środa, 17 czerwca 2015

#25

"Trzecie mieszkanie od skrzyżowania w Kolorowych Szeregowcach." Nie mogłem powstrzymać się od ciągłego szeptania pod nosem.
- "Niektórzy pojawiają się znienacka, mącą w naszych sercach, a potem znikają bez pożegnań"- spojrzałem na moją siostrę siedzącą na tylnym siedzeniu, z zapałem czytała na głos. Nie mam pojęcia dlaczego upodobała sobie właśnie tę książkę. Ja nienawidziłem Małego Księcia, ale teraz rozumem, że nigdy nie chciałem jej lubić. Nie rozumiałem dlaczego po prostu nie znajdzie sobie znajomych, albo pobawi się i zapomni o tych wszystkich baobabach; przecież w okół jest tyle innych planet. Chyba dopiero teraz do niej dorosłem.- przegapiłeś
- Co?
- "Trzecie mieszkanie od skrzyżowania w Kolorowych Szeregowcach"
- Cholera.- szybko zjechałem z drogi i stanąłem na pierwszym lepszym miejscu parkingowym.- zaraz wracam, zaczekaj tutaj.
- mhm...- zamknąłem za sobą drzwi i pobiegłem do dobrego mieszkania. Szybko pokonałem cztery schodki i bez zastanowienia zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili ciszy zamki zaczęły się przekręcać i znów mogłem ją zobaczyć, moją Katelyn.
- Co tutaj robisz?- nie spodziewałem się tego, myślałem raczej, że mnie przytuli, pocałuje, ale ona... wcale mnie nie chciała.
- Wróciłem.
- Zdążyłam zauważyć.- nie wiedziałem co powiedzieć, jeszcze nigdy nie była taka opryskliwa w stosunku do mnie.- Czego chcesz do cholery?- dlaczego ona się tak denerwuje?
- Może pojedziemy gdzieś, pogad...- a myślałem, że gorzej być nie może. Obok Mojej Katelyn stał James. I nie zgadniecie, trzymał dziecko.- Chyba przeszkodziłem. Sorry.- odwróciłem się na pięcie i włożyłem ręce w kieszenie. Miałem zacząć schodzić kiedy dziecko zaczęło płakać, odwróciłem się, ale zaraz tego żałowałem. James podał jej malucha i objął dziewczynę.
To ja powinienem być na jego miejscu.

*******

- Kendall, czytasz tę samą stronę drugi raz.
- Jestem zmęczony, już dawno powinnaś spać.
- Nie mogę zasnąć. W Europie jest dopiero południe.
- Nie jesteśmy już w Europie.
- Mimo, że bardzo tego chcesz?
- Nie mądruj się, nic nie wiesz.
- Wiem bardzo dużo. Na przykład, wiem, że Julia przyjedzie do ciebie z Jasonem na weekend.
- Słuchałaś moją pocztę?
- Znaczy się nie twoją tylko Macy miała do mnie zadzwonić i ja chciałam sprawdzić czy... ała, przestań to boli!- nawet nie zdawałem sobie sprawy jak mocno trzymam jej ramię, ale byłem tak wściekły, że nie mogłem puścić.- AŁA!
- Co jest?
- Spadaj Dus.
- Ej- wyprostował moje palce na ramieniu Lilly- przestań.
- Kurwa.- moja siostra przeze mnie płacze, no świetnie. Wyszedłem  z pokoju i walnąłem się na kanapę.
- Co ci odwala? Nigdy taki nie byłeś, stary.
- Sam nie wiem, wkurzyłem się.
- Tyle to widziałem. Przyznaj, to Katelyn.
- Przecież to nie jej wina, że sobie ułożyła życie z idealnym facetem.
- Zawsze może z nim zerwać, może wiesz, chciała się komuś wypłakać i jakoś tak wyszło...
- Tak, a dziecko wyrzuci do oceanu i o nim zapomni.
- Dziecko?
- Pominąłem ten mało znaczący fakt, ale jak już wiesz, ma dziecko.
- Ile ma lat? Widziałeś je?
- Może kilka miesięcy.
- A nie pomyślałeś, że to twoje dziecko? Wiesz, że nie lubię takich ckliwych gadek, ale stary, Katelyn nie jest taka.- poklepał mnie po ramieniu i wrócił do swojego pokoju.

******

Dziś pójdzie mi lepiej, musi. Porozmawiam z nią na spokojnie i wszystko się ułoży. Odetchnąłem i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył James.
- Cześć, mogę?
- Jasne.- był dziwnie miły. Nie próbował mnie zatrzymać. Muszę przyznać, że na początku obawiałem się, że chce mnie napaść, zabić czy coś, ale wydaje mi się, że ten rok zrobił bardzo dużą różnicę. Dorośliśmy.- Tylko nie jesteś dziś jedynym gościem... Może najpierw ją uprzedzę...
- Jak uważasz.- kiedy odszedł zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Było idealne dla młodej pary. Skromne, z dwoma pokojami i kuchnią. Z drzwi przede mną zaczął się rozlegać płacz. Nie chciałem wyjść na kogoś kto grzebie innym po domu bez ich gody, ale, co miałem zrobić? James nie wracał. Delikatnie uchyliłem drzwi i zobaczyłem pokoik z dwoma łóżkami. Jedno małżeńskie, a drugie malutkie, dla niemowlaka. W pokoju nie było zbyt wiele rzeczy dla dzieci. Może ona nie chce tu zostać na zawsze? Może liczy na powrót do domu? Podszedłem do dziecka i wziąłem je na ręce. Nad nim namalowano imię "Ian", uśmiechnąłem się do Iana i zacząłem nieporadnie nim bujać, ale chyba było w miarę dobrze ponieważ przestał płakać. Teraz patrzył na mnie swoimi oczkami. Miały znany mi odcień zieleni.
Taki sam widziałem codziennie w lustrze.
- Co robisz?- Dziecko, pamiętaj, że trzymasz dziecko.
- Ja... nie chciałem, ale on.. płakał, a nikt nie przyszedł, więc...- zabrała mi dziecko i ucałowała, po czym odłożyła do łóżeczka. patrzyła na mnie przez kilka minut, sekund, sam już nie wiem, a potem rzuciła mi się na szyję.
- Tęskniłam.
- Ja też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.

***************

-  Cześć Kendall!
- Do następnego!- machnąłem im na pożegnanie i wyszedłem z salonu, a Katelyn i Ian odprowadzili mnie do drzwi. Było już około 20, niby wcześnie, ale musiałem już wracać do Lilly.
-  Przyjadę po ciebie pojutrze w południe, ok?
- Dobrze.- pocałowała mnie w policzek i pomachała ręką dziecka.
- Pa!- Wsiadłem w auto i odjechałem. Kiedy dotarłem pod dom, stało tam inne auto. No to super

************

Jejku jest rozdział!
Potrzebowałam takiej przerwy
Ale wracam!

piątek, 17 kwietnia 2015

#24

Chłodny wiatr muskał moje nagie ramiona i sprowadzał moje włosy na twarz. W ciemnej uliczce jedyne co widziałam to jego oczy, które świecił z pożądania. Nie miałam na nic siły, ledwo trzymałam się na nogach stojąc pod betonową ścianą. Jego wielkie, brudne ręce odwróciły mnie przodem do muru i brutalnie ściągnęły moje legginsy wraz z majtkami. Wiedział jak słaba jestem, był świadom tego, że ledwo trzymam się na nogach. 
- tęskniłaś?- ochrypły głos sprawił, że zaczęłam płakać. Uświadomiłam sobie, że to dzieje się naprawdę. Jego dwa palce weszły we mnie gwałtownie, a ja pisnęłam z bólu.- zdradziłaś mnie?- pociągnął za moje włosy- ty dziwko. - usłyszałam jak rozpina rozporek i zaraz po tym poczułam go w sobie. Płakałam bez przerwy, nie wiedziałam co robić. Czekałam. Czekałam aż skończy i zostawi mnie w spokoju. W tym momencie usłyszałam chrząknięcie. Ktoś stał za nami. Mężczyzna popchnął mnie w bok i odwrócił się do niego. Jednak przyszedł, znalazł mnie, zaraz to wszystko się skończy... wszystko widzę jak przez mgłę, zaczynam odlatywać, ostatnie co pamiętam to głośny strzał.


Budzę się w moim łóżku cała zalana potem, Kendall leży obok mnie i śpi. Mam problemy z oddychaniem, krótkie urywane oddechy nie dają zbyt dużo powietrza. Kendall budzi się i bierze mnie w swoje ramiona, zaczęłam się uspokajać, mój oddech wrócił do normy.
- znów ten sen?
- tak- pociągnęłam nosem- czy on kiedykolwiek mnie zostawi?
- obiecuję ci, że tak, Katelyn, ale ty też musisz to zostawić za sobą...
- myślisz, że nie chcę?
- wiem, ze chcesz, ale musisz to wymazać z pamięci, rozumiesz? Usuń ten dzień ze swojego życia.
- mhm...- mruknęłam i odwróciłam się na bok
- śpij dobrze skarbie, Jestem tutaj.
***
Na szybach samochodu co chwila pojawiały się nowe krople deszczu. Czarny Jeep sunął cicho po drodze od czasu do czasu rozchlapując jakąś kałużę. Taka pogoda ma się utrzymać do końca tygodnia, jak dla mnie świetnie. Kiedy wszyscy chowają się w swoich domach, ja spaceruję najdłużej jak tylko mogę. Skupiam się na szumie deszczu i idę przed siebie wyłączona ze wszystkich myśli.
- Jesteśmy- głos Kendalla rozpędza moje myśli i przywraca do rzeczywistości. Dzwonię do drzwi mojego domu, ale nikt nie otwiera. Wyciągam klucze i przekręcam je w zamku. Nie wiem dlaczego, ale liczyłam na to, że się z nimi zobaczę. Trudno. Mocno otupuję buty przed wejściem i kieruję się w stronę mojego pokoju. Rzucam granatową torbę na łóżko i pakuję do niej większość moich ubrań, biżuterię, trochę książek, kilka zdjęć oraz wszystkie rzeczy, które nie powinny zostać znalezione przez moją rodzinę. Pakuję do kosmetyczki wszystkie rzeczy z łazienki i dopakowuję ją do walizki.
- gotowe!- krzyczę do Kendalla, który miał zostawić wiadomość dla moich rodziców o tym, że żyję. Szybko znajduje się w moim pokoju i zabiera razem z Lilly moje rzeczy. Uśmiecha się pocieszająco i wyciąga rękę dając mi znać, że na nas już pora. Szybko wychodzę i pakuję się z powrotem do auta.
Włączam radio i zaraz tego żałuję. "...zwłoki mężczyzny, który niedawno wyszedł z więzienia..." czerwony guzik znów przywraca ciszę w aucie. Ręka Kendalla ściska moja nogę w pocieszającym geście. Wzdycham i wyglądam przez okno, kilko dzieci skacze z kałuży do kałuży nie przejmując się krzykami swoich zdenerwowanych mam. Jestem ciekawa czy ja kiedykolwiek też będę mamą. W tym momencie wydaje mi się to strasznie abstrakcyjne. Opieka nad Lilly to zupełnie co innego. Nie jestem jej matką i bez względu na to, ile czasu z nią spędzę, nigdy nią nie będę. Ona już zawsze będzie sierotą.

*


moje życie byo spokojniejsze niż kiedykolwiek. z kendallem byłam szczęśliwa i bezpieczna, wiedziałam to. wspierał mnie kiedy miałam gorsze dni, pomagał i chciał wyręczyć we wszystkim. czasami wpada do nad dustin, ale kendall już wyplątał się ze spraw narkotykowych. wszystko układało się idealnie do 29 listopada. nie wiem, dlaczego zapamiętałam tę datę tak dokładnie, ale wiem, że był to jeden z gorszych dni w moim życiu.
- katelyn, muszę ci coś powiedzieć- spojrzałam na niego podejrzliwie, przerywając jedzenie obiadu.- wyjeżdżam.
- i?
- em, jadę sam, znaczy się z Lilly.
- nadal nie rozumiem.
- nie wiem kiedy wrócę.- zatkało mnie. Mam tak żyć sama? Bez niego?
- po co tam jedziesz? I w ogóle gdzie?
- nic ważnego... będę w Nowym Jorku. Ale będziemy regularnie rozmawiać, obiecuję
- nic ważnego?- zapytałam zirytowana- nie możesz mi powiedzieć?
- stare sprawy, na prawdę, głupia sprawa.
- tak głupia, że zmieniasz Lilly szkołę.
- nie chcę jej zostawić samej.
- a ja!? Przecież ja tu będę.
- chyba nie myślałaś, że pozwolę ci mieszkać samej.
- to co mam zrobić!?
- wracasz do taty.
- nie ma mowy, nie wrócę tam!
- nie krzycz.
- jak mam nie krzyczeć, kiedy mówisz mi takie rzeczy!?- wstałam od stołu i skierowałam sie w stronę drzwi. Włożyłam buty, kurtkę i wyszłam. "nie wiem kiedy wrócę".
**********
rozdział krótki i słaby, ale chciałam żeby w końcu się pojawił. No i jest.

jak już niektórzy wiedzą, zamierzam zamknąć bloga, ale jeszcze nie jestem pewna. Napiszę jeszcze epilog, ale jeśli będziecie chcieli sie czegoś dowiedzieć na temat opowiadania, Katelyn i Kendalla, napiszcie w komentarzu :)

wtorek, 3 lutego 2015

#23


- Katelyn!- Lilly wskoczyła mi na ręce

- Cześć! Jejku jaka ty ciężka! Jest Kendall?- kiwnęła głową i zeszła z moich rąk 
- Przed chwilą wrócił
- A gdzie pojechał? 
- Odwiózł Mike'a na lotnisko bo musiał iść do szkoły
- I byłaś sama? 
- Nie, Kendall pozwolił mi zostać u mojej nowej koleżanki! Lucy ma małe kotki, wiesz? I bawiłyśmy się z nimi, a potem jej mama zrobiła nam lody z posypką i było super!- uśmiechnęłam się, Lilly jest najbardziej uroczym dzieckiem na świecie- zostajesz na noc?- szturchnęła moją torbę
- Tak, zostaję. Cieszysz się?
- Nie.- zrobiła obrażoną minę
- Myślałam, że mnie lubisz.
- No ale i tak będziesz spała z Kendallem i nie będziecie się ze mną bawili.- skrzyżowała ręce
- Jeśli chcesz możemy dziś gdzieś wyjść
- Tak!? To super! A programy w kosza!?- zaczęła skakać po pokoju
- Jasne! 
- Chodź pokażę ci moje nowe ubrania!- Lilly już przed śmiercią Kathy chodziła na różne castingi i sesje zdjęciowe, po pół roku przerwy Kendall zdecydował, że jeżeli ona to lubi, to nie będzie jej tego zabraniał. Bardzo często wpadają jej z tego ubrania i oczywiście, zawsze potem razem je oglądamy
- Lilly, potem jej pokażesz, co? Idź obejrzeć bajkę- wyszedł z łazienki z mokrymi włosami susząc je recznikiem- cześć kochanie- pocałował mnie w usta delikatnie przygryzając moją dolną wargę. Wiedział, że bardzo to lubiłam. A co do tego, kiedy tak bardzo się do siebie zbliżyliśmy to muszę przyznać, że nawet nie wiem. Pewnego dnia na przywitanie pocałował mnie, zamiast typowego przytulenia i potem robił tak zawsze. Kiedy Lilly zobaczyła sposób w jaki się całujemy zaczęła bić swojego brata po nogach protestując 
- Nie! nie! nie! Idziemy pograć! Będziecie mieli całą noc na to co robią dorośli w nocy!
- A wiesz co robią dorośli w nocy?- blondyn zapytał uśmiechając się podstępnie- Zastanawiają się jak pozbyć się tego potwora z twojej szafy
- Myślałam, że uprawiają sex.- wzruszyła ramionami i pobiegła do swojego pokoju. 
- Masz bardzo mądrą siostrę.
cmoknęłam go w policzek i poszłam do Lilly. Pomogłam jej się przebrać w dużą biała koszulkę i dresy, po czym spięłam jej włosy. Na boisku spędziliśmy jakieś dwie godziny, a potem kupiliśmy lody i spacerowaliśmy po plaży znajdującej się kilka minut od nowego domu Kendalla. Pierwszy rok po całym tym wydarzeniu był najgorszym rokiem jaki przeżył. Kendall musiał prawie sam dać sobie radę ze spłatą długów swojego ojca, załatwieniem praw do Lilly, wyplątaniem się z narkotyków i jednoczesnym niezaniedbywanie​m siostry. Ich dziadkowie nie żyją, a siostra ojca nigdy nie przyznawała się do swojej rodziny, a w szczególności brata. Kendall i Mike byli sami. No teoretycznie mieli też mnie, lecz jedyne co mogłam zrobić to pilnowanie Lilly. Blondyn bał się jednak zostawiać mnie samą, ostatnimi czasy strasznie kłóciłam się z Loganem i byłam uh, lekko podłamana i jakoś tak wyszło, że schudłam dziesięć kilo.
***
Tego dnia pokłóciłam się nie tylko z moim bratem. Logan powiedział rozdzicom, że mój chłopak handluje narkotykami i prawie nigdy nie trzeźwieje. Dostałam 'dożywotni zakaz spotkania się z tym ćpunem, alkoholikiem, menelem, (i jak się właśnie dowiedziałam) despotą" to oczywiste, że się zbuntowałam. U Kendalla było mnóstwo moich ubrań. Sięgnęłam tylko po torebkę do której włożyłam mój rozładowany telefon i ładowarkę po czym wcisnęłam na nogi moje szare coverse za kostkę.
- Jeśli teraz wyjdziesz, nie masz po co wracać- nie mogłam uwierzyć, że mój ojciec powiedział mi to prosto w twarz, miałam ochotę się rozpłakać. Szybko wyszłam z domu i głośno trzasnęłam drzwiami. Moja czarna koszulka powiewała na zimnym powietrzu. Potarłam ręką ramię w celu rozgrzania go, ale to nic nie dało. Nawet nie myślałam o tym co robię. Automatycznie skręcałam w znane ulice, którymi chodzę codziennie. Jedyną różnicą było to, że teraz było ciemno. Cholera. Pokonując metr za metrem, ludzi było coraz mniej. Cholera cholera cholera. Przystanęłam na chwilę by zawiązać sznurówkę. Minęła mnie jakąś zakochana para, a za mną stał tylko jakiś mężczyzna szukający czegoś w telefonie. Ruszyłam przed siebie dumna ze swojego zagrania, ale znów nie byłam sama. Kroki za mną przyspieszały gdy ja przyspieszałam, ale ani trochę nie zwalniały kiedy ja zwalniałam. Zostało mi jeszcze jakieś dziesięć minut drogi. Zabije mnie, zabije. Po chwili obydwoje biegliśmy. Płuca zaczęły mnie piec z braku tlenu, a nogi same się zginały, ale biegłam. Poddałam się. Stałam na chodniku i dyszałam. Kroki za mną były coraz bliżej. W moim gardle pojawiła się wielka gula. Mój napastnik zaszedł mnie od tyłu i jedną ręką złapał mnie za nadgarstek, a drugą założył mi pod szyją, czułam zimny metal przy skórze; miał nóż. Po chwili do mojego nosa doszedł specyficzny zapach dochodzący z jego ręki. Po moim policzku popłynęła samotna łza. Chciałam żeby to już był koniec. Zamknęłam oczy, a kilka oddechów później straciłam nad sobą panowanie.
Zemdlałam.
***

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą śpiącego Kendalla. Ale w tym momencie nie był dla mnie moim chłopakiem Kendallem. Był mężczyzną, dużym facetem mającym nade mna przewagę fizyczną. Wydarzenia z wczoraj przeleciały mi szybko przez głowę. Zostałam wykorzystana. On po mnie wrócił. Zawałam się z łóżka, ale blondyn zrobił to zaraz po mnie. Wyglądało to tak, jak by był ustawiony na jakiś tryb czuwania.
- Katelyn...- zaczął, a ja nerwowo zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym się obronić. Nic z tego. 
- Przepraszam, przepraszam za wszystko, ale nic mi nie rób- szlochałam- odejdź, odejdź- cofałam się z każdym jego krokiem w moja stronę. W końcu uderzyłam w ścianę. Podchodził do mnie powoli, z wyciągniętymi ramionami
- nie zrobię ci krzywdy. Cśś...- oparłam się o ścianę i zjechałam po niej siadając na podłodze. Zwinęłam się w kłębek i płakałam. Bałam się go. Mówił coś do mnie ale nie rejestrowałam jego słów. Wcisnęłam głowę między kolana i płakałam odtwarzając wydarzenia z wczoraj. Dlaczego akurat ja? To jest jakiś pieprzony koszmar!- rozumiesz, kochanie? - Siedział obok mnie ściągając koc z łóżka, następnie owijając go za moimi plecami - Spokojnie kochanie- jego ręką mocno pocierala moje plecy. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i płakałam, nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale kiedy podnieśliśmy się z podłogi i poszliśmy do kuchni zegar wybił dwunastą. Lilly siedziała na kanapie przed telewizorem w swojej piżamce jedząc czipsy i popijając wszystko colą. W domu panował nieporządek. Brudne ubrania walały się po podłodze, a meble przykrywał kurz. 
- Brudno tutaj
- Tak jakoś wyszło, zaraz to posprzątam.
- Nie, ja to zrobię
- Katelyn jestes gościem w moim domu i...
- Tak, jestem gościem, który ma w szafie swoje ubrania.- na nasze twarze wkradły się małe uśmiechy
- rób co chcesz.- szybko pobiegłam się przebrać w coś luźniejszego i zabrałam do pracy. Po godzinie udało mi się pozbierać brudne ubrania i wyciągnąć cały syf z szafy Kendalla, 
wstawiłam pranie i ruszyłam ścierać kurze. Mimo tego, że był marzec musieliśmy otworzyć wszystkie okna ponieważ kurz, który zaczął się unosić w powietrzu sprawiał, że zaczęliśmy kichać jedno po drugim. Po dwóch godzinach pracy wszystko lśniło, oprócz kuchni, w której Kendall przyrządzał z Lilly, warzywa na patelnię. Ta potrawa chyba przerosła jego umiejętności, ponieważ skończyło się na tym, że ja gotowałam, a oni nakryli do stołu. Kiedy zjedliśmy poszliśmy umyć naczynia. Wszystko skończyło się tak, że żadne z nas nie było suche. Kendall obiecał, że wszystko posprząta, a ja poszłam rozczesać włosy Lilly, które poskręcały się od piany. Kiedy ona została w swoim pokoju by się bawić, ja poszłam poszukać blondyna by z nim porozmawiać.
- Kendall!
- Tu jestem!- jego głos dochodził z zewnątrz. Stał w otwartych drzwiach wpatrując się jak krople deszczu powoli zaczynają spadać na ziemię. 
- Wydaje mi się, że... Że chyba powinniśmy porozmawiać- zaczęłam bawić się sznurkami moich dresów- o tym co się stało wczoraj
- Jeśli tylko chcesz, kochanie.- podeszłam do niego bliżej i wcisnęłam mu się pod ramię.
- Bo wczoraj... Zanim to wszystko...- głos zaczął mi się trząść
- Zaczekaj tutaj- pobiegł po coś i za chwilę wrócił z dwoma kieliszkami wódki.- będzie łatwiej.- szybko wypiłam obydwa i kontynuowałam
- Więc pokłóciłam się z rodzicami... O ciebie...- uśmiechnął się lekko- i ogólnie to ojciec mi powiedział, że jak wyjde się z tobą spotkać to już mogę nie wracać- powiedziałam na jednym oddechu.- no to wyszłam z domu i chciałam do ciebie iść, chciałam zadzwonić, ale mój telefon...- czułam gulę w gardle
- Spokojnie, cśś- wtuliłam głowę w jego tors i szlochając mówiłam
- On był rozładowany! I ja się bałam... I on za mna biegł... Chciał się zemścić, że wtedy go wydałam... No i wtedy zemdlałam i jak się obudziłam to on już- nie potrafiłam opisać dźwięku jaki ze mnie wyszedł. Był to pisk zmieszany z płaczem i odgłosem bólu.- wcale nie chciałam... Przepraszam... 
- Wiem, że nie chciałaś- pogładził ręką moje włosy- chodź, robi się zimno, chcesz coś zjeść? 
- Nie. Chcę iść spać. 
- Prześpij się, a wieczorem pojedziemy po twoje rzeczy
- Co?- pociągnęłam nosem
- Zamieszkasz ze mną, i tak miałem ci to zaproponować już wcześniej.
- To nie będzie problem?
- Oczywiście, że nie kochanie.- pocałował mnie w głowę i odprowadził do sypialni.- może nie jest to najlepsze pytanie, ale... Czy on zabrał ci dziewictwo?- powiedzieć mu czy jednak nie?
- Nie
- W takim razie kto?- wyprostował się i zmarszczył brwi
- Nie ważne. Idę spać
- Mam jeszcze kilka pytań
- Idę spać.
- Nie chcesz jechać do szpitala?
- Po co?
- Na badania? 
- Przestań, to był tylko seks, znaczy przyjemny tylko dla jednej ze stron, ale...- oczy mnie piekły
- na litość boską! Nie mów w ten sposób!
- Idę spać.
***************
ok czuję, że zjebałam ten rozdział
wstawiam na szybko bo dziś o 0:48 mam autobus i jadę sobie w góry na narty :D 
a wy macie, mieliście czy będziecie mieć ferie?

do następnego :)

(muszę przypominać, że komentarze to strasznie duża motywacja?)