- Jesteś gotowa?
- zaraz będę na dole!-
wzięłam głęboki oddech i zbiegłam po schodach.
- to jedziemy!
- jej!
- twój entuzjazm mnie
powala.
- Logan, czy ja
naprawdę muszę z tobą jechać? A kto zostanie z Beą?
- będzie nocować u
koleżanki. Podwieziemy ją. Bea! Ruszaj się!
- biegnę!
- Logan…
- Będzie super zabawa, gwarantuję.-
zawsze tak mówi. Chyba tylko dla niego kończą się przyjemnie. Na miejscu spotkaliśmy Losa i Jamesa,
którzy ze zniecierpliwieniem już na nas czekali. Logan posadził mnie jak zawsze
w tym samym miejscu i poszedł tańczyć. Siedziałam tam, dokładnie śledząc każdy
ruch barmana, który od czasu do czasu spoglądał na mnie z politowaniem. Po pół
godzinie uznałam, że pora rozprostować kości i ruszyłam w stronę toalet. Zbiegłam
do podziemia, poprawiłam makijaż i już miałam wracać na górę, gdy usłyszałam
jak muzyka przestaje grać a wszyscy krzyczą.
- co się dzieje… - szepnęłam do siebie. Drzwi
były bardzo ciepłe, a gdy pociągnęłam za klamkę gorąco buchnęło mi w twarz. Wbiegłam
po schodach na wielką salę i dosłownie mnie zatkało. Zajebiście. To mogło się
przytrafić tylko mi. Jak to możliwe, że ogień tak szybko się rozszedł?
Naciągnęłam bluzkę na nos i próbowałam wydostać się z pułapki. W Okół mnie
wszędzie był dym, a ostre powietrze zaczęło mnie podduszać. Poczułam zawroty
głowy, a nadal nie mogłam zlokalizować gdzie jestem. Poddałam się. Usiadłam na
podłodze i zaczęłam wspominać wszystkie miłe chwile licząc na szybką śmierć.
*Logan*
- Proszę mnie puścić!
Tam jest moja siostra!
- Spokojnie, znajdziemy
ją.
- Przecież zaraz cały
budynek się zawali!
- Usiądź spokojnie,
trzeba cię opatrzyć.- świetnie, moim jedynym ratunkiem był mój stary znajomy. Z
uśmiechem na twarzy patrzył jak płomienie pożerają budynek. Gdy byłem młodszy
to zawsze kupował nam piwo i w sumie tylko stąd go znałem. Był barmanem w tym
klubie, tylko jak on się nazywał…
- Kendall!- blondyn
szybko zareagował na swoje imię i zaraz do mnie podbiegł
- Logan? Cześć, stary! Nareszcie
ta buda spłonęła! Jej właściciel to niezły kutas. Mam szczęście, że wziąłem
dziś wolne.
- Rzeczywiście farcik, słuchaj
ja wiem, że wiszę ci wielką przysługę, ale moja siostra jest w środku. Ty, jako
barman, masz chyba klucze od zaplecza, tak?
- Jasne. Zaraz z nią
wrócę.
- Dzięki.- Zawsze był
nie normalny. Uwielbiał ryzyko, przecież tylko debil zgodził by się wbiec w
pożar tak po prostu.
*Kendall*
Może wbieganie w pożar
wydaje się głupie, nie odpowiedzialne etc. ale dostarcza adrenalinę. Uwielbiam
to uczucie, chyba zacząłem się uzależniać. Otworzyłem drzwi prowadzące na
zaplecze i zaraz znalazłem się w opanowanym przez płomienie pomieszczeniu.
- JESTEŚ TAM!? HALO!- w
odpowiedzi usłyszałem jakieś szmery dobiegające z końca sali. Bez namysłu
pobiegłem przed siebie. Krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej, a serce
mocno mi waliło. W rogu sali zauważyłem jaskrawe kolory, które musiały być
kawałkami ubrania. Szybko podniosłem ciało i pobiegłem w stronę drzwi, na
początku miałem problem by je otworzyć, ale po kilku razowych kopnięciach
mogłem już wyjść z budynku. Dziewczyna nie zemdlała, bo gdy tylko poczuła
chłodne wieczorne powietrze, rozluźniła mięśnie i otworzyła mocno zaciśnięte
powieki. Czułem jej wzrok na sobie, ale próbowałem nie dawać tego po sobie
poznać.
- dziękuję.- szepnęła
niepewnie.
- drobiazg.- spojrzałem
w jej zaczerwienione jeszcze oczy i uśmiechnąłem się.
- ale, możesz mnie już
puścić?
- Nie wyglądasz na
taką, która sama będzie stać.- To nie był żart, Siostra Logana była biała jak
ściana i o wiele lżejsza niż przypuszczałem.
- puść mnie.-
powiedziała stanwczo
- no… dobrze.- to było
dziwne, gdy tylko odstawiłem ją na ziemię, wyglądała tak jak bym zaraz miał ją
zabić- wszystko ok?
-Tak. – w jej głosie
nie było czuć żadnych emocji. Szybko otrzepała ubranie i spojrzała się na mnie pytająco
- Jestem Kendall, twój
brat to mój kolega.
- No tak, zapomniałam, Katelyn.-
Dziewczyna chciała pójść przed siebie, ale gdyby nie mój refleks leżałaby na
ziemi.-Dziękuję. -jej głos był cichutki, czasem musiałem się zastanowić, co do
mnie powiedziała. Gdy podszedłem do zabandażowanego już Logana trzymając
Katelyn pod rękę, szeroko się uśmiechnął.
- Nic ci nie jest?-
upewnił się
-nie, jest dobrze.
-Kendall, wielkie
dzięki, nie wiem jak Ci się odwdzięczyć.
-Kiedyś coś wymyślę,
nie zmieniałeś numeru?
-nie. Ten sam, co
zawsze. Jak coś to zadzwoń.
-Zadzwonię. Cześć!
*Katelyn*
-Cześć!- Kendall
pomachał nam odchodząc, a ja usiadłam na chodniku obok mojego brata.
- cholernie się o
ciebie martwiłem Kay.
- Ale tu jestem.- posłałam
mu słaby uśmiech.- Co z Carlosem i Jamesem?
- Nic poważnego, ale
musieli ich wziąć na obserwację. Wracamy do domu, chodź.- Logan złapał mnie w
pasie i nie zdążyliśmy przejść nawet na drugą stronę ulicy, gdy znaczna część
budynku runęła.
No i jest już pierwszy rozdział! Jejku, mam nadzieję, że nie zawiodłam :/ Podobało się?