środa, 17 czerwca 2015

#25

"Trzecie mieszkanie od skrzyżowania w Kolorowych Szeregowcach." Nie mogłem powstrzymać się od ciągłego szeptania pod nosem.
- "Niektórzy pojawiają się znienacka, mącą w naszych sercach, a potem znikają bez pożegnań"- spojrzałem na moją siostrę siedzącą na tylnym siedzeniu, z zapałem czytała na głos. Nie mam pojęcia dlaczego upodobała sobie właśnie tę książkę. Ja nienawidziłem Małego Księcia, ale teraz rozumem, że nigdy nie chciałem jej lubić. Nie rozumiałem dlaczego po prostu nie znajdzie sobie znajomych, albo pobawi się i zapomni o tych wszystkich baobabach; przecież w okół jest tyle innych planet. Chyba dopiero teraz do niej dorosłem.- przegapiłeś
- Co?
- "Trzecie mieszkanie od skrzyżowania w Kolorowych Szeregowcach"
- Cholera.- szybko zjechałem z drogi i stanąłem na pierwszym lepszym miejscu parkingowym.- zaraz wracam, zaczekaj tutaj.
- mhm...- zamknąłem za sobą drzwi i pobiegłem do dobrego mieszkania. Szybko pokonałem cztery schodki i bez zastanowienia zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili ciszy zamki zaczęły się przekręcać i znów mogłem ją zobaczyć, moją Katelyn.
- Co tutaj robisz?- nie spodziewałem się tego, myślałem raczej, że mnie przytuli, pocałuje, ale ona... wcale mnie nie chciała.
- Wróciłem.
- Zdążyłam zauważyć.- nie wiedziałem co powiedzieć, jeszcze nigdy nie była taka opryskliwa w stosunku do mnie.- Czego chcesz do cholery?- dlaczego ona się tak denerwuje?
- Może pojedziemy gdzieś, pogad...- a myślałem, że gorzej być nie może. Obok Mojej Katelyn stał James. I nie zgadniecie, trzymał dziecko.- Chyba przeszkodziłem. Sorry.- odwróciłem się na pięcie i włożyłem ręce w kieszenie. Miałem zacząć schodzić kiedy dziecko zaczęło płakać, odwróciłem się, ale zaraz tego żałowałem. James podał jej malucha i objął dziewczynę.
To ja powinienem być na jego miejscu.

*******

- Kendall, czytasz tę samą stronę drugi raz.
- Jestem zmęczony, już dawno powinnaś spać.
- Nie mogę zasnąć. W Europie jest dopiero południe.
- Nie jesteśmy już w Europie.
- Mimo, że bardzo tego chcesz?
- Nie mądruj się, nic nie wiesz.
- Wiem bardzo dużo. Na przykład, wiem, że Julia przyjedzie do ciebie z Jasonem na weekend.
- Słuchałaś moją pocztę?
- Znaczy się nie twoją tylko Macy miała do mnie zadzwonić i ja chciałam sprawdzić czy... ała, przestań to boli!- nawet nie zdawałem sobie sprawy jak mocno trzymam jej ramię, ale byłem tak wściekły, że nie mogłem puścić.- AŁA!
- Co jest?
- Spadaj Dus.
- Ej- wyprostował moje palce na ramieniu Lilly- przestań.
- Kurwa.- moja siostra przeze mnie płacze, no świetnie. Wyszedłem  z pokoju i walnąłem się na kanapę.
- Co ci odwala? Nigdy taki nie byłeś, stary.
- Sam nie wiem, wkurzyłem się.
- Tyle to widziałem. Przyznaj, to Katelyn.
- Przecież to nie jej wina, że sobie ułożyła życie z idealnym facetem.
- Zawsze może z nim zerwać, może wiesz, chciała się komuś wypłakać i jakoś tak wyszło...
- Tak, a dziecko wyrzuci do oceanu i o nim zapomni.
- Dziecko?
- Pominąłem ten mało znaczący fakt, ale jak już wiesz, ma dziecko.
- Ile ma lat? Widziałeś je?
- Może kilka miesięcy.
- A nie pomyślałeś, że to twoje dziecko? Wiesz, że nie lubię takich ckliwych gadek, ale stary, Katelyn nie jest taka.- poklepał mnie po ramieniu i wrócił do swojego pokoju.

******

Dziś pójdzie mi lepiej, musi. Porozmawiam z nią na spokojnie i wszystko się ułoży. Odetchnąłem i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył James.
- Cześć, mogę?
- Jasne.- był dziwnie miły. Nie próbował mnie zatrzymać. Muszę przyznać, że na początku obawiałem się, że chce mnie napaść, zabić czy coś, ale wydaje mi się, że ten rok zrobił bardzo dużą różnicę. Dorośliśmy.- Tylko nie jesteś dziś jedynym gościem... Może najpierw ją uprzedzę...
- Jak uważasz.- kiedy odszedł zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Było idealne dla młodej pary. Skromne, z dwoma pokojami i kuchnią. Z drzwi przede mną zaczął się rozlegać płacz. Nie chciałem wyjść na kogoś kto grzebie innym po domu bez ich gody, ale, co miałem zrobić? James nie wracał. Delikatnie uchyliłem drzwi i zobaczyłem pokoik z dwoma łóżkami. Jedno małżeńskie, a drugie malutkie, dla niemowlaka. W pokoju nie było zbyt wiele rzeczy dla dzieci. Może ona nie chce tu zostać na zawsze? Może liczy na powrót do domu? Podszedłem do dziecka i wziąłem je na ręce. Nad nim namalowano imię "Ian", uśmiechnąłem się do Iana i zacząłem nieporadnie nim bujać, ale chyba było w miarę dobrze ponieważ przestał płakać. Teraz patrzył na mnie swoimi oczkami. Miały znany mi odcień zieleni.
Taki sam widziałem codziennie w lustrze.
- Co robisz?- Dziecko, pamiętaj, że trzymasz dziecko.
- Ja... nie chciałem, ale on.. płakał, a nikt nie przyszedł, więc...- zabrała mi dziecko i ucałowała, po czym odłożyła do łóżeczka. patrzyła na mnie przez kilka minut, sekund, sam już nie wiem, a potem rzuciła mi się na szyję.
- Tęskniłam.
- Ja też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.

***************

-  Cześć Kendall!
- Do następnego!- machnąłem im na pożegnanie i wyszedłem z salonu, a Katelyn i Ian odprowadzili mnie do drzwi. Było już około 20, niby wcześnie, ale musiałem już wracać do Lilly.
-  Przyjadę po ciebie pojutrze w południe, ok?
- Dobrze.- pocałowała mnie w policzek i pomachała ręką dziecka.
- Pa!- Wsiadłem w auto i odjechałem. Kiedy dotarłem pod dom, stało tam inne auto. No to super

************

Jejku jest rozdział!
Potrzebowałam takiej przerwy
Ale wracam!

piątek, 17 kwietnia 2015

#24

Chłodny wiatr muskał moje nagie ramiona i sprowadzał moje włosy na twarz. W ciemnej uliczce jedyne co widziałam to jego oczy, które świecił z pożądania. Nie miałam na nic siły, ledwo trzymałam się na nogach stojąc pod betonową ścianą. Jego wielkie, brudne ręce odwróciły mnie przodem do muru i brutalnie ściągnęły moje legginsy wraz z majtkami. Wiedział jak słaba jestem, był świadom tego, że ledwo trzymam się na nogach. 
- tęskniłaś?- ochrypły głos sprawił, że zaczęłam płakać. Uświadomiłam sobie, że to dzieje się naprawdę. Jego dwa palce weszły we mnie gwałtownie, a ja pisnęłam z bólu.- zdradziłaś mnie?- pociągnął za moje włosy- ty dziwko. - usłyszałam jak rozpina rozporek i zaraz po tym poczułam go w sobie. Płakałam bez przerwy, nie wiedziałam co robić. Czekałam. Czekałam aż skończy i zostawi mnie w spokoju. W tym momencie usłyszałam chrząknięcie. Ktoś stał za nami. Mężczyzna popchnął mnie w bok i odwrócił się do niego. Jednak przyszedł, znalazł mnie, zaraz to wszystko się skończy... wszystko widzę jak przez mgłę, zaczynam odlatywać, ostatnie co pamiętam to głośny strzał.


Budzę się w moim łóżku cała zalana potem, Kendall leży obok mnie i śpi. Mam problemy z oddychaniem, krótkie urywane oddechy nie dają zbyt dużo powietrza. Kendall budzi się i bierze mnie w swoje ramiona, zaczęłam się uspokajać, mój oddech wrócił do normy.
- znów ten sen?
- tak- pociągnęłam nosem- czy on kiedykolwiek mnie zostawi?
- obiecuję ci, że tak, Katelyn, ale ty też musisz to zostawić za sobą...
- myślisz, że nie chcę?
- wiem, ze chcesz, ale musisz to wymazać z pamięci, rozumiesz? Usuń ten dzień ze swojego życia.
- mhm...- mruknęłam i odwróciłam się na bok
- śpij dobrze skarbie, Jestem tutaj.
***
Na szybach samochodu co chwila pojawiały się nowe krople deszczu. Czarny Jeep sunął cicho po drodze od czasu do czasu rozchlapując jakąś kałużę. Taka pogoda ma się utrzymać do końca tygodnia, jak dla mnie świetnie. Kiedy wszyscy chowają się w swoich domach, ja spaceruję najdłużej jak tylko mogę. Skupiam się na szumie deszczu i idę przed siebie wyłączona ze wszystkich myśli.
- Jesteśmy- głos Kendalla rozpędza moje myśli i przywraca do rzeczywistości. Dzwonię do drzwi mojego domu, ale nikt nie otwiera. Wyciągam klucze i przekręcam je w zamku. Nie wiem dlaczego, ale liczyłam na to, że się z nimi zobaczę. Trudno. Mocno otupuję buty przed wejściem i kieruję się w stronę mojego pokoju. Rzucam granatową torbę na łóżko i pakuję do niej większość moich ubrań, biżuterię, trochę książek, kilka zdjęć oraz wszystkie rzeczy, które nie powinny zostać znalezione przez moją rodzinę. Pakuję do kosmetyczki wszystkie rzeczy z łazienki i dopakowuję ją do walizki.
- gotowe!- krzyczę do Kendalla, który miał zostawić wiadomość dla moich rodziców o tym, że żyję. Szybko znajduje się w moim pokoju i zabiera razem z Lilly moje rzeczy. Uśmiecha się pocieszająco i wyciąga rękę dając mi znać, że na nas już pora. Szybko wychodzę i pakuję się z powrotem do auta.
Włączam radio i zaraz tego żałuję. "...zwłoki mężczyzny, który niedawno wyszedł z więzienia..." czerwony guzik znów przywraca ciszę w aucie. Ręka Kendalla ściska moja nogę w pocieszającym geście. Wzdycham i wyglądam przez okno, kilko dzieci skacze z kałuży do kałuży nie przejmując się krzykami swoich zdenerwowanych mam. Jestem ciekawa czy ja kiedykolwiek też będę mamą. W tym momencie wydaje mi się to strasznie abstrakcyjne. Opieka nad Lilly to zupełnie co innego. Nie jestem jej matką i bez względu na to, ile czasu z nią spędzę, nigdy nią nie będę. Ona już zawsze będzie sierotą.

*


moje życie byo spokojniejsze niż kiedykolwiek. z kendallem byłam szczęśliwa i bezpieczna, wiedziałam to. wspierał mnie kiedy miałam gorsze dni, pomagał i chciał wyręczyć we wszystkim. czasami wpada do nad dustin, ale kendall już wyplątał się ze spraw narkotykowych. wszystko układało się idealnie do 29 listopada. nie wiem, dlaczego zapamiętałam tę datę tak dokładnie, ale wiem, że był to jeden z gorszych dni w moim życiu.
- katelyn, muszę ci coś powiedzieć- spojrzałam na niego podejrzliwie, przerywając jedzenie obiadu.- wyjeżdżam.
- i?
- em, jadę sam, znaczy się z Lilly.
- nadal nie rozumiem.
- nie wiem kiedy wrócę.- zatkało mnie. Mam tak żyć sama? Bez niego?
- po co tam jedziesz? I w ogóle gdzie?
- nic ważnego... będę w Nowym Jorku. Ale będziemy regularnie rozmawiać, obiecuję
- nic ważnego?- zapytałam zirytowana- nie możesz mi powiedzieć?
- stare sprawy, na prawdę, głupia sprawa.
- tak głupia, że zmieniasz Lilly szkołę.
- nie chcę jej zostawić samej.
- a ja!? Przecież ja tu będę.
- chyba nie myślałaś, że pozwolę ci mieszkać samej.
- to co mam zrobić!?
- wracasz do taty.
- nie ma mowy, nie wrócę tam!
- nie krzycz.
- jak mam nie krzyczeć, kiedy mówisz mi takie rzeczy!?- wstałam od stołu i skierowałam sie w stronę drzwi. Włożyłam buty, kurtkę i wyszłam. "nie wiem kiedy wrócę".
**********
rozdział krótki i słaby, ale chciałam żeby w końcu się pojawił. No i jest.

jak już niektórzy wiedzą, zamierzam zamknąć bloga, ale jeszcze nie jestem pewna. Napiszę jeszcze epilog, ale jeśli będziecie chcieli sie czegoś dowiedzieć na temat opowiadania, Katelyn i Kendalla, napiszcie w komentarzu :)

wtorek, 3 lutego 2015

#23


- Katelyn!- Lilly wskoczyła mi na ręce

- Cześć! Jejku jaka ty ciężka! Jest Kendall?- kiwnęła głową i zeszła z moich rąk 
- Przed chwilą wrócił
- A gdzie pojechał? 
- Odwiózł Mike'a na lotnisko bo musiał iść do szkoły
- I byłaś sama? 
- Nie, Kendall pozwolił mi zostać u mojej nowej koleżanki! Lucy ma małe kotki, wiesz? I bawiłyśmy się z nimi, a potem jej mama zrobiła nam lody z posypką i było super!- uśmiechnęłam się, Lilly jest najbardziej uroczym dzieckiem na świecie- zostajesz na noc?- szturchnęła moją torbę
- Tak, zostaję. Cieszysz się?
- Nie.- zrobiła obrażoną minę
- Myślałam, że mnie lubisz.
- No ale i tak będziesz spała z Kendallem i nie będziecie się ze mną bawili.- skrzyżowała ręce
- Jeśli chcesz możemy dziś gdzieś wyjść
- Tak!? To super! A programy w kosza!?- zaczęła skakać po pokoju
- Jasne! 
- Chodź pokażę ci moje nowe ubrania!- Lilly już przed śmiercią Kathy chodziła na różne castingi i sesje zdjęciowe, po pół roku przerwy Kendall zdecydował, że jeżeli ona to lubi, to nie będzie jej tego zabraniał. Bardzo często wpadają jej z tego ubrania i oczywiście, zawsze potem razem je oglądamy
- Lilly, potem jej pokażesz, co? Idź obejrzeć bajkę- wyszedł z łazienki z mokrymi włosami susząc je recznikiem- cześć kochanie- pocałował mnie w usta delikatnie przygryzając moją dolną wargę. Wiedział, że bardzo to lubiłam. A co do tego, kiedy tak bardzo się do siebie zbliżyliśmy to muszę przyznać, że nawet nie wiem. Pewnego dnia na przywitanie pocałował mnie, zamiast typowego przytulenia i potem robił tak zawsze. Kiedy Lilly zobaczyła sposób w jaki się całujemy zaczęła bić swojego brata po nogach protestując 
- Nie! nie! nie! Idziemy pograć! Będziecie mieli całą noc na to co robią dorośli w nocy!
- A wiesz co robią dorośli w nocy?- blondyn zapytał uśmiechając się podstępnie- Zastanawiają się jak pozbyć się tego potwora z twojej szafy
- Myślałam, że uprawiają sex.- wzruszyła ramionami i pobiegła do swojego pokoju. 
- Masz bardzo mądrą siostrę.
cmoknęłam go w policzek i poszłam do Lilly. Pomogłam jej się przebrać w dużą biała koszulkę i dresy, po czym spięłam jej włosy. Na boisku spędziliśmy jakieś dwie godziny, a potem kupiliśmy lody i spacerowaliśmy po plaży znajdującej się kilka minut od nowego domu Kendalla. Pierwszy rok po całym tym wydarzeniu był najgorszym rokiem jaki przeżył. Kendall musiał prawie sam dać sobie radę ze spłatą długów swojego ojca, załatwieniem praw do Lilly, wyplątaniem się z narkotyków i jednoczesnym niezaniedbywanie​m siostry. Ich dziadkowie nie żyją, a siostra ojca nigdy nie przyznawała się do swojej rodziny, a w szczególności brata. Kendall i Mike byli sami. No teoretycznie mieli też mnie, lecz jedyne co mogłam zrobić to pilnowanie Lilly. Blondyn bał się jednak zostawiać mnie samą, ostatnimi czasy strasznie kłóciłam się z Loganem i byłam uh, lekko podłamana i jakoś tak wyszło, że schudłam dziesięć kilo.
***
Tego dnia pokłóciłam się nie tylko z moim bratem. Logan powiedział rozdzicom, że mój chłopak handluje narkotykami i prawie nigdy nie trzeźwieje. Dostałam 'dożywotni zakaz spotkania się z tym ćpunem, alkoholikiem, menelem, (i jak się właśnie dowiedziałam) despotą" to oczywiste, że się zbuntowałam. U Kendalla było mnóstwo moich ubrań. Sięgnęłam tylko po torebkę do której włożyłam mój rozładowany telefon i ładowarkę po czym wcisnęłam na nogi moje szare coverse za kostkę.
- Jeśli teraz wyjdziesz, nie masz po co wracać- nie mogłam uwierzyć, że mój ojciec powiedział mi to prosto w twarz, miałam ochotę się rozpłakać. Szybko wyszłam z domu i głośno trzasnęłam drzwiami. Moja czarna koszulka powiewała na zimnym powietrzu. Potarłam ręką ramię w celu rozgrzania go, ale to nic nie dało. Nawet nie myślałam o tym co robię. Automatycznie skręcałam w znane ulice, którymi chodzę codziennie. Jedyną różnicą było to, że teraz było ciemno. Cholera. Pokonując metr za metrem, ludzi było coraz mniej. Cholera cholera cholera. Przystanęłam na chwilę by zawiązać sznurówkę. Minęła mnie jakąś zakochana para, a za mną stał tylko jakiś mężczyzna szukający czegoś w telefonie. Ruszyłam przed siebie dumna ze swojego zagrania, ale znów nie byłam sama. Kroki za mną przyspieszały gdy ja przyspieszałam, ale ani trochę nie zwalniały kiedy ja zwalniałam. Zostało mi jeszcze jakieś dziesięć minut drogi. Zabije mnie, zabije. Po chwili obydwoje biegliśmy. Płuca zaczęły mnie piec z braku tlenu, a nogi same się zginały, ale biegłam. Poddałam się. Stałam na chodniku i dyszałam. Kroki za mną były coraz bliżej. W moim gardle pojawiła się wielka gula. Mój napastnik zaszedł mnie od tyłu i jedną ręką złapał mnie za nadgarstek, a drugą założył mi pod szyją, czułam zimny metal przy skórze; miał nóż. Po chwili do mojego nosa doszedł specyficzny zapach dochodzący z jego ręki. Po moim policzku popłynęła samotna łza. Chciałam żeby to już był koniec. Zamknęłam oczy, a kilka oddechów później straciłam nad sobą panowanie.
Zemdlałam.
***

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą śpiącego Kendalla. Ale w tym momencie nie był dla mnie moim chłopakiem Kendallem. Był mężczyzną, dużym facetem mającym nade mna przewagę fizyczną. Wydarzenia z wczoraj przeleciały mi szybko przez głowę. Zostałam wykorzystana. On po mnie wrócił. Zawałam się z łóżka, ale blondyn zrobił to zaraz po mnie. Wyglądało to tak, jak by był ustawiony na jakiś tryb czuwania.
- Katelyn...- zaczął, a ja nerwowo zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym się obronić. Nic z tego. 
- Przepraszam, przepraszam za wszystko, ale nic mi nie rób- szlochałam- odejdź, odejdź- cofałam się z każdym jego krokiem w moja stronę. W końcu uderzyłam w ścianę. Podchodził do mnie powoli, z wyciągniętymi ramionami
- nie zrobię ci krzywdy. Cśś...- oparłam się o ścianę i zjechałam po niej siadając na podłodze. Zwinęłam się w kłębek i płakałam. Bałam się go. Mówił coś do mnie ale nie rejestrowałam jego słów. Wcisnęłam głowę między kolana i płakałam odtwarzając wydarzenia z wczoraj. Dlaczego akurat ja? To jest jakiś pieprzony koszmar!- rozumiesz, kochanie? - Siedział obok mnie ściągając koc z łóżka, następnie owijając go za moimi plecami - Spokojnie kochanie- jego ręką mocno pocierala moje plecy. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i płakałam, nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale kiedy podnieśliśmy się z podłogi i poszliśmy do kuchni zegar wybił dwunastą. Lilly siedziała na kanapie przed telewizorem w swojej piżamce jedząc czipsy i popijając wszystko colą. W domu panował nieporządek. Brudne ubrania walały się po podłodze, a meble przykrywał kurz. 
- Brudno tutaj
- Tak jakoś wyszło, zaraz to posprzątam.
- Nie, ja to zrobię
- Katelyn jestes gościem w moim domu i...
- Tak, jestem gościem, który ma w szafie swoje ubrania.- na nasze twarze wkradły się małe uśmiechy
- rób co chcesz.- szybko pobiegłam się przebrać w coś luźniejszego i zabrałam do pracy. Po godzinie udało mi się pozbierać brudne ubrania i wyciągnąć cały syf z szafy Kendalla, 
wstawiłam pranie i ruszyłam ścierać kurze. Mimo tego, że był marzec musieliśmy otworzyć wszystkie okna ponieważ kurz, który zaczął się unosić w powietrzu sprawiał, że zaczęliśmy kichać jedno po drugim. Po dwóch godzinach pracy wszystko lśniło, oprócz kuchni, w której Kendall przyrządzał z Lilly, warzywa na patelnię. Ta potrawa chyba przerosła jego umiejętności, ponieważ skończyło się na tym, że ja gotowałam, a oni nakryli do stołu. Kiedy zjedliśmy poszliśmy umyć naczynia. Wszystko skończyło się tak, że żadne z nas nie było suche. Kendall obiecał, że wszystko posprząta, a ja poszłam rozczesać włosy Lilly, które poskręcały się od piany. Kiedy ona została w swoim pokoju by się bawić, ja poszłam poszukać blondyna by z nim porozmawiać.
- Kendall!
- Tu jestem!- jego głos dochodził z zewnątrz. Stał w otwartych drzwiach wpatrując się jak krople deszczu powoli zaczynają spadać na ziemię. 
- Wydaje mi się, że... Że chyba powinniśmy porozmawiać- zaczęłam bawić się sznurkami moich dresów- o tym co się stało wczoraj
- Jeśli tylko chcesz, kochanie.- podeszłam do niego bliżej i wcisnęłam mu się pod ramię.
- Bo wczoraj... Zanim to wszystko...- głos zaczął mi się trząść
- Zaczekaj tutaj- pobiegł po coś i za chwilę wrócił z dwoma kieliszkami wódki.- będzie łatwiej.- szybko wypiłam obydwa i kontynuowałam
- Więc pokłóciłam się z rodzicami... O ciebie...- uśmiechnął się lekko- i ogólnie to ojciec mi powiedział, że jak wyjde się z tobą spotkać to już mogę nie wracać- powiedziałam na jednym oddechu.- no to wyszłam z domu i chciałam do ciebie iść, chciałam zadzwonić, ale mój telefon...- czułam gulę w gardle
- Spokojnie, cśś- wtuliłam głowę w jego tors i szlochając mówiłam
- On był rozładowany! I ja się bałam... I on za mna biegł... Chciał się zemścić, że wtedy go wydałam... No i wtedy zemdlałam i jak się obudziłam to on już- nie potrafiłam opisać dźwięku jaki ze mnie wyszedł. Był to pisk zmieszany z płaczem i odgłosem bólu.- wcale nie chciałam... Przepraszam... 
- Wiem, że nie chciałaś- pogładził ręką moje włosy- chodź, robi się zimno, chcesz coś zjeść? 
- Nie. Chcę iść spać. 
- Prześpij się, a wieczorem pojedziemy po twoje rzeczy
- Co?- pociągnęłam nosem
- Zamieszkasz ze mną, i tak miałem ci to zaproponować już wcześniej.
- To nie będzie problem?
- Oczywiście, że nie kochanie.- pocałował mnie w głowę i odprowadził do sypialni.- może nie jest to najlepsze pytanie, ale... Czy on zabrał ci dziewictwo?- powiedzieć mu czy jednak nie?
- Nie
- W takim razie kto?- wyprostował się i zmarszczył brwi
- Nie ważne. Idę spać
- Mam jeszcze kilka pytań
- Idę spać.
- Nie chcesz jechać do szpitala?
- Po co?
- Na badania? 
- Przestań, to był tylko seks, znaczy przyjemny tylko dla jednej ze stron, ale...- oczy mnie piekły
- na litość boską! Nie mów w ten sposób!
- Idę spać.
***************
ok czuję, że zjebałam ten rozdział
wstawiam na szybko bo dziś o 0:48 mam autobus i jadę sobie w góry na narty :D 
a wy macie, mieliście czy będziecie mieć ferie?

do następnego :)

(muszę przypominać, że komentarze to strasznie duża motywacja?) 

piątek, 26 grudnia 2014

#22

Jestem świadoma, że rozdział wygląda jak połamany, przepraszam xx
**************************************************************************
W tym momencie wydawało mi się, że już teraz będzie dobrze. Nic bardziej błędnego. Tego samego dnia, brat Kendalla zadzwonił z ważną sprawą. Po kilku słowach wyszedł do łazienki, a gdy z niej wrócił jego oczy były czerwone, przestraszyłam się, nigdy go takiego nie widziałam. 

- Wszystko dobrze?- wstałam z łóżka i dotknęłam jego twarzy, ale on stracił moją dłoń. 
- Muszę jechać. 
- Coś się stało? Co powiedział Mike?
- Nic co powinnaś wiedzieć.-on musi być bipolarny to nie jest normalne.
- Chcę jechać z tobą. 
- To jedź. Masz dziesięć minut.- zdziwiło mnie to, że jednak pozwolił mi jechać, nic nie powiedziałam i zaczełam się ubierać. Wyciągnęłam z szafy czarne luźne spodnie i krótką bluzkę po czym pobiegłam do łazienki szybko się przebrać i poprawić włosy. Gdy wróciłam do pokoju Kendall siedział w tej samej pozycji, jak przed moim wyjściem. Stał i wpatrywał się w okno. Spojrzałam na zegarek, mam 5 minut. Niebo było wyjątkowo ciemne ja na ta porę roku, więc wzięłam ze sobą bluzę i czapkę z daszkiem. 
- Jestem gotowa.- poinformowałam go
- Weź trochę pieniędzy, zjemy na mieście, a ja nie wziąłem z domu za dużo.
- Oh, jasne- sięgnęłam do mojej kosmetyczki w której trzymałam moje wszystkie oszczędności i wyjęłam banknot stu dolarowy wkładając go do mojej torby z Adidasa. Kiedy zamknęłam szafę Kendall odetchnął, przetarł twarz i bez słowa ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. 
- Katelyn, zostajesz w domu.- Logan oczywiście nie odpuścił sobie chociaż jednej uwagi.
- Spierdalaj- mruknęłam i wyszłam za blondynem. Szybko wsiedliśmy w jego auto i wyjechaliśmy na drogę. Jechaliśmy kilka minut, ale cisza panującą między nami była strasznie niezreczna.- o czym myślisz?
- O tym, ze ciągle jadę z tobą
- To źle, ze tu jestem?
- Gdyby nie ty nawet nie starałbym się dojechać do tego pierdolonego szpitala bez wypadku.
- Oh- nie mogłam nic więcej z siebie wykrztusić. Po pierwsze jedziemy do szpitala. Po drugie Kendall zaczyna mieć myśli samobójcze. Świetnie. 
- A ty o czym myślisz?

- O niczym
- kłamiesz, zawsze o czymś się myśli.- zajechaliśmy na parkingu szpitala i udaliśmy się w stronę budynku zapominając o naszej rozmowie. Mike stał przy drzwiach i palił elektrycznego papierosa. Bracia bez słowa podali sobie ręce i poklepali po plecach. Za chwilę weszliśmy do budynku, a chłopcy kontynuowali swoją rozmowę.
- Lilly nic się nie stało, ma tylko kilka siniaków i zadrapań. Ale mama... jest w ciężkim stanie.- Nie znałam Kathy, ale musiała być wspaniałą kobietą, mimo wszystko dobrze wychowała swoje dzieci. To nie jest sprawiedliwe. Dopiero kogoś poznałam, a on ląduje w szpitalu.
- wchodzisz?- Kendall otworzył drzwi od sali na której leżało kilkoro dzieci. Nie lubiłam szpitali, ale trudno. Dzielnie kroczyłam obok łóżek i łóżeczek przy których pikały różne urządzenia.- Katelyn, zostań z Lilly, muszę iść coś załatwić.
- Um-ta, tak jasne.- ja opiekunka do dzieci haha. Lilly spała gdy Kendall i Mike odeszli od jej łóżka. Dziewczynka miała rękę w gipsie i kilka różowych plasterków na ciele. Byłam w trakcie czytania jakiegoś opowiadania, gdy mała otworzyła oczy. Była wystraszona.
- Co-co g-gdzie...
- Spokojnie...- dotknęłam jej ramienia i zaczęłam głaskać, ale to nic nie dało
- Mama, moja mama
- Mama jest na innej sali, spokojnie.- jej duże oczy wpatrywały się we mnie tak głęboko, że to bolało. Odwrociłam wzrok. Jej mała rączka złapała za moją w celu zwrócenia na siebie uwagi. Spojrzałam na nią, a ona wyciągnęła ręce w górę. Delikatnie uniosłam jej ciało i posadziłam na swoich kolanach uważając na wszystkie kabelki do których była podłączona.
- Do domu...
- Musisz najpierw wyzdrowieć Lilly.- z jej oczu poleciały pojedyncze łzy. Szybko je starła i pociągnęła nosem.- jak się czujesz?- chciałam zagadać, ale ona milczała. Przytuliłam ją mocniej do siebie i zaczęłam coś nucić. Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, trzy minuty? Pół godziny? Kiedy przestałam się ruszać, nucić i głaskać Lilly obok mnie stanął Mike.
- Wyjdź na korytarz, ja tu zostanę.
- Jasne.- Opuściłam dziecięca salę i wzrokiem odnalazłam Kendalla.
- To tak bardzo boli... Wtedy, kiedy musze na to patrzeć... Ta rodzina już dawno przestała być rodziną.- mówił zamyślony, ale wiedział, że stoję za nim. Spojrzał na mnie nagle, a jego oczy były wypełnione bólem.- Pojedziesz ze mną do domu?
- Em, tak, jasne.
- To chodź.
- Teraz?
- Tak, muszę wziąć wszystkie dokumenty i inne pierdoły, przy okazji zachaczymy o bar czy coś, jeszcze nic dziś nie jadłaś
- I co? Nie umrę.
- Nie udawaj głupiej, wiem o tobie wszystko. Nie pozwolę ci się krzywdzić.
- Skąd...
- Nieważne- wysiedliśmy przed McDonaldem a ja westchnęłam
- Mają tu bardzo kaloryczne jedzenie.- Kendall otworzył przede mną drzwi i nic nie odpowiedział. Jak na złość jedna kasa była wolna, od razu do niej podeszliśmy, a on zaczął składać zamówienie
- Trzy razy zestaw z hamburgerami i happy meal z nuggetsami.
- Jaka zabawka?- kendall rzucił okiem na gablotkę i wybrał jednego z misi.
- Em, trójka. Wszystko na wynos.- nawet nie zwracałam uwagi na cenę wyświetloną na małym monitorze tylko wręczyłam kasjerowi sto dolarów. Na nasze zamówienie czekaliśmy kilka minut, ale żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Wzięliśmy szare torby i wsiedliśmy do auta.
- Więc co z twoją mamą?- oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi, mogłam to przewidzieć.
- Wchodzsz ze mną do domu?
- Oh, jasne.- pobiegłam za nim i zamknęłam za sobą drzwi. Dom był wielki, największy w okolicy. Kendall wchodząc do domu, nie robił tego tak jak inni ludzie. Chodził po nim z obrzydzeniem i skrzywionym wyrazem twarzy.- więc... wypadek samochodowy?
- Tak. Lilly miała dużo szczęścia.- Lilly. A co z jego mamą? Czy jest przytomna? - To wina tego gnoja!- zdjął jedno ze zdjęć znajdujących się na ścianie i z impetem rzucił nim w podłogę. Ramka pękła na dwie części, a na szkle stworzyło się coś wyglądające na pajęczynę. To samo spotkało jeszcze dwa zdjęcia. Zatkało mnie. Zaczęłam się go bać. Mam podejść i go uspokoić czy nic nie mówić? Zanim zdecydowałam się na podejście do niego on pobiegł na górę. Wskoczyłam po schodach i cicho otworzyłam drzwi jego pokoju. Siedział na łóźku i... płakał? Podeszłam bliżej i wspięłam się na łóżko. Nie wiedziałam co robić. Pokierowana głupotą podniosłam jego twarz i połączyłam nasze usta. Nie wiem czy jestem dobra w całowaniu, ale nie przestawałam. Po chwili zareagował. Jego usta zaczęły się ruszać, a on złapał mnie za boki. Przełożyłam nad nim jedną nogę, tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Na chwilę przestaliśmy by złapać powietrza. Nasze czoła się stykały, a oddechy były ciężkie.- ona umiera- wyszeptał. Zatkało mnie. Jego mama umiera, a ja siedzę na nim i się obsciskuję.
- Ja... Przepraszam...- chciałam zejść, ale nie pozwolił mi na to. Znów zaczął mnie całować, tym razem mocniej. Po woli zaczął się kłaść na plecach, a ja musiałam złapać go za ramię, żeby nie stracić równowagi.
- Jest-jest dobrze...- mówił przez pocałunki- potrzebuję cię kochanie... Nie przestawaj...
Kochanie
K
O
C
H
A
N
I
E
KOCHANIE
Nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam, ale spełniłam jego prośbę. Nie wiem jak długo tak trwaliśmy, ale po, jak mi się wydawało wieczności zeszłam z niego i położyłam się obok.
- Musimy jechać.
- Wiem- weszliśmy do pokoju rodziców Kendalla i zabraliśmy wszystkie potrzebne papiery. Po załatwieniu wszystkich spraw i ostatnich badaniach Lilly odłączono ją od aparatury i mogła zjeść normalny posiłek. Jeżeli happy meal z McDonalda można nazwać czymś normalnym. Mała bawiła się swoim misiem siedząc mi na kolanach i od czasu do czasu posypiała. Czekaliśmy dwie godziny, aż chłopaki będą mogli wejść do swojej mamy. Lilly została wpuszczona dopiero po jakimś czasie. Weszłam razem z nią bo nie chciała mnie zostawić, ale gdy tylko zobaczyła swoją mamę pobiegła do jej łóżka. Kathy wcale nie wyglądała na osobę umierającą. Na zmęczonej twarzy widniał uśmiech, a oczy nadal się śmiały, gdy Lilly opowiadała jej jakieś zmyślone historie. Pokazywała swojego misia i zachowywała się jak codzień. Gdy pora odwiedzin się kończyła mała weszła na łóżko i przytuliła swoją mamę jedną rączką.
- Widzisz, muszę iść, ale jutro też przyjdę. Szkoda, że nie mogę zostać z tobą na noc. Nie martw się, będzie dobrze. Pan doktor cię wyleczy i wrócisz do domu. Bierz wszystkie lekarstwa nawet jak będą niedobre. Będzie dobrze mamusiu, kocham cię.- dała jej swojego misia i dodała- pilnuj mojej mamusi najlepiej jak możesz. Pielęgniarka przebywająca w sali uroniła kilka łez, gdy Lilly mówiła.
- Kocham cię Lilly, nigdy o tym nie zapomnij.- kobieta podała jej coś do ręki i pocałowała w czoło.- kocham was chłopcy. Żegnaj Katelyn.-

pocałowała chłopaków troskliwym mamusinym buziakiem i pomachała nam gdy wychodziliśmy. Lilly była na rękach Kendalla, ale gdy tylko wyszliśmy ze szpitala ziewnęła i zamknęła oczy. Kendall wyjął fotelik dla dzieci z bagażnika swojego auta i posadził w nim swoją śpiącą siostrę.
Zatrzasnął drzwi i otworzył dla mnie drzwi pasażera. Jechaliśmy do jego mieszkania. Sytuacja była przytłaczająca. Śmierć jego mamy. Jego tata poszedł do więzienia. Muszę porozmawiać z nim na ten temat. Wiem, że to nie są teoretycznie moje sprawy, ale Kendall jest jakby... jakby moim... no całujemy się i powiedziałam mu, że go kocham... Ale w sumie to on nie musi mnie kochać. Mógł kłamać. Ale w tym momencie nie chciałam o tym myśleć. Włączyłam po cichu radio i zasłuchana w delikatne rytmy piosenek przespałam resztę drogi.
- Wstawaj- obudził mnie głos Kendalla. Zimne powietrze podziałało na mnie jak wiadro wody i szybko wyskoczyłam z auta. W jego mieszkaniu spokojnie zdjęłam z siebie bluzę i powiesiłam na slabo zamocowanym wieszaku.
- Lilly śpi z Mikiem- poinformował mnie
- I?
- Pozwól mi zapomnieć.- prosił, a ja delikatnie skinęłam głową na zgodę. Schmidt przycisnął mnie swoją klatką piersiową do ściany i zaczął całować. Delikatnie wzdrygnęłam się na jego brutalność, ale objęłam go i kontynuowałam. Chłopak złapał mnie za uda i podnosił bez problemu do góry, moje nogi owinęły się automatycznie wokół jego bioder. Przenieśliśmy się do jego pokoju i wróciliśmy do pozycji sprzed kilku godzin. Leżałam na nim, a on kręcił kółka na moich plecach, nasze pocałunki zwolniły, ale ja z niego nie schodziłam. W pewnym momencie, zupełnie przypadkowo poruszyłam tyłkiem, a on wypuścił z siebie cichy jęk. Zaczerwieniłam się i zeszłam z niego.

- Przepraszam...- on tylko zaśmiał się na moją reakcję i zabrał kosmyk włosów spadający na moją twarz
- Nie masz za co przepraszać.- zaśmiał się cicho. Już miałam go zapytać o wszystkie nurtujące mnie sprawy, ale mój telefon zawibrował. Odebrałam połączenie od Jamesa i niepewnie powiedziałam
- Halo?
- Katelyn, jesteś u niego?
- Um-ja ja tylko-um...- Kendall pokazał, że mam mu podać telefon i tak zrobiłam, nie mialam siły kłócić się z nim teraz
- Cześć! Tak to ja- słyszałam jak James wydziera sie po drugiej stronie.- nie sądzisz, że Katelyn nie powinna spędzać więcej czasu ze swoim chłopakiem?- nogi mi zmiękły- na pewno lepszym niż ty.- nastała cisza- zamierzamy zamieszkać razem i mieć gromadkę dzieci- jak sie oddycha?- ja z ciebie ani trochę nie żartuje. Jestem w stu procentach poważny.- znów cisza- ja ćpunem!? Ty pierdol...-wyrwa​łam mu telefon i zakończyłam połączenie.
- Wystarczy.- nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Poczułam się niekomfortowo.- cży to prawda? To wszystko co mu powiedziałeś? Chcesz tego?
- Oczywiście!- usiadłam między jego nogami i wtuliłam w klatkę piersiową.- wyobraź to sobie- zamknęłam oczy- to będzie piękny, ale skromny domek. Niekoniecznie w centrum miasta. Na podwórku będzie biegała trójka dzieci i pies, a my będziemy siedzieć na ganku pijąc
zimną lemoniadę... Niestety jeszcze długa droga przed nami, kochanie.
******************************************

uf jest rozdział!
przepraszam, ze musieliście tak długo czekać ale blogger mi starasznie nawala ostatnio :/
nie wiem czy to dobrze czy źle, ale to był ostatni rozdział (tej części oczywiście), zamierzam kontynuować, wszystko będzie publikowane pod tym samym adresem ;)


niedziela, 2 listopada 2014

#21

Jeżeli ktoś zapyta mnie jaki jest najbardziej irytujący dźwięk na świecie, odpowiem mucha. Wkurzająca dziwka latająca ci nad uchem w momencie gdy ty chcesz spać. Odganiałam ją co chwila, ale ona nie przestawała latać. Zdenerwowana szybko usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę, że nie tylko mucha wydaje taki dźwięk. Mój telefon ustawiony na wibracje nadal nie przestał tańczyć po stoliku nocnym, więc wzięłam, go do ręki i odebrałam połączenie opadając na łóżko.- Czego?- wymamrotałam łapiąc się za głowę z bólu
- Sprawdzam czy wszystko u was w porządku- gdy mówił "was" przypomniało mi się, że po południu odwiedził mnie Kendall i wydaje mi się, ze został na noc bo mam na sobie jego bluzę.- Katelyn?
- Jestem, jasne wszystko okej.
- ani Logan ani Bea nie odbiera, więc...
- spoko, zaraz pójdę ich obudzić bo pewnie śpią.
- ale jest druga po południu! Katelyn, wszystko dobrze?
- jasne, że tak tato. Cześć, muszę kończyć.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i skoczyłam do okna. Pod domem było jedynie auto Kendalla. Wybiegłam z mojego pokoju i zapukałam do najbliższego mi pokoju siostry. Nikt nie odpowiadał, więc otworzyłam drzwi na całą szerokość. Pusto. Logana też nie było. Zbiegłam na dół ale tam również nie zastałam nikogo. Na stole leżała jedynie mała kareczka
"Poszedłem do sklepu po coś do jedzenia, zaraz wracam. K"
O Logana się nie bałam, ale Bea powinna wracać do domu. Podczas nieobecności Kendalla zdążyłam zadzwonić do niej jakieś pięć razy. Siedziałam na krzesełku barowym przy wysepce kuchennej i niespokojnie stukałam palcami w marmurową powierzchnię, gdy zamek w drzwiach przekręcił się, a do środka wszedł blondyn.
- Wstałaś
- Tak jak widzisz. Skąd masz klucze? Był Logan?
- Leżały na stole to wziąłem. Oczywiście, że nie.
- Dlaczego oczywiście?
- Pomożesz mi rozpakować zakupy?
- Nie. Najpierw powiedz mi co jest między tobą i Loganem, przecież byliście takimi świetnymi kumplami.
- Byliśmy. Pomożesz mi to do cholery rozpakować?
- Nie!
- Ja tego też nie zrobię.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- Powiedziała dziewczyna, która nie radzi sobie z zawodami miłosnymi.- ałć.
- Jeżeli masz zamiar obrażać mnie w moim własnym domu to możesz wypierdalać!
- Spokojnie, ja tylko stwierdzam fakty
- W dupie mam twoje fakty!- usiadłam na kanapie w salonie i odetchnęłam
- Musisz poćwiczyć nad emocjami, mała
- Nie "małuj" mi tu tylko lepiej daj papierosa- otworzył kieszeń swojej kurtki i podał całą paczkę oraz zapalniczkę. Zapaliłam fajkę i zaciągnęłam się jej dymem
- Przepraszam.- Katelyn, staph to płapka, racjonalne myślenie, gdzie jest moje racjonalne myślenie!? Przysunęłam się bliżej Kendalla, a on objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.- em, to co mówiłaś wczoraj...
- o nieee błagam nie wypominaaaaj...- zajęczałam, a on jedynie zaśmiał się i kontynuował
- powiedziałaś wczoraj bardzo ważną rzecz dla mnie i chce się tylko upewnić czy teraz też byś to powiedziała- czy on musi mi się tak we mnie patrzeć? Boże on jest taki hipnotyzujący, jego oczy, zapach i nawet głos- mówiłaś, że...- przetarł twarz a potem złapał się za kark ze zdenerwowania. Wiedziałam do czego zmierza i założyłabym się, że bicie mojego serca słychać na odległości kilometra, ale on na pewno tego nie słyszał bo jego biło równie mocno. Szybkim ruchem podniósł się z oparcia kanapy i odłożył mojego papierosa do popielniczki. Odetchnął i złapał mnie delikatnie za policzki- co do mnie czujesz?
- Lubię cię.
- Na pewno?
- No tak.- odwrócił na chwilę wzrok, ale nie dał za wygraną
- A dokładniej?- jednym palcem podniósł moją brodę bym na niego spojrzała. Nie potrafiłam wyznać mu tego co czuję. Zamknęłam oczy i już miałam coś powiedzieć gdy do domu wpadła Bea i mamrocząc coś pod nosem pobiegł do swojego pokoju
- Przepraszam, ale muszę pobawić się w straszą siostrę.
- Iść z tobą?
- Nie, lepiej nie.- Szybko pokonałam schody i za chwilę stałam pod pokojem siostry.- Bea, wszystko okej?
- Nic nie jest okej!- gdy tylko uchyliłam jej drzwi od pokoju w moją stronę poleciała poduszka.
- Co się stało?- usiadłam na łóżku i zaczęłam głaskać ją po głowie
- Nie zrozumiesz...- pociągnęła nosem
- Zrozumiem, tylko powiedz
- Carlos powiedział, że zachowuję się i ubieram jak dziwka, a tak na prawdę jestem małą gówniarą
- Carlos!?
- tak, a... a potem...
- zrobił ci coś!?
- Potem ze mną zerwał!- krzyknęła a mnie zatkało
- Chyba źle usłyszałam...
- Mówiłam, że nie zrozumiesz! Ty nigdy nikogo nie kochałaś! Nie wiesz co to znaczy!- czy to jakiś dzień ranienia Katelyn? Ja się na nic nie umawiałam!
- Katelyn! Wychodzę!- Kendall zawołał z dołu. Szybko do niego pobiegłam i prawie dostałam zawału, gdy zobaczyłam Logana w drzwiach.
- Co on tutaj robi?
- To jest mój gość. Nie wygonisz go.
- Przed chwilą sam chciał wyjść
- Słuchaj, nie chcę konfliktu- Nadal nie rozumiem jak Kendall w jednym momencie jest taki odpowiedzialny, a w drugim zachowuje się jak dziecko.
- Zostań i idź do mnie do pokoju.- nie posłuchał mnie i nadal stał w swoim miejscu
- Kay, zabroniłem ci się z nim spotykać.- nie powiedziałam nic. Tak na prawdę nie miałam już siły się z nim kłócić. Pociągnęłam Kendalla za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.
- Przytul mnie...- blondyn szybko złapał mnie w pasie, delikatnie uniósł i zaczął przytulać, jednocześnie chodząc ze mną po całym pokoju. Owinęłam nogi wokół jego bioder i zamknęłam oczy. - Kocham cię.- szepnęłam. On na chwilę przestał się ruszać i pocałował mnie w czoło.
- Ja też cię kocham.- wyszeptał i tracił mnie nosem żebym na niego spojrzała. Gdy tylko podniosłam głowę złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Zrobił to tak, jakby bał się, że za chwilę zmienię zdanie. Wcale tak nie było. Chciałam tego bardziej niż sama sądziłam. Kendall powoli położył mnie na łóźku, a sam ułożył się za mną owijając mnie swoim ramieniem. Byłam bezpieczna.

*******************
Nie wiem co się stało. Nauka zwaliła się tak nagle i od razu 7293619 popraw...
Ale nareszcie rozdział jakoś wyskrobałam
Przepraszam jeżeli kogoś zapomnę o nim powiadomić.

aaaaaaaaa jeszcze bym zapomniała jxbapdmqjdja wielkie brawa dla Gabrysi która zrobiła nam taki piękny nagłówek! *bije brawo* jeszcze raz wielkie dzięki! :D

sobota, 6 września 2014

#20

Bardzo cieszyłam się, że po rozdaniu świadectw będę wolna. Nie wiedziałam tylko jednej najważniejszej rzeczy-co potem. Nie miałam pojęcia kim chcę zostać i byłam świadoma, że z takim podejściem najdalej skończę w Starbucksie. Nie przerażała mnie ta wizja. Nigdy nie byłam ambitna i zawsze widziałam siebie w małym mieszkaniu, bez luksusów w środku. Nauka nie jest moją najmocniejszą stroną lecz nie jestem głupia, tylko leniwa. Całe zakończenie roku było strasznie oficjalne, nie ukrywam, że przyszłam tam tylko po to by dostać zaświadczenie o skończeniu szkoły. Jedna z mądrzejszych cheerleaderek wygłosiła mowę, która poruszyła nawet nauczycieli, a potem wszyscy powolnym krokiem rozeszli się do swoich samochodów. Nawet ja w głębi serca nie chciałam końca. Bałam się tego, że od teraz muszę sobie radzić sama. Teoretycznie mogę mieszkać z tatą, ale i tak nie mogę tak żyć wiecznie.
- Jedziesz ze mną do Jamesa i Losa?
- Nie, brzuch mnie jeszcze trochę boli po wczoraj.- nadal trzymałam się wersji Kendalla
- Jasne- skręcił w odpowiednią ulicę- wiesz czy rodzice już pojechali?
- Wydaje mi się, że tak.
- Okej, w takim razie zostaniesz w domu sama... Na pewno nie chcesz się z nami zabawić?
- Nie, to nie moje klimaty. Część- wysiadłam z auta.- wróć kiedyś!
- Zastanowię się, cześć!- i odjechał 
*Kendall*
Nadal mam problem z uświadomieniem sobie, tego co się stało. Mój ojciec aresztowany. Sam jakoś to zniosę, ale martwię się o Lilly i mamę. Jeżdżę po mieście nie świadomy gdzie zmierzam, gdy w pewnym momencie trafiam pod dom Katelyn. Kiedy dzwonię do drzwi, ona zaraz się w nich pojawia. W pierwszym momencie cała moja uwaga przechodzi na jej strój, a raczej jego brak. Stoi przede mną w białym koronkowym staniku, szarej spódnicy i czarnych podkolanowkach. Wygląda... wow. Zatkało mnie na jej widok. Dopiero potem zwróciłem uwagę na jej twarz. Była pijana. To wiele wyjaśnia. Wszedłem za nią do środka i nie wiedziałem co robić.
- Fajnie, że wpadłeś- skoczyła mi na szyję i oplotła nogi w okół mnie. Posadziłem ją na blacie kuchennym i zaśmiałem się.
- Katelyn, gdzie masz Logana?- w odpowiedzi wymamrotała coś w moją szyję i głośno się zaśmiała. Westchnąłem i przeniosłem ją na kanapę, po czym nakryłem kocem.- zmarzniesz.
- Jesteśmy w Los Angeles! To nie Alaska!- zrzuciła z siebie koc.
- To się przynajmniej ubierz. Aż tak ciepło nie jest.- boże, nigdy nie myślałem, że będę kazał ubierać się dziewczynie!
- Nie podobam ci się?- zasmuciła się
- Jasne, że mi się podobasz, Katelyn.
- To dobrze, bo ty mi też- usiadła na mnie okrakiem i zbliżyła do ucha.- chyba się w tobie zakochałam- szepnęła, a ja mimo wszystko uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Tak?
- Tak, ale cśś- położyła palec na ustach.
- Okej- wyszeptałem
- Czego się napijesz?- wyciągnęła rękę za siebie i przełożyła sobie szyjkę butelki do ust, ale szybkoją  jej zabrałem.
- Jesteś niepełnoletnia.
- No i co?
- Nie będziesz piła tego gówna
- A ty mogłeś?
- Nie. Zaczynaj.
- Ugh- wstała ze mnie i delikatnie się zataczając poszła do siebie do pokoju. Co ja w ogóle robię!? Przecież miałem szansę zrobić tyle rzeczy. Pijane laski są świetne! I w tym momencie uświadomiłem sobie, że Katelyn nie jest dla mnie kolejną "laską". Chcę dla niej jak najlepiej, chcę jej bezpieczeństwa. Udałem się na górę i kilka razy zapukałem do jej drzwi
- Katelyn...- drzwi otworzyły się prawie od razu.
- Przytul mnie.- owinąłem ją ramionami i zacząłem bujać na boki.- obejrzymy film?
- Jasne.- pomogłem jej zejść po schodach i włączyłem w telewizorze wypożyczalnie- Straszny Film 6?
- Tak! - Katelyn zaczęła tak nawijać, a ja przestałem jej słuchać.- Kendall?
- Co?
- Już się bałam, że śpisz.- i znów zaczęła gadać. W pewnym momencie zapiszczała i rzuciła mi się w ramiona.
- hej, hej, co jest?
- w-w-wyłącz to.- ściszyłem dźwięk i wcisnąłem pałzę- nie lubię horrorów
- to nawet nie jest horror...
- jest.
- no dobrze, to co chcesz robić?
- potańczyć.
- lubisz tańczyć?
- tak, chodź.- pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła mnie pod wierzę stereo ustawioną przy schodach i wcisnęła play. Z głośników poleciało jeżeli się nie mylę 5 Seconds Of Summer czy jakoś tak. Muzyka była tak głośna, że wszystko drgało, ale Katelyn bawiła się świetnie. Skakała w miejscu machając butelką z alkoholem i popijając go co chwilę.- baw się!- podała mi butelkę i uśmiechnęła się szeroko, uwielbiałem jej uśmiech, automatycznie też się uśmiechnąłem. Wypiłem mały łyk i przyłączyłem się do niej. Gdy płyta się skończyła dziewczyna skoczyła na kanapę i wyglądała jakby umierała.
- Katelyn- zacząłem podciągać jej bezwładne ciało do góry, ale było to trudniejsze niż myślałem. Kiedy w końcu stabilnie trzymałem ją na stabilnie na rękach zaczęła się wiercić i wyciągać ręce i nogi
- Łiiiiiii!! Do pokoju mój wierny rumaku!
- A kochasz mnie?
- Bardzo, ale nie mogę ci tego powiedzieć- pociągnęła się na mojej szyi i ucałowała w policzek.- a zostaniesz ze mną na noc?
- Nie, bo jesteś niegrzeczna.- jakoś udało mi się wejść po schodach bez upadku i otworzyć drzwi jej pokoju.
- Jestem bardzo grzeczna!
- Tak?
- Tak!
- A kto upija się tak w wieku 18 lat?
- Logan, James, Carlos, ty, mój ojciec
- Rozumiem, że to rodzinne.- uśmiechnęła się i przekręciła na łóźku- porozmawiamy za trzy lata.
- Ale zostaniesz?- zrobiła oczy szczeniaka.
- Zostanę... Co to jest?- delikatnie przyjechałem palcem po wewnętrznej stronie jej nadgarstka.
- Kot mnie podrapał- wymamrotała
- Śmieszne. Dlaczego to sobie zrobiłaś?
- Bo chciałam.
- Cięcie się to nie jest rozwiązanie.
- Jest. Nie znasz się. Zostaw mnie, chcę iść spać.
- Porozmawiamy o tym jutro.- też byłem już zmęczony, więc wolałem przemyśleć całą tą sytuację by jej nie zranić. Miałem tyle pytań... Katelyn patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, gdy delikatnie wodziłem palcami po jej bliznach. Westchnąłem i wstałem z łóżka by się rozebrać. Rzuciłem w stronę dziewczyny koszulkę i spodenki, które leżały na krześle, ale nawet się nie ruszyła. Cała dobra aura się rozpłynęła- No przebierz się!- byłem zły, ale głównie na siebie. Usiadłem przed nią i zamknąłem oczy- To moja wina, prawda?
- Przepraszam...- przytuliłem ją i pogłaskałem po głowie.
- Jesteś już zmęczona... Spokojnie... Przebierz się i idziemy spać...
- A mogę twoją bluzę?- pociągnęła nosem.
- Jasne- podałem jej szary materiał i gdy założyła go na ręce, pomogłem jej zasunąć suwak. Odwróciłem się tyłem do niej i rozebrałem się do bokserek. Ułożyliśmy się w łóźku, a głowa Katelyn znów spoczywała na mojej piersi jak ostatnio.

************

Jejku jak dawno nie dodawałam rozdziału omg
Przepraszam, ale jakoś tak mnie wena opuściła :/
Ale już jestem :D
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten ;)
Do następnego :)

niedziela, 31 sierpnia 2014

#19

9:00 A.M.
Zasłony są rozsuniętę i wydaje mi się, że ktoś jest w pokoju, ale nikogo nie widzę. Zdejmuję nogi z łóżka, lecz gdy chcę je postawić na podłodze trafiam na coś miękkiego. Przecieram zaspane oczy i patrzę w dół. Kendall leży na podłodze; śpi.
Staram się jak najciszej przeturlać się na drugą stronę łóżka, ale dźwięki jakie wydaje mebel mogły by obudzić dwie kamienice. Obchodzę łóżko, ale blondyn nadal śpi jak zabity; na wszelki wypadek przygladam mu się przez chwilę, ale oddycha, a ja nigdzie nie zauważam krwi. Chyba mam jakąś schizę, pomyślałam. Na komodzie ustawionej pod telewizorem leżą dresy i bluzka z długim rękawem
"Jeżeli nie wstanę do 10, obudź mnie. Ubierz się w to, sukienkę oddam ci poźniej :)"
Czytam cicho karteczkę leżąca pod nimi. Szybko wchodzę do łazienki i przebieram się w to co mi naszykował. Wyglądam trochę śmiesznie, ale cóż. Biało niebieska koszulka jest za długa, a spodnie muszę podwinąć. Myję twarz i przeczesuję włosy palcami. Zawsze mogło być gorzej. W jadalni panuje kompletny syf, w przeciwieństwie do kuchni.
- Dzień dobry.- kobiecy głos mnie zaskoczył
- Dobry...- to Ona musiała wszystko posprzatać.- Pani to zrobiła?- wskazuję na czystą przestrzeń wyraźnie oznaczającą się od sąsiedniego pomieszczenia.
- Tak, ja. Proszę, skarbie, mów mi Kathy.
- Dobrze prosz... Kathy- poprawiam się, a ona wysyła mi ciepły uśmiech.- pomogę ci.- chwytam się białej ścierki, by wytrzeć mokre naczynia, ale łapie mnie za ramię by mnie powstrzymać. Odruchowo uderzam jej rękę, strzepując ją.- przepraszam...- nie chciałam jej uderzyć, nie wiem dlaczego to zrobiłam.
- Dam sobie radę sama. Idź, poogladaj sobie telewizję.- spojrzała mi w oczy; były całe czerwone od płaczu. Posłusznie udaję się w stronę wskazanego przez nią pokoju. Na ekranie wyświetlają się kolorowe bajki. Odpieram się o ścianę i przyglądam się jak Dustin zajmuje się małą blondyneczką. To ona musiała wczoraj płakać
- Lilly, teraz moja kolej na rządzenie pilotem.
- Ale jeszcze nie dowiedzieliśmy się czy Goofy znalazł Pluta!- protestuje.
- To bajka, na pewno go znajdzie.
- Skąd wiesz?
- Bajka nie może się skończyć źle bo to bajka i już.
- Naprawdę?
- Tak, teraz daj pilota, zaraz zacznie się powtórka wczorajszego futbolu- przyłączył na kanał sportowy. Siadam obok Lilly i uśmiecham się do niej, odwzajemnia to. Małej chyba nie spodobał się ten sport ponieważ po kilku minutach wybiega z pokoju.- możesz sprawdzić co się stało?- zafascynowany nie odrywa wzroku od telewizora.
- Jasne.- wstaję z kanapy i wychodzę z pokoju, Lilly nie ma ani w łazience, ani w pokoju w którym spałam, ani pod stołem w jadalni. Decyduję się wejść na piętro. Po lewo są jedne, zamknięte drzwi a po prawo ciągnie się korytarz. Nie miałam pojęcia, że może znajdować się tu aż tyle pomieszczeń. Stoję tam jak słup nie wiedząc gdzie wejść, gdy decyduję się na jedne z czterech słyszę cichy płacz. Podchodzę do źródła dźwięku znajdującego się za donicą i odsuwam ją.
- Lilly, dlaczego płaczesz?
- Wcale nie płaczę- pociąga nosem i wyciera oczy rękawem szarej bluzy.- nie mogę płakać, jestem dzielna.- pokazuje na naklejkę "dzielny pacjent" przyklejoną do piersi, a ja się uśmiecham- jest mi troszkę smutno.
- A powiesz mi co się stało?- kiwa przecząco głową- chcesz iść na bajkę?- ta sama reakcja- a chcesz zobaczyć jak śmiesznie śpi Kendall?- kiwa głową i wychodzi z kąta. Gdy tylko staje na nogach łapie mnie za rękę bym mogła ją zaprowadzić. Chyba nigdy nie zajmowałam się młodszym rodzeństwem, pomijając samodzielną od urodzenia Bea'ę. Lilly jest najsłodszym dzieckiem jakie znam. Otwieram drzwi sypialni i kładę palec na ustach w geście uciszania, powtarza to po mnie i uśmiecha się
- Za łóżkiem- szepczę i ją puszczam. Mała zakrada się na palcach i za chwilę również jest na podłodze, a dokładniej na swoim bracie; cicho chichocze.
- A dlaczego śpi na podłodze?
- Spytasz go jak się obudzi. Właściwie to możesz go sama obudzić.- siada mu na plecach i podnosi delikatnie jego koszulkę do góry, szybko wkładając pod nią rączki. Blondyn zaczyna się wiercić i coś mamrotać.
- Kromolnik!- mówi lekko sepleniąc. Szepczę jej na ucho poprawne słowo
- Komornik!- krzyczy mu do ucha, a on natychmiast się budzi i podnosi się na rękach.- wio koniku!- śmieję się.
- O nie! Coś mi się przykleiło do pleców! Dzwońcie po doktora!
- To tylko ja!- niemożemy przestać się śmiać.
- Uf, już się bałem.- jestem rozczulona całą tą sceną. Kendall jest świetnym bratem. Ciekawe czy jego brat też taki jest.
- Dlaczego spałeś na podłodze?
- Katelyn była na mnie zła, a bałem się o nią i musiałem jej pilnować tak jak ciebie i mamusię Mike z Dustinem.
-Aha... A dlaczego była na ciebie zła?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Nikomu nie powiem.- robi maślane oczy.
- Eh, no dobrze.- szepcze jej coś na ucho.- a teraz idź sprawdź czy Mike wstał
- Okej.- uśmiecha się i już ma iść gdy blondyn ją zatrzymuje.
- Chyba o czymś zapomniałaś.- podbiega i obdarza go dziecięcym buziakiem, po czym odbiegła.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- uśmiecha się.- jak się spało?
- Jak na starym, skrzypiacym łóżku z muzeum.
- Blisko byłaś, nie jest z muzeum tylko z Wallmarta.
- Mają tam łóżka?
- Jasne, łóżka diy- uśmiecha się szeroko
- Powiesz mi dlaczego twoja rodzina przyszła nad ranem?
- Sprawa z moim ojcem, nie ważne.
- Mike to twój brat, prawda?
- Tak, znalazł się nareszcie.
- Cieszysz się?
- Jasne, bądź co bądź, jest moim bratem.- siedzimy chwilę w ciszy, nie wiem co powiedzieć i chyba nawet nie chcę nic mówić, lubię jego obecność, nie musi nic mówić.- o dwunastej masz rozdanie dyplomów. Za godzinę podwiozę cię pod dom, żebyś mogła się przygotować. Masz, to twój telefon- wyjmuje urządzenie z szafki nocnej i mi je podaje- napisałem do Jamesa, że poczułaś się źle i wróciłaś taksówką, pewnie, gdy wrócili byli tak nawaleni, że nie zauważyli twojej nieobecności.
- Jasne.- przytakuję i wychodzimy z sypialni. Ja idę do Lilly i Dustina, a Kendall do swojej mamy.
- To jaki sport lubisz? Nie mam zamiaru oglądać cały dzień Disney Chanel.
- Lilly dlaczego nie chcesz oglądać futbolu?- kucam przed nią.
- A nikomu nie powiesz?
- Nie.- zsuwa się z kanapy i podchodzi do mojego ucha
- Bo wtedy zabrali tatusia.
- Gdzie?
- Pojechał gdzieś z takimi panami.
- Jakimi panami?
- Panami policjantami
- Rozumiem- tak naprawdę nic nie rozumiem. Przytulam dziewczynkę do piersi i podnoszę by posadzić ją na moich kolanach.- a co powiedział ci wtedy w pokoju Kendall?
- Że znów nie umył naczyń i byłaś zła- teoretycznie to oczywiste, że nie powiedział jej prawdy, ale kamień spadł mi z serca
- W domu też taki z niego brudas?- żartuję.
- Nigdy nie sprząta.
- trzeba go tego oduczyć. Tak nie można.
- Ale czasem nie wraca do domu i przysyła tego drugiego- smutnieje
- Jakiego drugiego?
- tak samo wygląda, ale on jest zły bo krzyczy, dziwnie chodzi i rzuca różnymi rzeczami. Mama zawsze każe mi się wtedy zamykać w pokoju, a ja zawsze jej słucham bo i tak go nie lubię, ale boję się o mamusię. Kiedyś nie było taty to ją nawet uderzył.
- Oh, okropne. Chyba trzeba przekazać Kendallowi, żeby zabrał mu klucze od domu
- Chyba trzeba.
- Lilly, a co powiesz na koszykówkę?- proponuje Dustin- dam ci baloniki.
- Okej, ale najpierw baloniki.- wychodzi i za chwilę wraca z pięcioma nadmuchanymi prezerwatywami, o boże.- dzięki.- mała bawiła się "balonikami" nie zwracając uwagi na to co dzieje się na meczu. Jedynie Kathy troszkę się zdziwiła, gdy zobaczyła jej zabawki, Kendallowi i Mike'owi się spodobały, a Dustin czuł się dumny i nawet wyznał, że kiedyś opiekował się dziećmi sąsiadów. Biedne dzieci.

*********************
A to niespodzianka hehe
Rozdział długi wow wow
Mam nadzieję, że się spodobał bo napisałam go pod wpływem nagłej weny.

Bardzo ważna rzecz
Na pewno zauważyliście, ze ten rozdział jest inny. Mam do Was prośbę, napiszcie w komentarzy, który styl wolicie ;)

A teraz przepraszam, ale idę spać, bo jutro szkoła :(