyłem się o wiele bardziej.
- Kendall!- pisnęła
- Cześć!- odpowiedziałem jej i wziąłem na ręce ignorując mojego irytującego ojca. Szybko weszłam na górę schodów i poszedłem z siostrą do mojego pokoju.
- ładną masz dziewczynę.- powiedziała, gdy sadzałem ją na kanapie. Cicho zaśmiałem się na jej słowa.
- Katelyn to nie jest moja dziewczyna.- mała zdziwiła się na moje słowa, ale już nic nie powiedziała. Dopiero, gdy zacząłem wyjmować moje bluzki z torby w poszukiwaniu jakiejś czystej, spytała cicho.
- Gdzie idziesz?
- do domu.
- A co z urodzinami tatusia?
- będę za godzinkę, obiecuję.
- Mike też tak powiedział.
- Mike, to Mike. Nie dotrzymałem kiedyś obietnicy? Kucnąłem naprzeciwko niej, gotowy do wyjścia.
- Kiedyś powiedziałeś, że…
- to musiało być dawno temu…- przerwałem jej
- a tydzień temu mówiłeś, że zabierzesz mnie…
- Starczy. Nie zadałem tego pytania. Mama w domu?
- nie, pojechała na zakupy.
- i nie zabrała mojej Królewny?- udałem oburzenie, a ona zaczęła się śmiać
- nie, powiedziała, że mam się pobawić z tatusiem, ale on chyba jest na mnie zły…- nagle się zasmuciła
- na pewno to nie twoja wina. Pewnie martwił się tym, ze nie było mnie w nocy.- wziąłem jej rączki w moje- zaproponuj mu może puzzle, albo inną grę. Na pewno się za tobą stęsknił.- Lilly prawie wybiegła z pokoju, ale zawołałem ją przed samym wyjściem.- Nie mów tacie, ze wyszedłem, Oki?
- Oki doki- mała uśmiechnęła się i podała mi mały paluszek, który połączyłem z moim.
- no leć.- pogoniłem ją i dałem buziaka w głowę. Dziewczynka zeszła na dół i gdy usłyszałem, że oddala się z ojcem od schodów wybiegłem niepostrzeżenie z domu. Musiałem zagłębić się w sprawę zniknięcia Mike’a. Nie ma go od paru dni, ale rodzice strasznie się o niego boją. Wyszedł z domu „do kolegi” i nie wrócił, ostatni raz widzieliśmy go noc przed podpaleniem klubu. By zagłuszyć myśli o tym, ze mój młodszy brat mógł by być temu winien, pogłośniłem radio w moim aucie i skupiłem się na drodze. Podczas postoju na światłach uruchomiłem mój telefon. Mam dziesięć nowych wiadomości i piętnaście nieodebranych połączeń, wszystko od Nicole. Zabije mnie. Mimo, że jest w porównaniu ze mną niziutka, potrafi nieźle kopnąć. Ale jeśli dobrze mi się wydaje to Dustin powinien jeszcze być w domu. Dam radę… powiedziałem sam do siebie, parkując za moją kamienicą. Wyciągnąłem pęk kluczy z kieszeni i na szczęście od razu znalazłem odpowiedni. Otworzyłem budynek, zamykając go zaraz za sobą i udałem się na trzecie piętro. Nie wiedziałem czy dzwonić do drzwi, czy otworzyć je samemu, ale w końcu przycisnąłem dzwonek i za chwilę stanęła w nich Nicole. Brunetka stała tam i patrzyła się na mnie z założonymi rękoma.- cześć- uśmiechnąłem się.
- Nie odbierałeś.- mówiła wyjątkowo poważnie jak na nią.
- Kto przyszedł!?- odezwał się Dustin z wnętrza domu.
- Kochanie, to nie pierwszy raz kiedy nie spałem w domu…- poszedłem do niej i podniosłem by swobodnie zmieścić się w drzwiach. Zamknąłem je i minąłem dziewczynę kierując się w stronę kuchni.- Głodny jestem, zrobiłaś już śniadanie?
- Czyli od dziś to miejsce jest dla ciebie jakimś pieprzonym hotelem!?
- Od samego początku wiedziałem, że to ty.- podszedł do mnie Dustin i poklepał po plecach.- ja spadam.
- cześć- pożegnałem się z nim.- mówiłem, że mój tata przyjechał.- odpowiedziałem spokojnie i napiłem się mleka z kartonu.
- Ale miałeś być dziś w nocy.- uspokoiła się trochę
- przepraszam, wypadło mi parę spraw.- przytuliłem ją, a ona zaczęła mnie wąchać. Nie wiedziałem co zrobić, więc zacząłem się śmiać i delikatnie się odsunąłem.- co robisz?- zapytałem rozbawiony.
- gdzie spędziłeś noc?
- w domu. Musiałem coś załatwić i bliżej mi było tam.
- Nie pachniesz tak ja zawsze.
- Jesteś przewrażliwiona… Każdego witasz jak pies?
- nie żartuj sobie. Spałeś z inną dziewczyną!
- Nicole, błagam! Przerabialiśmy to już tysiąc razy… - szepnąłem jej do ucha- nie mógł bym zdradzić takiej dziewczyny jak ty…- dokończyłem i zacząłem ją całować. Na początku stawiała opór, ale za chwilę poddała się i oddała pocałunek. Nawet nie zdążyłem zauważyć kiedy wylądowaliśmy w łóżku. Gdy obydwoje byliśmy zbyt zmęczeni na następną rundę, głośno oddychając, zacząłem zapadać w sen, a gdy obudziłem się szybko spojrzałem na zegarek i cicho przekląłem, co obudziło Nicole.
- co tam, misiu?
- siostra mnie zabije…- powiedziałem siadając na łóżku i przecierając twarz rękoma.- powiedziałem, że będę za godzinę. W sumie to wszyscy mnie zabiją.

- Nie martw się… idź się umyj, a ja przygotuję ci coś do jedzenia.- chętnie przystałem na jej propozycję. Wyciągnąłem z szafki ręcznik i po owinięciu się nim wyszedłem z pokoju kierując się do łazienki. Panował w niej cholerny bałagan. Nic dziwnego. W tym mieszkaniu mieści się dziesięć osób! Na całe szczęście mamy połączone jeszcze mieszkanie piętro wyżej co wiąże się z drugą łazienką i kuchnią. Najwidoczniej tam musiało się coś popsuć, że wszyscy korzystają z tej. Opłukałem ciało zimną wodą i szybko wyszedłem z łazienki ponownie w samym ręczniku, a w moim pokoju przebrałem się w czyste rzeczy. Gdy dostałem się do kuchni od samego wejścia uderzył mnie zapach smażonych naleśników. Podszedłem do Nicole i objąłem ją od tyłu.- Pierwszą porcję masz na stole.- powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Zjadłem kilka naleśników z prędkością światła i wybiegłem z domu. Za pół godziny byłem już u moich rodziców. Miałem nadzieję na to, że ojciec mnie nie zauważy i udało się, usiadłem na mojej kanapie i zacząłem oglądać telewizję. Gdy moja mama przygotowała obiad zasiedliśmy do stołu. Wszyscy czuliśmy się nieswojo. Pierwszy raz świętowaliśmy urodziny ojca w czwórkę, brakowało tylko jednej osoby, jednej uśmiechniętej twarzy, by ten wieczór był idealny. Rodzice ani razu nie wspomnieli o pracy, szkole, mojej przyszłości. Razem z Lilly wręczyliśmy tacie chyba najdziwniejsze prezenty na świecie, ale związane z jego stylem życia-stertą papierów. Dostał wiatraczek zasilany USB i przenośną ładowarkę do telefonu. Mama dała mu krawat i nowy zegarek. Wszystkie upominki mu się spodobały, a wieczór minął nam na wspólnym spacerowaniu i oglądaniu filmów. Położyłem się chyba po trzeciej, ale zasnąłem jeszcze później. Następnego dnia już przed dwunastą, byłem pod moją kamienicą. Cały dzień spędziłem na kanapie oglądając z Nicole komedie romantyczne. Wieczorem Dustin przyprowadził ze sobą jakiś naszych nowych współlokatorów. Nie byłem przeciwko udostępnianiu naszego mieszkania innym, którzy dodatkowo nam płacili, niestety nie zawsze pieniędzmi. Zdarzało się nawet, że w ten sposób odpłacaliśmy przysługi. Dustin częściej niż ja figuruje w policyjnej kartotece, więc ma też podobne towarzystwo. Nie mam pojęcia, dlaczego Nicole nie boi się przebywać z nimi sam na sam. Jeśli odwróciłbym się od niej, zostawił i wyjechał, nie miałaby praktycznie nikogo. Chłopaki, którzy u nas mieszkają często coś biorą, piją… Ahh… zapomniałem przecież to jest Nicole. Uważa, że „picie do towarzystwa” to jest mocny argument. Zazwyczaj, gdy Dustin mówi nam, że mamy nie rozpowiadać o tym, kto u nas przebywa, okazuje się, że jest im coś dłużny. Tak było i tym razem, mieli się u nas zatrzymać na „czas nieokreślony”. Przed położeniem się do łóżka wyjąłem mój pistolet z drugiego dna szafy i sprawdziłem czy ma pełny bębenek. Wszystkie naboje były na swoim miejscu, więc przełożyłem go do szafki nocnej i zacząłem zasypiać, gdy przypomniało mi się, że jutro muszę spotkać się z Loganem i obmyślić dalszy plan działania.

********************

Nie chciałam by mi tu czytelników wynosili na noszach, więc spięłam się i napisałam. Przez was dupa mi urośnie ponieważ do napisania CAŁEGO rozdziału z perspektywy Kendalla musiałam wpieprzyć całą paczkę czipsów i butelkę coli! hahaha 
Kilka osób pytało się kiedy będzie następny rozdział, otóż od razu mówię, że zależy to od ilości nauki, czasu wolnego, więc nie jestem w stanie się dokładniej określić. 
Najwyższą granicą będą dla Nas 2 tygodnie
Zrozumiem jeśli po przeczytaniu rozdziału będziecie mieli ochotę mnie zabić, zostawiłam was z tyloma tajemnicami na głowie XD 
Powodzenia i wytrwałości w czekaniu na następne rozdziały :)


BARDZO BARDZO DZIĘKUJĘ A ROZGŁOSZENIE MOJEGO BLOGA PRZEZ 

NELLY ♥

A TAK BTW TO WBIJAJCIE DO NIEJ ZACZĘŁAM CZYTAĆ, ALE TAK 

ZAJEBIŚCIE SIĘ ZAPOWIADA *___* 

---> http://dream-about-big-time-rush.blogspot.com/2014/04/37-kochalismy-za-mocno.html

Jejku jaka ja wulgarna... Zauważyliście?

 Dobra, udowodniliście mi, że czytacie bloga, więc nie wymuszam od was komentarzy (ale i tak komentujcie bo to bardzo miłe i strasznie motywuje!)  
To na tyle xx 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana do LBA przez Sonny 
Dziękuję! :*

Pytania:

1. Ulubieniec z Big Time Rush?
Kendall
2. Ulubiony kraj?

Ameryka
3. W jaki sposób wymyślasz rozdziały?

Często są to wyolbrzymione sytuacje z życia, a czasem coś wpadnie mi przed snem...
4. Ulubiona piosenka?

Big Time Rush- Epic ♥ chyba nigdy mi się nie znudzi!
5. Komedie czy Horrory?

Zdecydowanie komedie
6. Ulubiona aktorka?

Katelyn Tarver, ale mama zaraziła mnie również Sandrą Bullock
7. Skąd pomysł na bloga?

pisałam wiele blogów i zazwyczaj kończyło się na jednym rozdziale, więc obiecałam sobie, że jak blogować to tak porządnie, albo wcale i oto jestem :)
8. Gdzie chcesz mieszkać w przyszłości?

W jakimś kraju anglojęzycznym 
9. Twoje największe marzenie?

Zrobić w życiu coś takiego, by mnie zapamiętano
10. Skąd pomysł na takiego a nie innego bloga?

Uwielbiam BTR, niedawno zaczęłam się interesować Katelyn, więc... czemu nie?

Nominuję:

Masz wybór
http://i-will-love-you-unconditionally-s-b.blogspot.com
Love Me Again
Miłość, Która Przezwycięży Wszystkie przeciwności losu...
Unconditional Life 
Say You're gonna Love Me...
BellaKris
Każdy Zasługuje Na Szczęście
Imaginy o Big Time Rush
BTR- alternative story 

Moje pytania:

1. Twój idol?
2. Czy jest jakaś piosenka, która pomaga Ci pisać?
3. Ulubiony gatunek filmowy?
4. To twój pierwszy blog?
5. Co uważasz za najważniejsze w życiu?
6. Ulubiony aktor?
7. Gdybyś miała wybrać film, który oglądała byś do końca życia, jaki był by to film?
8. Ulubione męskie imię?
9. Masz zwierzę domowe? Jakie?
10. Jak opisała byś swój blog w dwóch słowach?

#7

- o wszystkim po kolei. Przecież mamy całą noc.- Kendall uśmiechnął się i usiadł we wskazanym przeze mnie miejscu.
- co u ciebie? Nie powinnaś być…
- Nie. Tata mnie wypisał. Gdzie znalazłeś moją siostrę?
- w klubie.
- aha. Dobrze wiedzieć.
- jesteś na mnie zła?
- Nie. Wcale.- Jedyne co mnie w nim denerwowało to fakt, że zawsze znajdował się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Tak może się zdarzyć raz! Ale nie trzy!
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi! Znalazłem twoją siostrę, która upijała się w towarzystwie o wiele starszych od niej gości, odprowadziłem do domu, a ty masz do mnie jakieś pretensje!?
- Nie krzycz tak, bo rodzice są w domu.
- posłuchaj, nie chcę by ten wieczór tak wyglądał.
- Ja też, wyjdź.
- Katelyn, przecież nic Ci nie zrobię. Chcę tylko pogadać.
- A mamy o czym?
- wydaje mi się, że tak.
- to, że raz przenocowałeś mnie u siebie, nie znaczy, że tak jest.- Kendall zacisnął pięści, po czym przesiadł się na moje łóżko. Był rozczarowany? Tego nie wiem, ale na pewno jego twarz oddawała złość. Zamknął oczy i gdy jego oddech się unormował znów się odezwał.
- Ulubiony kolor?
- co?
- jaki jest twój ulubiony kolor.
- nie wiem…
- pierwszy, o którym pomyślisz.
- zielony.- sama nie wiem, dlaczego wybrałam akurat ten. W normalnej sytuacji odpowiedziałabym pewnie czarny, albo biały, ale patrząc na jego oczy nie mogłam wybrać inaczej.
- szczęśliwa liczba?
- sześć.
- masz jakieś zwierze?
- nie.
- a chciałbyś?
- tak, psa.
- palisz?
- paliłam, mam zamiar rzucić.
- kiedy się urodziłaś?
- do czego ma prowadzić ten wywiad?
- lubisz mnie?
- potrafisz odpowiedzieć na moje pytanie?
- a ty na moje?
- 6 września 96 roku
- lubisz mnie?
- jak na razie nie.
- myślałem, że tak.
- a ja myślałam, że dasz mi spokój.
- nie mogę.
- dlaczego?
- tajemnica.
- jesteś inny niż ostatnio.
- może.
- piłeś.
- to nie jest pytanie.
- możemy przestać grać w tą głupią grę!?- zdenerwowałam się na niego, przyszedł tu, bo…? Mieliśmy gadać, a nie przeprowadzać wywiad! Podeszła do biurka i wyjęłam z szafki tabletki, które spowodowały, że moje ciśnienie opadło i rozluźniłam się.- teraz ty opowiesz mi o sobie.
- no dobrze… a co chcesz wiedzieć?
- wszystko. Mieszkasz z rodzicami? Twój pokój wyglądał jak nieruszany od dłuższego czasu.
- wynajmuję mieszkanie w gorszej części LA, przyjechałem zobaczyć się z ojcem.
- dlaczego w gorszej? Myślałam, że masz dużo kasy.- to pytanie może nie było stosowne, ale trudno. Chciałam wiedzieć jak najwięcej.
- Katelyn, po co Ci to wiedzieć?
- po co Ci wiedzieć jaki jest mój ulubiony kolor? Z resztą…
- co? Co „z resztą”?
- ja powiedziałam Ci o moim życiu i nie pominęłam nawet tej najgorszej części…
- to nie jest takie proste… Nie żyję tak jak mogło by Ci się wydawać…
- a jak?- moja ciekawość wzrosła jeszcze bardziej po jego słowach. Potarł twarz rękoma i położył się na moim łóżku.- jasne, możesz mi zabłocić pościel.- on tylko pokręcił głową na moje słowa i ściągnął swoje obuwie nie trudząc się rozwiązywaniem sznurówek. Zdjął również swoją bluzę i rzucił ją na podłogę. Poduszki, które w dzień służyły za zagłówek również leżały piętro niżej. Nie mogłam wytrzymać patrząc na ten nieład, więc zeszłam z parapetu i włożyłam poduszki do skrzyni, na której następnie położyłam jego buty oraz bluzę, a on uśmiechnął się pod nosem patrząc na moje poczynania. Gdy już skończyłam nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Wrócić pod okno, czy położyć się obok niego? W końcu to moje łóżko. Ostatecznie wybrałam opcję siedzenia na łóżku. Usiadłam do niego tyłem, a moje nogi swobodnie zwisały z wysokiego materaca.
- Katelyn…- powiedział i zaczął ciągnąć mnie za bluzkę.
- Zostaw- szybko strzepnęłam jego zimną rękę.
- Połóż się, jesteś zmęczona.
- ale miałeś mi powiedzieć…
- powiem, ale teraz się połóż- Kendall usiadł i przeciągnął mnie w głąb łóżka poczym delikatnie położył moją głowę na poduszce. Gdy zarzucałam na siebie kołdrę, chłopak zgasił lampkę na moim biurku i szybko skoczył z powrotem na łóżko. Leżałam to niego tyłem, nie chciałam być z nim na jednym łóżku, więc może nie patrząc na blondyna uda mi się zapomnieć o jego bliskiej obecności.
- opowiedz.- zaśmiał się na moje słowa. Brzmiałam jak małe dziecko, które mimo tego, że było grzeczne, nie dostało zabawki.
- Nie wiem od czego zacząć…- nie był już tak rozbawiony jak przed chwilą.
- od początku.
- Łatwo powiedzieć…- odetchnął i zaczął mówić.- Byłem przypadkiem. Rodzice wcale mnie nie chcieli, zwłaszcza ojciec. Jedynym planowanym dzieckiem w naszej rodzinie jest Mike. To jemu ojciec przepisał większość majątku. Ja i Lilly nie jesteśmy aż tacy ważni. Jasne, kocham mojego brata, ale muszę przyznać, że jestem o niego cholernie zazdrosny. Ojciec częściej bawił się z nim, kupował mu więcej zabawek, a ja byłem często pomijany. Zawsze mama starała mi się to wynagrodzić, ale nie miałem jak pograć z nią w piłkę, albo na konsoli.- Może opowiadanie sobie tego na noc nie było dobrym pomysłem? Przekręciłam się w stronę Kendalla i zaczęłam mówić do niego z już zamkniętymi oczami.
- Zrobiłeś to specjalnie…
- Ale co?- mimo, że go nie widziałam mogłam przysiąc, że ma na twarzy ten dumny uśmieszek.
*Kendall*
Gdy Katelyn usnęła, jak najciszej rozebrałem się do bokserek i ponownie wsunąłem do łóżka. Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna poczuła moją obecność i położyła się na mojej klatce piersiowej. Niepewnie objąłem ją ramieniem i sam zamknąłem oczy. Rano dziękowałem bogu, że wyciszyłem telefon, jego tłumione przez poduszkę wibracje na szczęści obudziły tylko mnie. Okazało się, ze dostałem esemesa


Tylko tego mi brakowało Już miałem wysłać jej wiadomość, że zaraz będę ,ale gdy spojrzałem na Katelyn uznałem, że Nicole może poczekać. Wyłączyłem telefon i ponownie włożyłem go pod poduszkę. Katelyn leżała tak spokojnie. Jej bluzka podwinęła się i cały jej brzuch był odsłonięty. Na ten widok aż się oblizałem, jej żebra i kości biodrowe trochę wystawały, ale nadal była piękna. Szybko odrzuciłem brudne myśli na bok i zakryłem jej ciało kołdrą. Boże, co się ze mną działo!? Nie mogłem powstrzymać się od dotknięcia jej, wiec wziąłem jej dłoń i zacząłem bawić się palcami. Miała naprawdę mocny sen. Z trudnością zwlokłem się z łóżka i ubrałem się we wczorajsze ciuchy. Gdy zobaczyłem, że rodzice Katelyn właśnie wyjechali odetchnąłem z ulgą, że uniknę niepotrzebnych tłumaczeń, przed nimi. Znalazłem kolorowe karteczki na jej biurku i po przygotowaniu wszystkiego, co zajęło mi jakieś dziesięć minut, miałem już wychodzić, ale nie mogłem się oprzeć, więc uruchomiłem telefon i zrobiłem Katelyn zdjęcie. Uśmiechnąłem się do siebie i zszedłem na dół, gdzie spotkałem siedzącego przed telewizorem Logana.
- Cześć.

- Do następnego.- przybiłem z chłopakiem „nasz” uścisk dłoni i wyszedłem z domu zadowolony z siebie.

*******************************
Jeśli kiedyś powiedziałam, że miałam problem z napisaniem rozdziału, odwołuję.
Ten rozdział będzie chyba najgorszym w całej historii tego bloga!
Muszę się przyznać, że najpierw początek był pisany z innej perspektywy potem go znów zmieniałam...
masakra!

Ale są też dobre wiadomości!
Zostałam nominowana do Liebster Blog Award! Możliwe, że jeszcze dziś dodam notkę na ten temat :) 

Tak jak mówiłam ten rozdział śnił mi się po nocach normalnie hahahaha więc możliwe, że troszkę się na nim zawiedziecie...
z góry przepraszam.

7 komentarzy=nowy rozdział <----- hahaha robimy postępy ;)

czwartek, 17 kwietnia 2014

#6

- Tato?
- Tak?
- Dlaczego mnie wypisałeś?- To pytanie nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że sam nie wpadł na ten pomysł, to nie w jego stylu. Nigdy nie chciał mieć nie normalnego dziecka, a ja byłam taka od zawsze. Nawet na początku mojego życia, gdy wszystko było dobrze, miałam mamę, tatę, nawet wtedy nie zadawałam się z innymi dziećmi. W szkole siedziałam sama, na podwórku również. Nie wiem, dlaczego. Może uważałam, że nikt nie równa mi poziomem intelektualnym? To śmieszne, ale tak chyba było. Potem już nikt nawet nie próbował się ze mną zadawać, ponieważ odrzucałam ich moim zachowaniem. Ignorowałam to, co mówili, byłam opryskliwa… w trzeciej klasie nie tylko mnie unikali, ale zaczęli obgadywać, dokładnie widziałam jak patrzyli na mnie i się śmiali. Ale dopiero w czwartej klasie zaczęło się piekło. Wyzywanie mnie kończyło się czasem rękoczynami. Moi rodzice interweniowali w tej sprawie, ale to nic nie dawało. Po jakimś czasie, delikatnie mówiąc, zaczęłam mieć na wszystko wyjebane i nawet, gdy oni „tylko” mnie obrażali, potrafiłam nabawić kogoś niezłych siniaków. Potem coraz rzadziej chodziłam do szkoły ze względu na sytuację w moim „domu”. To była jedyna dobra strona tego wszystkiego. Matka nie zwracała uwagi na to, co robię, a z ojcem widziałam się raz na miesiąc. Nawet nie zauważyłam, kiedy, po moim policzku spłynęła łza.
- Wszystko w porządku Katelyn?
- Tak- Odpowiedziałam, szybko wycierając kolejne łzy.- Odpowiesz na moje pytanie?
- Odpowiedziałem. Nie słuchałaś mnie.
- Możesz powtórzyć?- poprosiłam opanowując płacz
- Uważam, że przebywanie tam wcale Ci nie pomaga.
- Co ty nie powiesz.
- Proszę cię…
- Co?
- Możesz się tak do mnie nie zwracać? Jestem twoim tatą.
- Szkoda, że wtedy o tym zapomniałeś.
- Nadal masz mi to za złe?
- Tak.- Tak, mam ci za złe to, że gdy ja byłam regularnie gwałcona ty dobrze się bawiłeś z pieniędzmi mamy Logana. Żałuję, że nie jestem na tyle odważna by w końcu mu to powiedzieć. Szybko wysiadłam z auta i ruszyłam do domu.
- Cześć.- gdy tylko weszłam do środka od razu zauważyłam krzątającą się mamę Logana z telefonem przy uchu.
- Cześć.- Marie była niemożliwa. Ledwo wrócili, a ona już zajmuje się pracą, ale muszę przyznać, że nie ma jej aż takiej głupiej. Organizowanie koncertów i innych imprez brzmi całkiem spoko.
- Hejka, Katelyn.- Nie wiadomo skąd obok mnie znalazła się Bea.
- Cześć…- Zdążyłam tylko przywitać się z moją siostrą, ponieważ ta za chwilę wybiegła szybko z domu.
- Katelyn, jadę z tatą na zakupy, a potem jeszcze na chwilkę wpadniemy do Galen. Szykuje się większa impreza i Mark sobie nie radzi. Jeśli chcesz na kuchni stoi resztka zapiekanki z obiadu. Logan powinien być u siebie, a Bea… gdzieś tu się kręciła…- To dziecko było nie możliwe. Znów gdzieś uciekła, kiedyś chyba wróci, ale jak na razie krycie jej było moim obowiązkiem.
- Chyba weszła do toalety.
- Jasne, kupić Ci coś?
- Nie, dzięki- uśmiechnęłam się i szybko zamknęłam za nią drzwi. Włączyłam wifi w telefonie i zaczęłam przeglądać twittera jednocześnie kierując się w stronę mojego pokoju. Usiadłam na szerokim parapecie i opierając o wielką pluszową pandę wpatrywałam się w sytuację panującą za moim otwartym oknem. Ludzie kryli się pod swoimi kurtkami i bluzami czekając na taksówki, które swoją drogą musiały dziś sporo zarobić. W Los Angeles mało kto lubi deszcz, ponieważ nie pozwala on na całodniowe smażenie na plaży. Nie wiedząc co mam robić otworzyłam zakładki i wybrałam pierwsze lepsze fanfiction. Uwielbiałam je czytać, nie ważne, o kim były.
„Przygryzłam dolną wargę, nieśmiało spoglądając na bruneta. Trwało to chwilę, gdyż George gwałtownie szturchnął mnie w ramię. Kiedy na niego popatrzyłam morderczo, chłopak wyglądał jakby zobaczył ducha. Posłałam mu pytające spojrzenie, na które nie odpowiedział. Stwierdził jedynie, że potrzebuje się przewietrzyć i odszedł. Ja zajęłam się zamówieniem. 
- Taka piękna dziewczyna w barze? - zapytał zachrypiałym, seksownym głosem.
- Taki przystojny facet w barze?
- Potrzebuję się napić, aby lepiej myśleć - odparł.
- Od kiedy po alkoholu myśli się lepiej? - zaśmiałam się.
- Patrząc na ciebie, dzisiaj chyba nie będę w stanie myśleć w ogóle - powiedział chłopak, a ja poczułam jak moje policzki stają się coraz bardziej gorące. 
- Jestem Caitlin - przedstawiłam się.
- Logan, Logan Fletcher, miło mi.”*

No chyba nie Ten Logan! Ja pierdole… Caitlin spierdalaj jak najdalej! On jest niebezpieczny! Jezu, a George stoi jak ten słup soli i nic!? Matko Ashton ją zabije jak zobaczy ich razem… "Cień" to jedno z moich ulubionych fanfiction. To trochę nie normalne, bo bardziej martwię się życiem, którego tak naprawdę nie ma niż swoim. Kiedyś nawet zdarzyło mi się zapomnieć, że do szkoły trzeba wziąć plecak. Dokładnie. Tak właśnie kończy się czytanie opowiadań przez 24 godziny na dobę.
- Katelyn, kiedy przyszłaś? Gdzie są wszyscy?- w moim pokoju pojawił się Logan
- Rodzice są na zakupach, a potem mieli być w Galen.
- Co z Beą?
- Kto wie…?
- Dawno wyszli?
- pięć piosenek temu.- odpowiedziałam przeglądając moją play listę.
- dzięki. Wychodzimy gdzieś?
- Jest niedziela. Jutro poniedziałek. Nigdzie nas nie wypuszczą.
- Ale ich nie ma.
- Muszę zrobić lekcje. Spadaj.
- Katelyn pilna uczennica- Chłopak zaczął się śmiać i zaczął wyszedł z mojego pokoju.
- Bardzo śmieszne!- krzyknęłam, a za drzwiami odezwał się jeszcze głośniejszy śmiech. Po dokończeniu kolejnego rozdziału, usiadłam przy biurku i zabrałam się za najgorszy przedmiot na świecie, historię. Nawet nie zauważyłam, kiedy z godziny 16 zrobiła się 21. Wstałam z krzesełka i zeszła na dół, gdzie Logan oglądał jakiś mecz.- Bea wróciła?
- Nie.- Kochany brat. Mam nadzieję, że wróci przed rodzicami, bo inaczej nam się nieźle dostanie.
- dzwoniłeś do niej?
- Tak, nie odbiera.
- Nie martwisz się o nią?!
- Da sobie radę…
- Logan!
- Jest już duża, nie przesadzaj!- w tym samym momencie prawie obydwoje dostaliśmy zawału. Ktoś zadzwonił do drzwi. Jeśli to rodzice, to po nas.
- No otwórz troskliwy bracie!- Logan niechętnie podszedł do drzwi i niepewnie je otworzył. Ku mojemu zdziwieniu w przedpokoju pojawił się Kendall trzymający moją siostrę pod rękę.
- Cześć Logan. Witaj Katelyn, dawno się nie widzieliśmy.
- Oszczędź sobie. Bea idź do pokoju, zaraz rodzice przyjadą.- dziewczyna szybko pobiegła do swojego pokoju, parę razy potykając się na schodach i zamknęła się w nim.
- Katelyn, Bea to moja krew!
- nie wiem, z czego się cieszysz.
- dobrze, że tam byłem, bo inaczej skończyłoby się chyba policją- Nie miałam pojęcia, co ich tak bardzo cieszyło.
- A co tak w ogóle się stało?
- Trochę wypiła, ale i tak dobrze się trzymała w porównaniu z jej znajomymi.
- Oni mają 16 lat do cholery! W tych klubach nie ma ochrony!- wkurzyłam się. Wstałam z kanapy i zaczęłam chodzić w kółko.- w ogóle dlaczego jeszcze tu jesteś!?
- Ej! To mój gość! Nie wyganiaj go!- Logan sam zachowywał się jak pijany, albo naćpany. Rodzice zabronili mu spraszania gości od kiedy zobaczyli efekty imprezy, o której mówiło pół szkoły przez następne parę miesięcy. Nasz dom zamienił się w burdel, policja interweniowała dwa razy, wszędzie lał się alkohol, a zapach trawki oraz papierosów można było wyczuć nawet na dworze. Rodzice jeszcze nigdy tak się nie wkurzyli na Logana. Od tego momentu tylko czasem może zaprosić swoją dziewczynę.
- A pamiętasz, że nie możesz nikogo zapraszać?
- Mój gość, ale to ty go zaprosiłaś.
- Ja!?
- Idź spać, siostrzyczko. Zaraz do ciebie wpadnę.
- ugh. Jesteś głupi.- Szybkim krokiem skierowałam się do mojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Gdy na podjazd wjechali rodzice drzwi mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanął Kendall.
- mogę?- spytał przeczesując swoje blond włosy
- Jasne, wejdź.- Poklepałam wolne miejsce obok siebie na parapecie.

- pogadamy?
- A o czym chcesz porozmawiać?
- o wszystkim po kolei. Przecież mamy całą noc.

********************
*Fragment pochodzi z 26 rozdziału ff "Cień"

przepraszam!
przepraszam! 
przepraszam, że tak długo czekaliście! (a w sumie to i tak bardzo krótki wyszedł)
Starałam się rozwijać wszystko co się dało i mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej ;) 
Ostatnio trochę chorowałam, więc nie miałam siły na pisanie za bardzo :( 

Uwaga!

Wyświetlenia na blogu przekroczyły 1000 wejść!
Jesteście super! hduslojnzbxsydsugcfdfdcmjfc Tak bardzo was kocham!
A pod tamtym rozdziałem było 6 komentarzy hahaha jest powód do dzikich densów!


Jeszcze jedna wiadomość, jeśli ktoś chciałby żebym informowała go o pojawieniu się nowego rozdziału, niech doda swój user w komentarzu bądź napisze do mnie na Twitterze ---> @LA_Dream :)



5 komentarzy=kolejny rozdział


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

#5

- O czym ty mówisz?
- po prostu nie powinieneś. Możesz ze mnie zejść?
- Jasne.- gdy tylko uwolniłem ją z mojego uścisku szybko zeszła z kanapy i zaczęła zakładać swoje conversy nawet nie zawiązując sznurówek, tylko niedbale wciskając je do buta.- Wychodzisz?
- A nie widać?
- Co zrobiłem nie tak?
- Nic. Wychodzę. Dziękuję za nocleg.- Stałem sparaliżowany w przedpokoju i dopiero trzask drzwi mnie ocucił. Szybko założyłem coś na nogi i wyszedłem na dwór.
- Katelyn!- szybko dogoniłem dziewczynę i odwróciłem ją w swoją stronę.- Dlaczego już idziesz?
- śpieszy mi się.
- Podwiozę Cię.
- No dobrze.- Nie wiedziałem, że pójdzie tak łatwo, wbiegłem do domu i sięgnąłem po kluczyki, które na moje szczęście wisiały przy samych drzwiach. Nie martwiłem się zamknięciem drzwi, ponieważ pod dom właśnie podjechała moja mama z Lilly*.
- Cześć mamo. Wychodzę.- Tylko spojrzała się na mnie, ale gdy zobaczyła Katelyn stojącą za moim nowym autem, uśmiechnęła się i weszła do domu nic nie mówiąc.
*Katelyn*
- Co Cię tak bawi?
- Znów się czerwienisz. Naprawdę wstydzisz się mojej mamy?
- Mówiłeś, że jest na delegacji.
- No… okłamałem Cię. Inaczej byś nie przyszła. Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz.
- spokojnie. Nie będziesz miał innych okazji.
- Co? O czym ty mówisz?
- Nie ważne. Dzięki za podwiezienie.- w sumie to nie wiem, po co zgodziłam się żeby mnie podwiózł. Dojście do mojego domu zajęłoby mi jakieś niecałe 3 minuty.- Po co wysiadasz?
- Idę do Logana.
- Powiesz mu?
- Nie. Chcę go odwiedzić.
- Aha. To wejdź.- Nie byłam zadowolona, że Kendall będzie musiał uczestniczyć w tym, co jest nieuniknione. James na pewno zadzwonił już do mojego brata, który mimo wszystko potrafi być cholernie opiekuńczy.
- Katelyn? To ty?
- Cześć!
- James do mnie dzwonił.
- Do mnie też. Zawieziesz mnie?
- Poddasz się bez walki?
- Spadaj.
- Spoko siostra- powiedział i uśmiechnął się do stojącego w drzwiach Kendalla. Na chwilę nawiązali kontakt wzrokowy, po czym oświadczył - przepraszam Cię, ale jednak jeszcze nie wytrzeźwiałem do końca.
- Nigdy Cię to nie obchodziło. Jeździłeś schlany w trupa i było dobrze.
- Katelyn przestań.
- Dobra, przejdę się.
- Nie trzeba, podwiozę cię.- Ewidentnie realizowali jakiś swój zasrany plan. Nie miałam jak odmówić, ponieważ Logana nie przegadasz. Podałam Kendallowi adres i w ciszy ruszyliśmy do najgorszego miejsca na Ziemi.- Make believe?
- Niestety.
- Nie wiedziałem, że mieszkasz w psychiatryku.- Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo to bolało. Po pierwsze nie mieszkam tam na stałe, a po drugie „Make Believe” to ośrodek dla młodzieży z zaburzeniami psychicznymi. Jest łagodniejszy od psychiatryka.
- Dzięki za podwiezienie.
- Odprowadzić cię?
- Nie. Może jeszcze chcesz mnie odwiedzać?
- Szczerze mówiąc to…
- Ugh, cześć.- Nie mógłby mnie tam zobaczyć. Kojarzyłby mnie tylko, jako osobę psychiczną. Dziękowałam bogu, że nie wyszedł za mną tylko posłuchał mnie i gdy weszłam do ośrodka usłyszałam jak odjeżdża. Przy samych drzwiach zastałam moją uśmiechnięta opiekunkę, Alex. Gdy przyszłam tam po raz pierwszy przydzielili mi ją, a ja nie miałam wyboru. Nie wiedziałam, dlaczego zawsze się tak uśmiecha, mnie już samo przebywanie tam przygnębiało i nawet, jeśli wcześniej się uśmiechałam za chwilę byłam zdolna do płaczu. Zaprowadziła mnie do swojego gabinetu i znów się zaczęło. Musiałam jej szczegółowo opowiedzieć, co się działo w ostatnim miesiącu, zrobiła mi jakieś głupie testy psychologiczne i nadal uśmiechając się jak głupia oznajmiła.
- Zostaniesz na tydzień.
- Ale dobrze się czuje!
- Przecież widzę, że nie. Przestałaś brać leki, unikasz mojego wzroku bardziej niż ostatnio i unikasz dotyku z mojej strony.
- Nie biorę leków, bo jak mówiłam czuję się dobrze, unikam twojego wzroku i dotyku, bo nie mam ochoty tu siedzieć!
- Katelyn, jeśli dobrowolnie tu nie zostaniesz na ten jeden tydzień to wiesz jak się skończy. Już to przerabiałyśmy.- Nie mogłam spokojnie siedzieć na tym głupim fotelu, zawsze tak się kończyło i tylko raz udało mi się wywinąć od tygodniowej wizyty. Podniosłam się z miękkiego siedzenia i poszłam do pokoju tego, co zawsze. Gdy tylko otworzyłam drzwi, wszechobecna biel uderzyła mnie w oczy. Musieli zrobić malowanie, bo cały pokój śmierdział jeszcze farbą. Rzuciłam się na łóżko i wyjęłam z plecaka małą kauczukową piłeczkę. Położyłam ją na szafce stojącej obok łóżka i kopnęłam plecak pod ścianę.- Jeśli chcesz, możemy się przejść.
- Do świetlicy? Już wolę zostać tutaj.
- Miałam na myśli spacer na dworze.
- Nie dziękuję. Wyjdź.
- Jak byś coś…
- Jak bym coś chciała to cię znajdę. Wyjdź.
- cześć.- Wyszła. Zostałam sama. Najpierw miałam wenę na układanie ubrań w szafie, bo byłam przekonana, że na tygodniu się nie skończy, ale byłam na tyle leniwa, że jedyne, co zrobiłam to wrzuciłam plecak do szafy i głośno ją zamknęłam. Zaczynałam wariować, tu było tak cicho, biało, spokojnie. Otworzyłam okno by dochodziły do mnie, chociaż dźwięki z ulicy i usiadłam na podłodze opierając się o ścianę. Znów to samo. Zaczynałam mieć tiki nerwowe i nagłe kurcze mięśni. Zaczęłam płakać, nie dałam rady. Miałam ochotę wykrzyczeć wszystko po kolei. Pierwszy raz chciałam żeby… żeby ktoś mnie przytulił. Ale nie ktoś tylko… On? Dlaczego o tyle o nim ostatnio myślę? To nie powinno się tak skończyć. Lepiej było pójść wtedy do Ann. Nie spotkała bym go drugi raz, nie wiedziała bym nic o jego rodzinie, nie weszła bym do jego domu i zapomniała bym o nim. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zaczęłam szczypać się w szyję i nucić nerwowo jakąś melodię. Teraz jedynym ratunkiem byli by rodzice, tylko oni mogą mnie zwolnić z przebywania tutaj w każdej chwili. No, prawie w każdej. Musiało by być bardzo źle, żeby tego nie zrobili. Zapłakana zaczęłam się bujać w przód i tył, po chwili czując jak zasypiam. Spałam na podłodze w pół siedząc. Wszystko mnie bolało. Wstałam powoli i zamknęłam okno, za którym zaczęło się chmurzyć. Wyciągnęłam z plecaka biały t-shirt i czarne szorty po czym szybko się w nie przebrałam. Założyłam również czyste skarpetki i ślizgając się po panelach podeszłam do okna. Zaczynało padać. To taka cholerna ironia losu. Zawsze, gdy tu jestem pada deszcz, a ja nie mam możliwości go poczuć na sobie. Otworzyłam okno i usiadłam na szerokim parapecie obserwując jak ludzie zaczynają chować się do pobliskich budynków, by nie przemoknąć. Moją uwagę przykuło srebrne auto wjeżdżające na parking ośrodka. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy z pojazdu wysiadł mój ojciec. To nie możliwe. Był tu tylko raz i z jego reakcji wywnioskowałam, że nie miał ochoty powtarzać tej wizyty. Zamknęłam okno, zeskoczyłam z parapetu i pobiegłam do pomieszczenia, w którym często przebywała Alex.
- Co on tu robi!?
- Kto? Katelyn, co się dzieje?
- Mój ojciec przyjechał.- Jak na potwierdzenia moich słów, jeden z pracowników przyprowadził go do pokoju.
- Witaj, Katelyn.
- Ty się do mnie przyznajesz, gdy tu jestem? Nowość!
- Przestań. Chciałem dać Ci szansę.
- O co ci chodzi?
- Chcę cię wypisać. Pod jednym warunkiem. Będziesz brać leki, chodzić na kontrole i do psychologa.
- Dlaczego mam rozmawiać z kimś obcym o problemach, których nie mam?
- Wypisuję cię, albo zostajesz.
- Dobra… obiecuję.- Może na zewnątrz nie okazywałam tego tak bardzo, ale byłam wniebowzięta tym, że nie muszę tu siedzieć. Szybko spakowałam swoje rzeczy, zarzuciłam na siebie bluzę i wróciłam do Alex czekając aż mój ojciec wypełni wszystkie formalności.
- Tu masz leki. Bierzesz je raz dziennie, na wieczór. Jasne?
- Tak, jasne…- wzięłam opakowanie od brunetki i wrzuciłam niedbale do torby i zaczęłam wychodzić jak najszybciej mogłam.
- Cieszysz się?- Mój tata naprawdę zachowuje się czasem jak debil. Albo ktoś ślepy. Nie, wcale tego po mnie nie widać.

- Bardzo.- mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, gdy wyszliśmy na zewnątrz, a ciepły letni deszcz zaczął spływać po mojej twarzy.
**********************************
No i jak? ^^ 

*Lilly- młodsza siostra Kendalla



Nigdy nie praktykowałam, komentarzy za rozdział, ale zacznijmy może, że 3 komentarze to następny? Bo czasem są dwa... czasem trzy... a ja nie wiem czy jest sens pisać jeszcze to opowiadanie...
No, tak więc
3 komentarze = kolejny rozdział