9:00 A.M.
Zasłony są rozsuniętę i wydaje mi się, że ktoś jest w pokoju, ale nikogo nie widzę. Zdejmuję nogi z łóżka, lecz gdy chcę je postawić na podłodze trafiam na coś miękkiego. Przecieram zaspane oczy i patrzę w dół. Kendall leży na podłodze; śpi.
Staram się jak najciszej przeturlać się na drugą stronę łóżka, ale dźwięki jakie wydaje mebel mogły by obudzić dwie kamienice. Obchodzę łóżko, ale blondyn nadal śpi jak zabity; na wszelki wypadek przygladam mu się przez chwilę, ale oddycha, a ja nigdzie nie zauważam krwi. Chyba mam jakąś schizę, pomyślałam. Na komodzie ustawionej pod telewizorem leżą dresy i bluzka z długim rękawem
"Jeżeli nie wstanę do 10, obudź mnie. Ubierz się w to, sukienkę oddam ci poźniej :)"
Czytam cicho karteczkę leżąca pod nimi. Szybko wchodzę do łazienki i przebieram się w to co mi naszykował. Wyglądam trochę śmiesznie, ale cóż. Biało niebieska koszulka jest za długa, a spodnie muszę podwinąć. Myję twarz i przeczesuję włosy palcami. Zawsze mogło być gorzej. W jadalni panuje kompletny syf, w przeciwieństwie do kuchni.
- Dzień dobry.- kobiecy głos mnie zaskoczył
- Dobry...- to Ona musiała wszystko posprzatać.- Pani to zrobiła?- wskazuję na czystą przestrzeń wyraźnie oznaczającą się od sąsiedniego pomieszczenia.
- Tak, ja. Proszę, skarbie, mów mi Kathy.
- Dobrze prosz... Kathy- poprawiam się, a ona wysyła mi ciepły uśmiech.- pomogę ci.- chwytam się białej ścierki, by wytrzeć mokre naczynia, ale łapie mnie za ramię by mnie powstrzymać. Odruchowo uderzam jej rękę, strzepując ją.- przepraszam...- nie chciałam jej uderzyć, nie wiem dlaczego to zrobiłam.
- Dam sobie radę sama. Idź, poogladaj sobie telewizję.- spojrzała mi w oczy; były całe czerwone od płaczu. Posłusznie udaję się w stronę wskazanego przez nią pokoju. Na ekranie wyświetlają się kolorowe bajki. Odpieram się o ścianę i przyglądam się jak Dustin zajmuje się małą blondyneczką. To ona musiała wczoraj płakać
- Lilly, teraz moja kolej na rządzenie pilotem.
- Ale jeszcze nie dowiedzieliśmy się czy Goofy znalazł Pluta!- protestuje.
- To bajka, na pewno go znajdzie.
- Skąd wiesz?
- Bajka nie może się skończyć źle bo to bajka i już.
- Naprawdę?
- Tak, teraz daj pilota, zaraz zacznie się powtórka wczorajszego futbolu- przyłączył na kanał sportowy. Siadam obok Lilly i uśmiecham się do niej, odwzajemnia to. Małej chyba nie spodobał się ten sport ponieważ po kilku minutach wybiega z pokoju.- możesz sprawdzić co się stało?- zafascynowany nie odrywa wzroku od telewizora.
- Jasne.- wstaję z kanapy i wychodzę z pokoju, Lilly nie ma ani w łazience, ani w pokoju w którym spałam, ani pod stołem w jadalni. Decyduję się wejść na piętro. Po lewo są jedne, zamknięte drzwi a po prawo ciągnie się korytarz. Nie miałam pojęcia, że może znajdować się tu aż tyle pomieszczeń. Stoję tam jak słup nie wiedząc gdzie wejść, gdy decyduję się na jedne z czterech słyszę cichy płacz. Podchodzę do źródła dźwięku znajdującego się za donicą i odsuwam ją.
- Lilly, dlaczego płaczesz?
- Wcale nie płaczę- pociąga nosem i wyciera oczy rękawem szarej bluzy.- nie mogę płakać, jestem dzielna.- pokazuje na naklejkę "dzielny pacjent" przyklejoną do piersi, a ja się uśmiecham- jest mi troszkę smutno.
- A powiesz mi co się stało?- kiwa przecząco głową- chcesz iść na bajkę?- ta sama reakcja- a chcesz zobaczyć jak śmiesznie śpi Kendall?- kiwa głową i wychodzi z kąta. Gdy tylko staje na nogach łapie mnie za rękę bym mogła ją zaprowadzić. Chyba nigdy nie zajmowałam się młodszym rodzeństwem, pomijając samodzielną od urodzenia Bea'ę. Lilly jest najsłodszym dzieckiem jakie znam. Otwieram drzwi sypialni i kładę palec na ustach w geście uciszania, powtarza to po mnie i uśmiecha się
- Za łóżkiem- szepczę i ją puszczam. Mała zakrada się na palcach i za chwilę również jest na podłodze, a dokładniej na swoim bracie; cicho chichocze.
- A dlaczego śpi na podłodze?
- Spytasz go jak się obudzi. Właściwie to możesz go sama obudzić.- siada mu na plecach i podnosi delikatnie jego koszulkę do góry, szybko wkładając pod nią rączki. Blondyn zaczyna się wiercić i coś mamrotać.
- Kromolnik!- mówi lekko sepleniąc. Szepczę jej na ucho poprawne słowo
- Komornik!- krzyczy mu do ucha, a on natychmiast się budzi i podnosi się na rękach.- wio koniku!- śmieję się.
- O nie! Coś mi się przykleiło do pleców! Dzwońcie po doktora!
- To tylko ja!- niemożemy przestać się śmiać.
- Uf, już się bałem.- jestem rozczulona całą tą sceną. Kendall jest świetnym bratem. Ciekawe czy jego brat też taki jest.
- Dlaczego spałeś na podłodze?
- Katelyn była na mnie zła, a bałem się o nią i musiałem jej pilnować tak jak ciebie i mamusię Mike z Dustinem.
-Aha... A dlaczego była na ciebie zła?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Nikomu nie powiem.- robi maślane oczy.
- Eh, no dobrze.- szepcze jej coś na ucho.- a teraz idź sprawdź czy Mike wstał
- Okej.- uśmiecha się i już ma iść gdy blondyn ją zatrzymuje.
- Chyba o czymś zapomniałaś.- podbiega i obdarza go dziecięcym buziakiem, po czym odbiegła.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- uśmiecha się.- jak się spało?
- Jak na starym, skrzypiacym łóżku z muzeum.
- Blisko byłaś, nie jest z muzeum tylko z Wallmarta.
- Mają tam łóżka?
- Jasne, łóżka diy- uśmiecha się szeroko
- Powiesz mi dlaczego twoja rodzina przyszła nad ranem?
- Sprawa z moim ojcem, nie ważne.
- Mike to twój brat, prawda?
- Tak, znalazł się nareszcie.
- Cieszysz się?
- Jasne, bądź co bądź, jest moim bratem.- siedzimy chwilę w ciszy, nie wiem co powiedzieć i chyba nawet nie chcę nic mówić, lubię jego obecność, nie musi nic mówić.- o dwunastej masz rozdanie dyplomów. Za godzinę podwiozę cię pod dom, żebyś mogła się przygotować. Masz, to twój telefon- wyjmuje urządzenie z szafki nocnej i mi je podaje- napisałem do Jamesa, że poczułaś się źle i wróciłaś taksówką, pewnie, gdy wrócili byli tak nawaleni, że nie zauważyli twojej nieobecności.
- Jasne.- przytakuję i wychodzimy z sypialni. Ja idę do Lilly i Dustina, a Kendall do swojej mamy.
- To jaki sport lubisz? Nie mam zamiaru oglądać cały dzień Disney Chanel.
- Lilly dlaczego nie chcesz oglądać futbolu?- kucam przed nią.
- A nikomu nie powiesz?
- Nie.- zsuwa się z kanapy i podchodzi do mojego ucha
- Bo wtedy zabrali tatusia.
- Gdzie?
- Pojechał gdzieś z takimi panami.
- Jakimi panami?
- Panami policjantami
- Rozumiem- tak naprawdę nic nie rozumiem. Przytulam dziewczynkę do piersi i podnoszę by posadzić ją na moich kolanach.- a co powiedział ci wtedy w pokoju Kendall?
- Że znów nie umył naczyń i byłaś zła- teoretycznie to oczywiste, że nie powiedział jej prawdy, ale kamień spadł mi z serca
- W domu też taki z niego brudas?- żartuję.
- Nigdy nie sprząta.
- trzeba go tego oduczyć. Tak nie można.
- Ale czasem nie wraca do domu i przysyła tego drugiego- smutnieje
- Jakiego drugiego?
- tak samo wygląda, ale on jest zły bo krzyczy, dziwnie chodzi i rzuca różnymi rzeczami. Mama zawsze każe mi się wtedy zamykać w pokoju, a ja zawsze jej słucham bo i tak go nie lubię, ale boję się o mamusię. Kiedyś nie było taty to ją nawet uderzył.
- Oh, okropne. Chyba trzeba przekazać Kendallowi, żeby zabrał mu klucze od domu
- Chyba trzeba.
- Lilly, a co powiesz na koszykówkę?- proponuje Dustin- dam ci baloniki.
- Okej, ale najpierw baloniki.- wychodzi i za chwilę wraca z pięcioma nadmuchanymi prezerwatywami, o boże.- dzięki.- mała bawiła się "balonikami" nie zwracając uwagi na to co dzieje się na meczu. Jedynie Kathy troszkę się zdziwiła, gdy zobaczyła jej zabawki, Kendallowi i Mike'owi się spodobały, a Dustin czuł się dumny i nawet wyznał, że kiedyś opiekował się dziećmi sąsiadów. Biedne dzieci.
*********************
A to niespodzianka hehe
Rozdział długi wow wow
Mam nadzieję, że się spodobał bo napisałam go pod wpływem nagłej weny.
Bardzo ważna rzecz
Na pewno zauważyliście, ze ten rozdział jest inny. Mam do Was prośbę, napiszcie w komentarzy, który styl wolicie ;)
A teraz przepraszam, ale idę spać, bo jutro szkoła :(