- Za to, że mi
zaufałaś.- Podniosłam głowę i spojrzałam w te jego piękne oczy. Perfekcyjnie
zielone. Jeszcze nigdy nie widziałam takich na żywo. Myślałam, że to efekty
photoshopa. Niespodziewanie chłopak
szybko pocałował mnie w nos i głośno się zaśmiał, a ja razem z nim.- Idziemy
spać?
- Tak, jestem padnięta.
- Chcesz jakąś
koszulkę? W tej koszuli nie będzie Ci za wygodnie.
- Racja. A co masz?-
Chłopak zaczął grzebać w swojej komodzie i wyciągnął z niej bezrękawnik. Już
miałam go od niego wziąć, ale przypomniała mi się najważniejsza rzecz, a po
niej cała masa innych. Zakłopotana zaczęłam nerwowo ciągnąć dokładnie zapięty
rękaw koszuli w dół i zanim zdążyłam coś powiedzieć, moim oczom ukazała się
szara bluza z długim rękawem i podoblizną spider-mana.- Dziękuję.
- Łazienka jest obok.
- Jasne.- Szybko
weszłam do łazienki i zaczęłam rozpinać moją koszulę, którą odłożyłam na brzeg
dużej wanny. Jak co wieczór spojrzałam na moje nadgarstki. Uśmiechnęłam się do
moich dwóch motylków i włożyłam na siebie bluzę. Była na tyle długa, że zdjęłam
swoje szorty dla większej wygody. Wyszłam z łazienki i tym razem ostrożniej
spojrzałam w głąb sypialni.
- Zapraszam!- Kendall
stał przy łóżku i czekał na mnie trzymając kołdrę w górze. Jego wzrok na chwilę
zatrzymał się na moich nogach po czym powoli przeskanował moje ciało kierując
się w górę, gdy dotarł do moich oczu
uśmiechnął się i kiwnął na mnie głową żebym położyła się na kanapie. Szybko
wsunęłam się na nią i zostałam dokładnie okryta miękką pościelą.- Dobranoc.
- Dobranoc.
- Jeśli będziesz czegoś
potrzebować śpię na dole.
- Jasne, dzięki.-
Blondyn zgasił moja lampkę i wyszedł z pokoju delikatnie zamykając za sobą
drzwi. Nie mogłam zasnąć, wierciłam się w łóżku chyba do trzeciej rano. Myśli
skakały po mojej głowie jak szalone. Nie powinnam była mu tego wszystkiego
mówić. Znamy się zaledwie dwa dni. Wcześniej przychodził do Logana, ale nigdy
nie obchodzili mnie jego koledzy. Jestem ciekawa czy jego dzieciństwo było
piękne czy równie okropne jak moje. Chcę się o nim dowiedzieć tylu rzeczy… ale
dlaczego ja się nim tak interesuje? Przecież jest tylko moim kolegą. Przenocuje
mnie i o sobie zapomnimy. Z tą nadzieją zaczęłam zasypiać i nawet nie
zauważyłam, kiedy przez zasłony zaczęło się przedzierać światło słoneczne. Gdy
odwróciłam się na drugi bok by uniknąć ostrego słońca padającego na moją twarz dostałam
mini zawału. Obok mnie leżał Kendall i uważnie mi się przyglądał.
- Krzyczałaś w nocy.-
oznajmił nie spuszczając ze mnie wzroku.- Wiesz, że mówisz przez sen?-
Uśmiechnął się na swoje wspomnienia, a ja poczułam jak policzki mnie pieką.-
Muszę cię częściej zawstydzać.
- Jesteś okropny-
Zaczęłam się cicho śmiać, a on razem ze mną tylko znacznie donośniej. Nawet nie
zauważyłam, że nasze dłonie leżą splecione na błękitnym materacu. Szybko
zabrałam swoją i przestałam się śmiać.
- Przepraszam. Chcesz
już śniadanie?- Szybko zmienił temat.
- Palisz?-
Zdezorientowałam go. Otworzył buzię by coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam.-
Twoja bluza przesiąkła tym zapachem na wylot.
- Przeszkadza Ci to?
- Ani trochę.- Szybkie
zmiany tematu były dla mnie i osób przebywających ze mną czymś normalnym, jeśli
można tak to nazwać. Rozmawialiśmy o tym, o czym ja chciałam. Jego bluza miała
zapach papierosów i mocnych perfum. Pięknie pachniała.- Gdzie idziesz?- Nawet
nie zauważyłam, kiedy Kendall zszedł z łóżka.
- Przebrać się.-
chłopak był w samych szortach dzięki czemu mogłam przyjrzeć się jego kilku
tatuażom. Na plecach miał wytatuowane coś na kształt pacyfki, a obok, bardziej
na ramieniu, jakiś znak z horoskopu. Miał coś jeszcze na ręce, ale nie miałam
jak mu się przyjrzeć. Gdy wyszedł przekręciłam mały kluczyk w drzwiach, założyłam
na siebie moje ubrania z wczoraj i szybkim krokiem ruszyłam po schodach do
kuchni.
- Co tak robisz?
- Naleśniki.-
uśmiechnął się ciepło- lubisz?
- Moje ulubione.
- Możesz rozłożyć
talerze?
- Jasne.- Miałam już
naczynia w ręku, gdy poczułam wibracje w mojej kieszeni.- przepraszam cię,
zaraz wracam.
- Nie spiesz się.-
szybko wyjęłam telefon z kieszeni i odebrałam
go wychodząc z kuchni.
*Kendall*
Katelyn nie miała
wesołej miny, gdy zobaczyła kto do niej dzwoni. Zdjąłem gotowego naleśnika z
patelni i wyłączyłem kuchenkę. To nie było tak, że ją podsłuchiwałem… Ja tylko…
nie ważne, nie okłamujmy się, byłem cholernie ciekawy, o co chodzi.
-James? Tak pamiętam.
Nie. N… dasz mi coś powiedzieć!? Nie będę tam chodzić! Świetnie się czuję i nie
potrzebuję tego jebanego ośr… Będę tak mówić! Wiesz co się dzieje gdy tam
przychodzę! Nie chcę… przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Nic Ci nie
obiecam. Nie. Cześć.- Dziewczyna zakończyła połączenie i opadła na kanapę
podciągając kolana pod brodę i chowając twarz w dłonie. Bez namysłu podbiegłem
do niej i przykucnąłem przy zagłówku
- Katelyn, co się
stało?
- Co Cię to obchodzi?-
burknęła.
- Martwię się…
- Nie masz, o co!- Nie
spodziewałem się po niej takiego nagłego wybuchu. Dziewczyna wstała i popchnęła
mnie na ziemię o mały włos sama się przy tym nie przewracając.
- Katelyn! Co on Ci
powiedział!?
- Nie krzycz na mnie!-
To niewiarygodne jak szybko zmieniały jej się nastroje. Raz była wesoła, potem
zła, a teraz jest smutna.- Dlaczego podsłuchałeś moją rozmowę!?
- Ja…- jej oczy były
całe czerwone od intensywnego płaczu, na ustach widoczne były plamki krwi-
Powiesz mi, co się stało?- Myślałem, że gdy będę spokojny to coś z niej
wyciągnę, ale wcale się na to nie zapowiadało. Katelyn wpadła w dosłowną furię.
Krzyczała, biła mnie i siebie, a ja nie dawałem sobie rady z uspokojeniem jej.
Trudno. Jeśli delikatne metody zawiodły, spróbuję inaczej. Zaciągnąłem ją na
kanapę i usiadłem na niej okrakiem. Na początku szarpała się tak, że mało, co
nie spadłem, ale potem jej siła zniknęła. Przestała się wiercić, bić kopać i
znów pogrążyła się w płaczu. Pomogłem jej się podnieść, podtrzymując jej plecy
i chciałem przytulić na co zaczęła mnie odpychać.
- Zejdź ze mnie. Nie
chcę żebyś mnie dotykał. Chcę iść. Do domu. Zostaw mnie.- Dziewczyna sama
gubiła się w swoich słowach i patrzyła w jakiś punkt za mną.
- Katelyn, wszystko
okej?
- Nie dotykaj mnie.
- powiedz, co się
dzieje. Proszę.
- Puść mnie.- Szybko przytuliłem do siebie Katelyn, która natychmiast
zaczęła się miotać w moich objęciach. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale
po chwili znów przestała być agresywna i wtuliła się we mnie z całej siły.- Nie
powinieneś mnie takiej widzieć.**********************************************************
Wiem, że krótki, ale i tak się cieszę, ze nareszcie dodałam. Mam ostatnio tyle roboty w szkole, że nie da się tego opisać. Przepraszam jeśli dodaję rozdziały za rzadko :(
Jeszcze nigdy pisanie nie szło mi tak ciężko... masakra.
Mam nadzieję, że się podobało! jeśli tak to komentujcie, udostępniajcie na swoich Twitterach róbcie co chcecie :)
!czytasz=komentujesz!