sobota, 14 czerwca 2014

#12

- Tak? I co? Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać, a z kim nie!
- Spokojnie, Katelyn...
- Spokojnie!?- zadrwiłam- Jak mam być spokojna, gdy najbliższa mi osoba mnie okłamuje!?
- Katelyn, nie pierdol, że cię okłamuje!- warknął na mnie, a moje oczy zaszły łzami, kolejny raz tego dnia.
- Nie dość, że mnie, kurwa okłamujesz to jeszcze nie potrafisz się do tego przyznać!- krzyknęłam wychodząc z samochodu, stojącego już na naszym podjeździe.
- Katelyn, nie krzycz na mnie!
- Spadaj!- miałam ochotę krzyknąć mu coś innego, ale zauważyłam naszych rodziców obserwujących całe zajście przez okno. Szybko zarzuciłam torbę na ramie i skierowałam się w stronę drzwi
- Zaczekaj na mnie! Musimy porozmawiać!
- Kay, coś się stało? Czemu nie ma cię w szkole?- Próbował dotrzeć do mnie mój ojciec, niestety, nieskuteczne.
- Dajcie mi wszyscy spokój!- krzyknęłam po czym pobiegłam do swojego pokoju. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmuję... a to wszystko wina jednej głupiej rozmowy! Ze złości wyciągnęłam rękę po butelkę wody stojącą przy łóżku i rzuciłam nią o podłogę.- dlaczego to wszystko jest takie trudne...?- zaczęłam szeptać do pluszowego miśka- Dlaczego nie potrafię z nikim żyć w zgodzie, tylko wiecznie się kłócę? Dlaczego wszystkie ważne dla mnie osoby, odchodzą? Dlaczego to musiało przydarzyć się mi?  Przecież byłam grzeczna... do czasu, ale byłam.- W tym momencie wpadłam na świetny pomysł. Chyba jeszcze nie wszystko stracone, może jeżeli zmienię swoje postępowanie to... odzyskam chociaż jedną osobę. Chwyciłam mój telefon i wcześniej się uspokajając wybrałam numer do Jamesa. Za trzecim sygnałem w słuchawce odezwał się jego łagodny lecz męski głos.
- O co chodzi, Kay?
- Ja... Ja- moje emocje były silniejsze i ponownie zaczęłam szlochać- chciałam cię przeprosić za to co powiedziałam w s-szkole, nie chciałam...
- rozumiem, mnie też poniosło... nie płacz, proszę, przestań.- jego głos był przepełniony troską. Wcześniejsza złość kompletnie z niego wyparowała.
- czyli... dasz mi drugą szansę?- zapytałam z nadzieją.
- Jasne, tylko muszę lecieć na lekcje- zaśmiał się delikatnie- więc dam ci drugą szansę jak wrócę do domu.
- a, no tak, racja... to, do usłyszenia.
- wpadnę do ciebie po lekcjach.
- fajne, w takim razie do zobaczenia.- uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie. Byłam z siebie dumna, a z drugiej strony obawiałam się spotkania z Jamesem. Co jeśli to tylko podstęp? Jeżeli chce się ze mną spotkać tylko po to by się zemścić? Odepchnęłam od siebie te myśli i postanowiłam się uspokoić. Przejrzałam się w lusterku po czym stwierdziłam, że mogłam wyglądać gorzej i dzielnie zeszłam do salonu, gdzie siedziała cała moja rodzina. Kiedy weszłam tak po prostu do pokoju wyglądali jak by nie wierzyli własnym oczom. Byłam w pełni świadoma tego, że to wszystko zasługa mojego zmiennego nastroju, ale postanowiłam to zignorować i usiadłam na kanapie obok Logana, opierając się o jego ramie.
- Jak się czujesz?- zapytała zatroskana Marie. Pewnie Logan im wszystko odpowiedział. Kiedyś go zabiję. Spojrzałam na chłopaka z grymasem na twarzy, a on jedynie zaczął się śmiać.
- przepraszam, musiałem- odpowiedział dusząc się śmiechem na widok mojej miny. Mimo wszystko muszę przyznać, że dzień minął  nam naprawdę miło. Już dawno nie siedzieliśmy tak po prostu na kanapie przed telewizorem, ubrani w stare dresy, głupio wpatrując się w jakąś telenowelę. Nic specjalnego, ale przy wiecznie zabieganym trybie życia to jest coś. W momencie, gdy dowiedzieliśmy się, że Trevor zdradza Nancy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekłam się z kanapy i je otworzyłam. przede mną stał James i szeroko się uśmiechał. Muszę przyznać, że na sam jego widok na mojej twarzy pojawił się, może nie równie duży, ale uśmiech.
- przejdziemy się?- zaproponował
- jasne, tylko muszę się przebrać
- oh, no dawaj, wyglądasz super.
- super?- nie rozumiem jak mogłam wyglądać "super". Miałam na sobie długie szare dresy  i zbyt dużą koszulkę Logana z nadrukiem  jakiejś drużyny sportowej.
- no wiesz, tak... na luzie- uśmiechnął się. On chyba na prawdę mnie lubi. W normalnej sytuacji, wypomnienie tamtej nocy w dodatku przy ludziach mogło by się skończyć na ostrym dyżurze, a w moim przypadku, traktuje to jak by o wszystkim zapomniał, a na dodatek mnie komplementuje 
- Wychodzę!- krzyknęłam do domowników i zamknęłam za sobą drzwi.
- Czy... czy to przeze mnie wyszłaś tak wcześnie ze szkoły?
- nie, to nie twoja wina. Źle się poczułam. Miałam bardzo niskie ciśnienie.
- a teraz jest okej?
- Tak, jest świetnie.
- to dobrze. Lubisz koszykówkę?
- dawno nie grałam, ale chętnie to zmienię- obdarzyłam go uśmiechem
- w takim razie zapraszam- powiedział i wskazał ręką na boisko znajdujące się przy plaży. Mimo wyjątkowo niskiej temperatury większość chłopaków biegała po nim w samych spodenkach. James kiwnął na mnie ręką bym podeszła bliżej. Chętnie ruszyłam w jego kierunku.- To jest Bradley...- wskazał na niższego od siebie chłopaka z kręconymi włosami- ...Connor...- Boże co on ma na głowie!? już ja mniej lakieru zużywam!- ...James...- gdy wymawiał jego imię zaczął się śmiać. Serio? Jak w przedszkolu. Kiedy "mój" James się uspokoił wskazał na ostatniego chłopaka- ...i Tristan- Tristan to chyba jedyny, który dorównywał Jamesowi swoim wzrostem.- chłopaki, to jest Katelyn- szybko podaliśmy sobie dłonie i  za chwilę podeszła do nas znana mi dziewczyna. Polly. 
- cześć Katelyn.- rzuciła wesoło
- cześć.
- znacie się?- zapytał zdziwiony 
- miałyśmy okazję się poznać- wyprzedziła mnie Polly- tu masz swój napój kotku.- powiedział i podała do butelkę, najprawdopodobniej, Connorowi, po czym chłopak odwdzięczył jej się buziakiem w policzek. 
- No to co? Gramy?- zaproponował Brad- chodźcie dziewczyny!
- pięć minut, okej?- krzyknęłam
- Jasne!
- Polly, możemy pogadać?
- oczywiście- uśmiechnęła się i oddaliłyśmy się trochę od boiska by nikt nas nie usłyszał- chodzi ci o wydarzenie z Santa Monica, prawda?
- no... tak.
- co chcesz wiedzieć dokładnie?
- wszyscy mówią, że Kendall- gdy wymawiałam jego imię nieświadomie się uśmiechnęłam- mówią, że on "nie jest taki jak mi się wydaje... Nic z tego nie rozumiem.
- To skomplikowane... Nie wiem czy chcesz wiedzieć, z resztą, nie sądzę, że był by zadowolony jeśli dowiedziała byś się wszystkiego ode mnie. Najlepiej spytaj jego.
- nie mogę.- zbierało mi się na płacz- wyjechał.- dziewczyna zdziwiła się na moje słowa. Widziałam, że chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego i maskując swoje zmieszanie dodała- Jeśli jednak nie wytrzymasz, przyjedź do Santa Monica. pracuję tam to sobie pogadamy, a teraz wracajmy.- gdy stałyśmy już na betonowym boisku blondynka podeszła do mnie i wyszeptała mi na ucho.
- Lepiej zajmij się Jamesem bo ci ucieknie...
- bardzo śmieszne.- powiedziałam z ironią w głosie
- dobra, na plotki umówicie się później- podszedł James- dzielimy się!- poinformował resztę.- Ja będę z Katelyn, Bradem i...- udawał, ze dokonuje ciężkiego wyboru.
- weź mnie! weź mnie!- Zaczął podskakiwać w miejscu i machać rękami w powietrzu, na co cała grupa ryknęła śmiechem- dobra Vey, chodź- machnął na niego ręką
- tak!- ucieszył się chłopak.- ale czekaj... gramy trzech na czterech? to nie będzie nie fair?
- damy sobie radę... ja robię za dwóch- poklepał go po plecach w uspokajającym geście i zaczął się śmiać. Byłam ciekawa skąd oni się w ogóle znają... w szkole ich nie widzę, na meczach też nie... koniecznie muszę się go o to zapytać. Muszę przyznać, ze na początku gry nie szło mi najlepiej, ale na pozycji "rzucającego" sprawdzałam się świetnie. Graliśmy dobre, dwie godziny. To był świetny pomysł żeby zadzwonić do Jamesa. Rzadko wychodzę z domu i chyba powinnam to zmienić.
- Świetnie się bawiłam.- przyznałam kierując się z moim towarzyszem do mojej ulubionej budki z lodami i innymi zimnymi pysznościami
- cieszę się- odpowiedział z uśmiechem na twarzy nie odrywając wzroku od kolorowego menu wywieszonego przed nami- co dla pani?
- poproszę sorbet jabłkowy- powiedziałam po chwili zastanowienia
- w takim razie dwa sorbety jabłkowe- podał banknot dziewczynie za ladą. Szybko wykonała nasze zamówienie i za chwilę kierowaliśmy się już deptakiem w stronę mojego domu.- nigdy nie jadłem tak dobrego sorbetu!- wykrzyknął zachwycony James- a to dziwne bo przecież często tu gramy.- wzruszył ramionami i kontynuował swoją przekąskę.
- Skąd znasz chłopaków?
- kiedyś przyszli na boisko i się spotkaliśmy.
- nie są z Ameryki, prawda?
- nie, nie są- roześmiał się- ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić do akcentu.
- mam nadzieję, bo jak na razie brzmią tak trochę śmiesznie.- spojrzałam na Jamesa i równocześnie zaczęliśmy się śmiać. Pogoda była świetna, więc zwlekaliśmy z rozejściem się do domu. Zahaczyliśmy jeszcze o skate park i plażę. Mniej więcej po godzinie stałam już pod moimi drzwiami.- Strasznie chciałam ci podziękować...
- Katelyn, nie masz za co. To ja chciałem ci dziękować za tak świetne popołudnie
- Głównie to chodzi mi o tą sytuację ze szkoły... nie miałam zamiaru tego powiedzieć...
- wybaczam ci. Już tego nie pamiętam- powiedział obejmując mnie. Zacisnęłam zęby i kładąc dłonie między nami udawałam nie wzruszoną jego gestem-przepraszam Kay, jeśli nie chcesz, albo coś to mogę...- zauważył, ze nie czuję się komfortowo.
- jest okej. Naprawdę. To nawet przyjemne.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- do jutra, koszykarko.- zaśmiał się i mnie puścił
- cześć- posłałam mu uśmiech, po czym oddaliłam się. W momencie, w którym pociągnęłam za klamkę, zawróciłam i szybko dogoniłam chłopaka.- James!- krzyknęłam by się zatrzymał na co on szybko mnie posłuchał.
- coś nie tak?- zapytał zdezorientowany
- ja tylko...- zawahałam się, ale stanęłam na palcach pocałowałam go w policzek- dziękuję- powiedziałam z czerwienią na policzkach.
- przyjemność po mojej stronie- James ponownie wziął mnie w objęcia lecz tym razem pozwoliłam mu na swobodny kontakt ze mną, sama oplatając go w talii ramionami. Uścisk nie trwał długo, ale mimo wszystko spełnił swoją rolę. Puściłam chłopaka i bez słowa pobiegłam do domu, po drodze machając do niego na pożegnanie. 


*****************************************
Gdzieś na pewno brakuje kropek, wielkich liter itp. ponieważ chciałam jak najszybciej dodać rozdział, więc nie piszcie mi tego, bo wiem ;) 
Wiem, że mnie zabijecie, ale oceny się same nie poprawią :/ 
Mimo wszystko uważam, ze dzielnie znieśliście te dwa tygodnie i pięć dni!
W wakacje na pewno rozdziały będą pojawiać się wcześniej ;) 

Tak, tak, to na pewno wam się nie spodoba, ale oficjalnie ogłaszam, ze rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie!

Czyli teraz czekamy na 27 czerwca *0* 

Kiedyś powstanie strona "Informowani" ale jak na razie proszę was napiszcie swoje usery z twittera albo numer gg (nawet jeżeli już cię informuję) z moją pamięcią jest coraz gorzej XD 
I proszę was, komentujcie nawet z anonima, to strasznie motywuje <3 
Do następnego rozdziału misie :)

9 komentarzy:

  1. Nieee James, odwal się od niej! Kate mać z Kendallem! haha. Rozdział super :D i dłuuugi <3 (pozytywnie) Czekam na nn :**

    ps. zmienisz czcionkę? litery w pół ucina i źle się czyta. i proszę wyłącz weryfikacje obrazkową xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Czekam z niecierpliwością na nn.
    P.S. Jakbyś miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie:
    domischmidt.blogspot.com
    odnalezieni-po-latach.blogspot.com
    P.S.2. Sorry za spam.
    Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział niesamowity <3
    Czekam na next :P + Obserwuje bloga :D
    Zapraszam do mnie http://opowiadanie-tom.blogspot.com/
    To historia inne niż wszystkie xD
    Liczę na jakiś ślad :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świeeetneee <3
    Pozdrowionka i do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział był naprawdę genialny. Jezu jak ja wytrzymam do 27 ?

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG !! Super rozdział, czyli będzie dylemat kogo wybrać, James vs Kendall xD ok czekam na następny i pisz szybko !!

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział był świetny, nie mogę się doczekać następnego :D mój tt: @xilymyherox

    OdpowiedzUsuń