poniedziałek, 24 lutego 2014

#1

- Jesteś gotowa?
- zaraz będę na dole!- wzięłam głęboki oddech i zbiegłam po schodach.
- to jedziemy!
- jej!
- twój entuzjazm mnie powala.
- Logan, czy ja naprawdę muszę z tobą jechać? A kto zostanie z Beą?
- będzie nocować u koleżanki. Podwieziemy ją. Bea! Ruszaj się!
- biegnę!
- Logan…
- Będzie super zabawa, gwarantuję.- zawsze tak mówi. Chyba tylko dla niego kończą się przyjemnie. Na miejscu spotkaliśmy Losa i Jamesa, którzy ze zniecierpliwieniem już na nas czekali. Logan posadził mnie jak zawsze w tym samym miejscu i poszedł tańczyć. Siedziałam tam, dokładnie śledząc każdy ruch barmana, który od czasu do czasu spoglądał na mnie z politowaniem. Po pół godzinie uznałam, że pora rozprostować kości i ruszyłam w stronę toalet. Zbiegłam do podziemia, poprawiłam makijaż i już miałam wracać na górę, gdy usłyszałam jak muzyka przestaje grać a wszyscy krzyczą.
-  co się dzieje… - szepnęłam do siebie. Drzwi były bardzo ciepłe, a gdy pociągnęłam za klamkę gorąco buchnęło mi w twarz. Wbiegłam po schodach na wielką salę i dosłownie mnie zatkało. Zajebiście. To mogło się przytrafić tylko mi. Jak to możliwe, że ogień tak szybko się rozszedł? Naciągnęłam bluzkę na nos i próbowałam wydostać się z pułapki. W Okół mnie wszędzie był dym, a ostre powietrze zaczęło mnie podduszać. Poczułam zawroty głowy, a nadal nie mogłam zlokalizować gdzie jestem. Poddałam się. Usiadłam na podłodze i zaczęłam wspominać wszystkie miłe chwile licząc na szybką śmierć.
*Logan*
- Proszę mnie puścić! Tam jest moja siostra!
- Spokojnie, znajdziemy ją.
- Przecież zaraz cały budynek się zawali!
- Usiądź spokojnie, trzeba cię opatrzyć.- świetnie, moim jedynym ratunkiem był mój stary znajomy. Z uśmiechem na twarzy patrzył jak płomienie pożerają budynek. Gdy byłem młodszy to zawsze kupował nam piwo i w sumie tylko stąd go znałem. Był barmanem w tym klubie, tylko jak on się nazywał…
- Kendall!- blondyn szybko zareagował na swoje imię i zaraz do mnie podbiegł
- Logan? Cześć, stary! Nareszcie ta buda spłonęła! Jej właściciel to niezły kutas. Mam szczęście, że wziąłem dziś wolne.
- Rzeczywiście farcik, słuchaj ja wiem, że wiszę ci wielką przysługę, ale moja siostra jest w środku. Ty, jako barman, masz chyba klucze od zaplecza, tak?
- Jasne. Zaraz z nią wrócę.
- Dzięki.- Zawsze był nie normalny. Uwielbiał ryzyko, przecież tylko debil zgodził by się wbiec w pożar tak po prostu.
*Kendall*
Może wbieganie w pożar wydaje się głupie, nie odpowiedzialne etc. ale dostarcza adrenalinę. Uwielbiam to uczucie, chyba zacząłem się uzależniać. Otworzyłem drzwi prowadzące na zaplecze i zaraz znalazłem się w opanowanym przez płomienie pomieszczeniu.
- JESTEŚ TAM!? HALO!- w odpowiedzi usłyszałem jakieś szmery dobiegające z końca sali. Bez namysłu pobiegłem przed siebie. Krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej, a serce mocno mi waliło. W rogu sali zauważyłem jaskrawe kolory, które musiały być kawałkami ubrania. Szybko podniosłem ciało i pobiegłem w stronę drzwi, na początku miałem problem by je otworzyć, ale po kilku razowych kopnięciach mogłem już wyjść z budynku. Dziewczyna nie zemdlała, bo gdy tylko poczuła chłodne wieczorne powietrze, rozluźniła mięśnie i otworzyła mocno zaciśnięte powieki. Czułem jej wzrok na sobie, ale próbowałem nie dawać tego po sobie poznać.
- dziękuję.- szepnęła niepewnie.
- drobiazg.- spojrzałem w jej zaczerwienione jeszcze oczy i uśmiechnąłem się.
- ale, możesz mnie już puścić?
- Nie wyglądasz na taką, która sama będzie stać.- To nie był żart, Siostra Logana była biała jak ściana i o wiele lżejsza niż przypuszczałem.
- puść mnie.- powiedziała stanwczo
- no… dobrze.- to było dziwne, gdy tylko odstawiłem ją na ziemię, wyglądała tak jak bym zaraz miał ją zabić- wszystko ok?
-Tak. – w jej głosie nie było czuć żadnych emocji. Szybko otrzepała ubranie i spojrzała się na mnie pytająco
- Jestem Kendall, twój brat to mój kolega.
- No tak, zapomniałam, Katelyn.- Dziewczyna chciała pójść przed siebie, ale gdyby nie mój refleks leżałaby na ziemi.-Dziękuję. -jej głos był cichutki, czasem musiałem się zastanowić, co do mnie powiedziała. Gdy podszedłem do zabandażowanego już Logana trzymając Katelyn pod rękę, szeroko się uśmiechnął.
- Nic ci nie jest?- upewnił się
-nie, jest dobrze.
-Kendall, wielkie dzięki, nie wiem jak Ci się odwdzięczyć.
-Kiedyś coś wymyślę, nie zmieniałeś numeru?
-nie. Ten sam, co zawsze. Jak coś to zadzwoń.
-Zadzwonię. Cześć!
*Katelyn*
-Cześć!- Kendall pomachał nam odchodząc, a ja usiadłam na chodniku obok mojego brata.
- cholernie się o ciebie martwiłem Kay.
- Ale tu jestem.- posłałam mu słaby uśmiech.- Co z Carlosem i Jamesem?

- Nic poważnego, ale musieli ich wziąć na obserwację. Wracamy do domu, chodź.- Logan złapał mnie w pasie i nie zdążyliśmy przejść nawet na drugą stronę ulicy, gdy znaczna część budynku runęła. 



No i jest już pierwszy rozdział! Jejku, mam nadzieję, że nie zawiodłam :/ Podobało się?

piątek, 14 lutego 2014

Prolog

-Zapalisz?
-dzięki, nie palę
-Od kiedy?- zapytał wkładając papierosa do ust.
-od dziś. Wiesz jak to szkodzi?! Zresztą, już raz cię złapali!
-Katelyn… jesteśmy godzinę przed szkołą…
-to co? Wiesz jak to szkodzi?
-znów się jakiś programów naoglądała- stwierdził James, wyjmując zapalniczkę.
-nie mam ochoty.- nie wiedziałam dlaczego, ale nie chciało mi się nawet zapalić. Coś mówiło mi, że powinnam sobie o czymś przypomnieć, ale byłam zbyt zmęczona by nawet spisać zaległą pracę domową. Siedziałam po turecku na murku z czerwonej cegły, który otaczał naszą szkołę i próbowałam nie zasnąć.
-Ale, ty tak na serio? No nie zapalisz z nami? Chodź tu do mnie.-chłopak stanął przede mną i delikatnie opierając się o moje kolana przybliżył nasze twarze i delikatnie dmuchnął mi dymem papierosowym prosto w twarz. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się ostrym powietrzem zmieszanym z jego perfumami. Ktoś mógłby powiedzieć, że jesteśmy parą, ale my byliśmy tylko rodzeństwem w dodatku przyrodnim. W moim życiu nie zawsze było kolorowo i teraz ufam tylko jemu. Wie o mnie wszystko. Zna całą moją historię.- Nadal nie zapalisz?
-nie.
-silna jesteś.
-raczej zmęczona.
-tylko się obudź do wieczora, bo porywamy cię na imprezę- Carlos wpadł na kolejny genialny pomysł.
-A to jakaś specjalna okazja?
-Jasne! zostały tylko dwa miesiące szkoły i nareszcie to gówno się skończy. Trzeba świętować!
-Jasne!- udałam zachwyt zwracając twarz w stronę słońca. W czasie gdy ja odsypiałam, Logan i jego koledzy rozglądali się za dziewczynami. Nie wiem co większość nastolatków w tym widzi, poznają się w minutę, wybucha wielka miłość, a następnego dnia dziewczyna jest już w ciąży. Nienormalne, ale może o to chodzi w tym XXI wieku? Nigdy nie rozumiałam ludzi i nigdy do nich nie pasowałam. Od zawsze trzymałam się z boku i nie przeszkadzało mi to, ale Logan nadal próbuje wyciągać mnie do nich. Oczywiście wszystko kończy się tak, że samotnie wracam do domu taksówką, a mój brat świetnie się wtedy bawi. Piątek nie jest moim ulubionym dniem, wole soboty, Logan leży cały dzień w łóżku, rodzice gdzieś idą, a moja młodsza siostra sama sobie radzi. W piątki zawsze wylewam z siebie litry łez, ale zdążyłam przywyknąć. Wiele osób pomyśli, ze zamiast płakać znalazła bym sobie kogoś, ale to, co działo się, gdy byłam mała wywarło na mnie taki wpływ, że dotyk jest dla mnie czymś okropnym. Dotyk, czułe gesty. Nie potrafię nikomu zaufać.
*************************************************************
Wiem, że nie jest świetny, ale co o nim sądzicie?