Strony

piątek, 26 grudnia 2014

#22

Jestem świadoma, że rozdział wygląda jak połamany, przepraszam xx
**************************************************************************
W tym momencie wydawało mi się, że już teraz będzie dobrze. Nic bardziej błędnego. Tego samego dnia, brat Kendalla zadzwonił z ważną sprawą. Po kilku słowach wyszedł do łazienki, a gdy z niej wrócił jego oczy były czerwone, przestraszyłam się, nigdy go takiego nie widziałam. 

- Wszystko dobrze?- wstałam z łóżka i dotknęłam jego twarzy, ale on stracił moją dłoń. 
- Muszę jechać. 
- Coś się stało? Co powiedział Mike?
- Nic co powinnaś wiedzieć.-on musi być bipolarny to nie jest normalne.
- Chcę jechać z tobą. 
- To jedź. Masz dziesięć minut.- zdziwiło mnie to, że jednak pozwolił mi jechać, nic nie powiedziałam i zaczełam się ubierać. Wyciągnęłam z szafy czarne luźne spodnie i krótką bluzkę po czym pobiegłam do łazienki szybko się przebrać i poprawić włosy. Gdy wróciłam do pokoju Kendall siedział w tej samej pozycji, jak przed moim wyjściem. Stał i wpatrywał się w okno. Spojrzałam na zegarek, mam 5 minut. Niebo było wyjątkowo ciemne ja na ta porę roku, więc wzięłam ze sobą bluzę i czapkę z daszkiem. 
- Jestem gotowa.- poinformowałam go
- Weź trochę pieniędzy, zjemy na mieście, a ja nie wziąłem z domu za dużo.
- Oh, jasne- sięgnęłam do mojej kosmetyczki w której trzymałam moje wszystkie oszczędności i wyjęłam banknot stu dolarowy wkładając go do mojej torby z Adidasa. Kiedy zamknęłam szafę Kendall odetchnął, przetarł twarz i bez słowa ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. 
- Katelyn, zostajesz w domu.- Logan oczywiście nie odpuścił sobie chociaż jednej uwagi.
- Spierdalaj- mruknęłam i wyszłam za blondynem. Szybko wsiedliśmy w jego auto i wyjechaliśmy na drogę. Jechaliśmy kilka minut, ale cisza panującą między nami była strasznie niezreczna.- o czym myślisz?
- O tym, ze ciągle jadę z tobą
- To źle, ze tu jestem?
- Gdyby nie ty nawet nie starałbym się dojechać do tego pierdolonego szpitala bez wypadku.
- Oh- nie mogłam nic więcej z siebie wykrztusić. Po pierwsze jedziemy do szpitala. Po drugie Kendall zaczyna mieć myśli samobójcze. Świetnie. 
- A ty o czym myślisz?

- O niczym
- kłamiesz, zawsze o czymś się myśli.- zajechaliśmy na parkingu szpitala i udaliśmy się w stronę budynku zapominając o naszej rozmowie. Mike stał przy drzwiach i palił elektrycznego papierosa. Bracia bez słowa podali sobie ręce i poklepali po plecach. Za chwilę weszliśmy do budynku, a chłopcy kontynuowali swoją rozmowę.
- Lilly nic się nie stało, ma tylko kilka siniaków i zadrapań. Ale mama... jest w ciężkim stanie.- Nie znałam Kathy, ale musiała być wspaniałą kobietą, mimo wszystko dobrze wychowała swoje dzieci. To nie jest sprawiedliwe. Dopiero kogoś poznałam, a on ląduje w szpitalu.
- wchodzisz?- Kendall otworzył drzwi od sali na której leżało kilkoro dzieci. Nie lubiłam szpitali, ale trudno. Dzielnie kroczyłam obok łóżek i łóżeczek przy których pikały różne urządzenia.- Katelyn, zostań z Lilly, muszę iść coś załatwić.
- Um-ta, tak jasne.- ja opiekunka do dzieci haha. Lilly spała gdy Kendall i Mike odeszli od jej łóżka. Dziewczynka miała rękę w gipsie i kilka różowych plasterków na ciele. Byłam w trakcie czytania jakiegoś opowiadania, gdy mała otworzyła oczy. Była wystraszona.
- Co-co g-gdzie...
- Spokojnie...- dotknęłam jej ramienia i zaczęłam głaskać, ale to nic nie dało
- Mama, moja mama
- Mama jest na innej sali, spokojnie.- jej duże oczy wpatrywały się we mnie tak głęboko, że to bolało. Odwrociłam wzrok. Jej mała rączka złapała za moją w celu zwrócenia na siebie uwagi. Spojrzałam na nią, a ona wyciągnęła ręce w górę. Delikatnie uniosłam jej ciało i posadziłam na swoich kolanach uważając na wszystkie kabelki do których była podłączona.
- Do domu...
- Musisz najpierw wyzdrowieć Lilly.- z jej oczu poleciały pojedyncze łzy. Szybko je starła i pociągnęła nosem.- jak się czujesz?- chciałam zagadać, ale ona milczała. Przytuliłam ją mocniej do siebie i zaczęłam coś nucić. Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, trzy minuty? Pół godziny? Kiedy przestałam się ruszać, nucić i głaskać Lilly obok mnie stanął Mike.
- Wyjdź na korytarz, ja tu zostanę.
- Jasne.- Opuściłam dziecięca salę i wzrokiem odnalazłam Kendalla.
- To tak bardzo boli... Wtedy, kiedy musze na to patrzeć... Ta rodzina już dawno przestała być rodziną.- mówił zamyślony, ale wiedział, że stoję za nim. Spojrzał na mnie nagle, a jego oczy były wypełnione bólem.- Pojedziesz ze mną do domu?
- Em, tak, jasne.
- To chodź.
- Teraz?
- Tak, muszę wziąć wszystkie dokumenty i inne pierdoły, przy okazji zachaczymy o bar czy coś, jeszcze nic dziś nie jadłaś
- I co? Nie umrę.
- Nie udawaj głupiej, wiem o tobie wszystko. Nie pozwolę ci się krzywdzić.
- Skąd...
- Nieważne- wysiedliśmy przed McDonaldem a ja westchnęłam
- Mają tu bardzo kaloryczne jedzenie.- Kendall otworzył przede mną drzwi i nic nie odpowiedział. Jak na złość jedna kasa była wolna, od razu do niej podeszliśmy, a on zaczął składać zamówienie
- Trzy razy zestaw z hamburgerami i happy meal z nuggetsami.
- Jaka zabawka?- kendall rzucił okiem na gablotkę i wybrał jednego z misi.
- Em, trójka. Wszystko na wynos.- nawet nie zwracałam uwagi na cenę wyświetloną na małym monitorze tylko wręczyłam kasjerowi sto dolarów. Na nasze zamówienie czekaliśmy kilka minut, ale żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Wzięliśmy szare torby i wsiedliśmy do auta.
- Więc co z twoją mamą?- oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi, mogłam to przewidzieć.
- Wchodzsz ze mną do domu?
- Oh, jasne.- pobiegłam za nim i zamknęłam za sobą drzwi. Dom był wielki, największy w okolicy. Kendall wchodząc do domu, nie robił tego tak jak inni ludzie. Chodził po nim z obrzydzeniem i skrzywionym wyrazem twarzy.- więc... wypadek samochodowy?
- Tak. Lilly miała dużo szczęścia.- Lilly. A co z jego mamą? Czy jest przytomna? - To wina tego gnoja!- zdjął jedno ze zdjęć znajdujących się na ścianie i z impetem rzucił nim w podłogę. Ramka pękła na dwie części, a na szkle stworzyło się coś wyglądające na pajęczynę. To samo spotkało jeszcze dwa zdjęcia. Zatkało mnie. Zaczęłam się go bać. Mam podejść i go uspokoić czy nic nie mówić? Zanim zdecydowałam się na podejście do niego on pobiegł na górę. Wskoczyłam po schodach i cicho otworzyłam drzwi jego pokoju. Siedział na łóźku i... płakał? Podeszłam bliżej i wspięłam się na łóżko. Nie wiedziałam co robić. Pokierowana głupotą podniosłam jego twarz i połączyłam nasze usta. Nie wiem czy jestem dobra w całowaniu, ale nie przestawałam. Po chwili zareagował. Jego usta zaczęły się ruszać, a on złapał mnie za boki. Przełożyłam nad nim jedną nogę, tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Na chwilę przestaliśmy by złapać powietrza. Nasze czoła się stykały, a oddechy były ciężkie.- ona umiera- wyszeptał. Zatkało mnie. Jego mama umiera, a ja siedzę na nim i się obsciskuję.
- Ja... Przepraszam...- chciałam zejść, ale nie pozwolił mi na to. Znów zaczął mnie całować, tym razem mocniej. Po woli zaczął się kłaść na plecach, a ja musiałam złapać go za ramię, żeby nie stracić równowagi.
- Jest-jest dobrze...- mówił przez pocałunki- potrzebuję cię kochanie... Nie przestawaj...
Kochanie
K
O
C
H
A
N
I
E
KOCHANIE
Nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam, ale spełniłam jego prośbę. Nie wiem jak długo tak trwaliśmy, ale po, jak mi się wydawało wieczności zeszłam z niego i położyłam się obok.
- Musimy jechać.
- Wiem- weszliśmy do pokoju rodziców Kendalla i zabraliśmy wszystkie potrzebne papiery. Po załatwieniu wszystkich spraw i ostatnich badaniach Lilly odłączono ją od aparatury i mogła zjeść normalny posiłek. Jeżeli happy meal z McDonalda można nazwać czymś normalnym. Mała bawiła się swoim misiem siedząc mi na kolanach i od czasu do czasu posypiała. Czekaliśmy dwie godziny, aż chłopaki będą mogli wejść do swojej mamy. Lilly została wpuszczona dopiero po jakimś czasie. Weszłam razem z nią bo nie chciała mnie zostawić, ale gdy tylko zobaczyła swoją mamę pobiegła do jej łóżka. Kathy wcale nie wyglądała na osobę umierającą. Na zmęczonej twarzy widniał uśmiech, a oczy nadal się śmiały, gdy Lilly opowiadała jej jakieś zmyślone historie. Pokazywała swojego misia i zachowywała się jak codzień. Gdy pora odwiedzin się kończyła mała weszła na łóżko i przytuliła swoją mamę jedną rączką.
- Widzisz, muszę iść, ale jutro też przyjdę. Szkoda, że nie mogę zostać z tobą na noc. Nie martw się, będzie dobrze. Pan doktor cię wyleczy i wrócisz do domu. Bierz wszystkie lekarstwa nawet jak będą niedobre. Będzie dobrze mamusiu, kocham cię.- dała jej swojego misia i dodała- pilnuj mojej mamusi najlepiej jak możesz. Pielęgniarka przebywająca w sali uroniła kilka łez, gdy Lilly mówiła.
- Kocham cię Lilly, nigdy o tym nie zapomnij.- kobieta podała jej coś do ręki i pocałowała w czoło.- kocham was chłopcy. Żegnaj Katelyn.-

pocałowała chłopaków troskliwym mamusinym buziakiem i pomachała nam gdy wychodziliśmy. Lilly była na rękach Kendalla, ale gdy tylko wyszliśmy ze szpitala ziewnęła i zamknęła oczy. Kendall wyjął fotelik dla dzieci z bagażnika swojego auta i posadził w nim swoją śpiącą siostrę.
Zatrzasnął drzwi i otworzył dla mnie drzwi pasażera. Jechaliśmy do jego mieszkania. Sytuacja była przytłaczająca. Śmierć jego mamy. Jego tata poszedł do więzienia. Muszę porozmawiać z nim na ten temat. Wiem, że to nie są teoretycznie moje sprawy, ale Kendall jest jakby... jakby moim... no całujemy się i powiedziałam mu, że go kocham... Ale w sumie to on nie musi mnie kochać. Mógł kłamać. Ale w tym momencie nie chciałam o tym myśleć. Włączyłam po cichu radio i zasłuchana w delikatne rytmy piosenek przespałam resztę drogi.
- Wstawaj- obudził mnie głos Kendalla. Zimne powietrze podziałało na mnie jak wiadro wody i szybko wyskoczyłam z auta. W jego mieszkaniu spokojnie zdjęłam z siebie bluzę i powiesiłam na slabo zamocowanym wieszaku.
- Lilly śpi z Mikiem- poinformował mnie
- I?
- Pozwól mi zapomnieć.- prosił, a ja delikatnie skinęłam głową na zgodę. Schmidt przycisnął mnie swoją klatką piersiową do ściany i zaczął całować. Delikatnie wzdrygnęłam się na jego brutalność, ale objęłam go i kontynuowałam. Chłopak złapał mnie za uda i podnosił bez problemu do góry, moje nogi owinęły się automatycznie wokół jego bioder. Przenieśliśmy się do jego pokoju i wróciliśmy do pozycji sprzed kilku godzin. Leżałam na nim, a on kręcił kółka na moich plecach, nasze pocałunki zwolniły, ale ja z niego nie schodziłam. W pewnym momencie, zupełnie przypadkowo poruszyłam tyłkiem, a on wypuścił z siebie cichy jęk. Zaczerwieniłam się i zeszłam z niego.

- Przepraszam...- on tylko zaśmiał się na moją reakcję i zabrał kosmyk włosów spadający na moją twarz
- Nie masz za co przepraszać.- zaśmiał się cicho. Już miałam go zapytać o wszystkie nurtujące mnie sprawy, ale mój telefon zawibrował. Odebrałam połączenie od Jamesa i niepewnie powiedziałam
- Halo?
- Katelyn, jesteś u niego?
- Um-ja ja tylko-um...- Kendall pokazał, że mam mu podać telefon i tak zrobiłam, nie mialam siły kłócić się z nim teraz
- Cześć! Tak to ja- słyszałam jak James wydziera sie po drugiej stronie.- nie sądzisz, że Katelyn nie powinna spędzać więcej czasu ze swoim chłopakiem?- nogi mi zmiękły- na pewno lepszym niż ty.- nastała cisza- zamierzamy zamieszkać razem i mieć gromadkę dzieci- jak sie oddycha?- ja z ciebie ani trochę nie żartuje. Jestem w stu procentach poważny.- znów cisza- ja ćpunem!? Ty pierdol...-wyrwa​łam mu telefon i zakończyłam połączenie.
- Wystarczy.- nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Poczułam się niekomfortowo.- cży to prawda? To wszystko co mu powiedziałeś? Chcesz tego?
- Oczywiście!- usiadłam między jego nogami i wtuliłam w klatkę piersiową.- wyobraź to sobie- zamknęłam oczy- to będzie piękny, ale skromny domek. Niekoniecznie w centrum miasta. Na podwórku będzie biegała trójka dzieci i pies, a my będziemy siedzieć na ganku pijąc
zimną lemoniadę... Niestety jeszcze długa droga przed nami, kochanie.
******************************************

uf jest rozdział!
przepraszam, ze musieliście tak długo czekać ale blogger mi starasznie nawala ostatnio :/
nie wiem czy to dobrze czy źle, ale to był ostatni rozdział (tej części oczywiście), zamierzam kontynuować, wszystko będzie publikowane pod tym samym adresem ;)


niedziela, 2 listopada 2014

#21

Jeżeli ktoś zapyta mnie jaki jest najbardziej irytujący dźwięk na świecie, odpowiem mucha. Wkurzająca dziwka latająca ci nad uchem w momencie gdy ty chcesz spać. Odganiałam ją co chwila, ale ona nie przestawała latać. Zdenerwowana szybko usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę, że nie tylko mucha wydaje taki dźwięk. Mój telefon ustawiony na wibracje nadal nie przestał tańczyć po stoliku nocnym, więc wzięłam, go do ręki i odebrałam połączenie opadając na łóżko.- Czego?- wymamrotałam łapiąc się za głowę z bólu
- Sprawdzam czy wszystko u was w porządku- gdy mówił "was" przypomniało mi się, że po południu odwiedził mnie Kendall i wydaje mi się, ze został na noc bo mam na sobie jego bluzę.- Katelyn?
- Jestem, jasne wszystko okej.
- ani Logan ani Bea nie odbiera, więc...
- spoko, zaraz pójdę ich obudzić bo pewnie śpią.
- ale jest druga po południu! Katelyn, wszystko dobrze?
- jasne, że tak tato. Cześć, muszę kończyć.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i skoczyłam do okna. Pod domem było jedynie auto Kendalla. Wybiegłam z mojego pokoju i zapukałam do najbliższego mi pokoju siostry. Nikt nie odpowiadał, więc otworzyłam drzwi na całą szerokość. Pusto. Logana też nie było. Zbiegłam na dół ale tam również nie zastałam nikogo. Na stole leżała jedynie mała kareczka
"Poszedłem do sklepu po coś do jedzenia, zaraz wracam. K"
O Logana się nie bałam, ale Bea powinna wracać do domu. Podczas nieobecności Kendalla zdążyłam zadzwonić do niej jakieś pięć razy. Siedziałam na krzesełku barowym przy wysepce kuchennej i niespokojnie stukałam palcami w marmurową powierzchnię, gdy zamek w drzwiach przekręcił się, a do środka wszedł blondyn.
- Wstałaś
- Tak jak widzisz. Skąd masz klucze? Był Logan?
- Leżały na stole to wziąłem. Oczywiście, że nie.
- Dlaczego oczywiście?
- Pomożesz mi rozpakować zakupy?
- Nie. Najpierw powiedz mi co jest między tobą i Loganem, przecież byliście takimi świetnymi kumplami.
- Byliśmy. Pomożesz mi to do cholery rozpakować?
- Nie!
- Ja tego też nie zrobię.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- Powiedziała dziewczyna, która nie radzi sobie z zawodami miłosnymi.- ałć.
- Jeżeli masz zamiar obrażać mnie w moim własnym domu to możesz wypierdalać!
- Spokojnie, ja tylko stwierdzam fakty
- W dupie mam twoje fakty!- usiadłam na kanapie w salonie i odetchnęłam
- Musisz poćwiczyć nad emocjami, mała
- Nie "małuj" mi tu tylko lepiej daj papierosa- otworzył kieszeń swojej kurtki i podał całą paczkę oraz zapalniczkę. Zapaliłam fajkę i zaciągnęłam się jej dymem
- Przepraszam.- Katelyn, staph to płapka, racjonalne myślenie, gdzie jest moje racjonalne myślenie!? Przysunęłam się bliżej Kendalla, a on objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.- em, to co mówiłaś wczoraj...
- o nieee błagam nie wypominaaaaj...- zajęczałam, a on jedynie zaśmiał się i kontynuował
- powiedziałaś wczoraj bardzo ważną rzecz dla mnie i chce się tylko upewnić czy teraz też byś to powiedziała- czy on musi mi się tak we mnie patrzeć? Boże on jest taki hipnotyzujący, jego oczy, zapach i nawet głos- mówiłaś, że...- przetarł twarz a potem złapał się za kark ze zdenerwowania. Wiedziałam do czego zmierza i założyłabym się, że bicie mojego serca słychać na odległości kilometra, ale on na pewno tego nie słyszał bo jego biło równie mocno. Szybkim ruchem podniósł się z oparcia kanapy i odłożył mojego papierosa do popielniczki. Odetchnął i złapał mnie delikatnie za policzki- co do mnie czujesz?
- Lubię cię.
- Na pewno?
- No tak.- odwrócił na chwilę wzrok, ale nie dał za wygraną
- A dokładniej?- jednym palcem podniósł moją brodę bym na niego spojrzała. Nie potrafiłam wyznać mu tego co czuję. Zamknęłam oczy i już miałam coś powiedzieć gdy do domu wpadła Bea i mamrocząc coś pod nosem pobiegł do swojego pokoju
- Przepraszam, ale muszę pobawić się w straszą siostrę.
- Iść z tobą?
- Nie, lepiej nie.- Szybko pokonałam schody i za chwilę stałam pod pokojem siostry.- Bea, wszystko okej?
- Nic nie jest okej!- gdy tylko uchyliłam jej drzwi od pokoju w moją stronę poleciała poduszka.
- Co się stało?- usiadłam na łóżku i zaczęłam głaskać ją po głowie
- Nie zrozumiesz...- pociągnęła nosem
- Zrozumiem, tylko powiedz
- Carlos powiedział, że zachowuję się i ubieram jak dziwka, a tak na prawdę jestem małą gówniarą
- Carlos!?
- tak, a... a potem...
- zrobił ci coś!?
- Potem ze mną zerwał!- krzyknęła a mnie zatkało
- Chyba źle usłyszałam...
- Mówiłam, że nie zrozumiesz! Ty nigdy nikogo nie kochałaś! Nie wiesz co to znaczy!- czy to jakiś dzień ranienia Katelyn? Ja się na nic nie umawiałam!
- Katelyn! Wychodzę!- Kendall zawołał z dołu. Szybko do niego pobiegłam i prawie dostałam zawału, gdy zobaczyłam Logana w drzwiach.
- Co on tutaj robi?
- To jest mój gość. Nie wygonisz go.
- Przed chwilą sam chciał wyjść
- Słuchaj, nie chcę konfliktu- Nadal nie rozumiem jak Kendall w jednym momencie jest taki odpowiedzialny, a w drugim zachowuje się jak dziecko.
- Zostań i idź do mnie do pokoju.- nie posłuchał mnie i nadal stał w swoim miejscu
- Kay, zabroniłem ci się z nim spotykać.- nie powiedziałam nic. Tak na prawdę nie miałam już siły się z nim kłócić. Pociągnęłam Kendalla za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.
- Przytul mnie...- blondyn szybko złapał mnie w pasie, delikatnie uniósł i zaczął przytulać, jednocześnie chodząc ze mną po całym pokoju. Owinęłam nogi wokół jego bioder i zamknęłam oczy. - Kocham cię.- szepnęłam. On na chwilę przestał się ruszać i pocałował mnie w czoło.
- Ja też cię kocham.- wyszeptał i tracił mnie nosem żebym na niego spojrzała. Gdy tylko podniosłam głowę złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Zrobił to tak, jakby bał się, że za chwilę zmienię zdanie. Wcale tak nie było. Chciałam tego bardziej niż sama sądziłam. Kendall powoli położył mnie na łóźku, a sam ułożył się za mną owijając mnie swoim ramieniem. Byłam bezpieczna.

*******************
Nie wiem co się stało. Nauka zwaliła się tak nagle i od razu 7293619 popraw...
Ale nareszcie rozdział jakoś wyskrobałam
Przepraszam jeżeli kogoś zapomnę o nim powiadomić.

aaaaaaaaa jeszcze bym zapomniała jxbapdmqjdja wielkie brawa dla Gabrysi która zrobiła nam taki piękny nagłówek! *bije brawo* jeszcze raz wielkie dzięki! :D

sobota, 6 września 2014

#20

Bardzo cieszyłam się, że po rozdaniu świadectw będę wolna. Nie wiedziałam tylko jednej najważniejszej rzeczy-co potem. Nie miałam pojęcia kim chcę zostać i byłam świadoma, że z takim podejściem najdalej skończę w Starbucksie. Nie przerażała mnie ta wizja. Nigdy nie byłam ambitna i zawsze widziałam siebie w małym mieszkaniu, bez luksusów w środku. Nauka nie jest moją najmocniejszą stroną lecz nie jestem głupia, tylko leniwa. Całe zakończenie roku było strasznie oficjalne, nie ukrywam, że przyszłam tam tylko po to by dostać zaświadczenie o skończeniu szkoły. Jedna z mądrzejszych cheerleaderek wygłosiła mowę, która poruszyła nawet nauczycieli, a potem wszyscy powolnym krokiem rozeszli się do swoich samochodów. Nawet ja w głębi serca nie chciałam końca. Bałam się tego, że od teraz muszę sobie radzić sama. Teoretycznie mogę mieszkać z tatą, ale i tak nie mogę tak żyć wiecznie.
- Jedziesz ze mną do Jamesa i Losa?
- Nie, brzuch mnie jeszcze trochę boli po wczoraj.- nadal trzymałam się wersji Kendalla
- Jasne- skręcił w odpowiednią ulicę- wiesz czy rodzice już pojechali?
- Wydaje mi się, że tak.
- Okej, w takim razie zostaniesz w domu sama... Na pewno nie chcesz się z nami zabawić?
- Nie, to nie moje klimaty. Część- wysiadłam z auta.- wróć kiedyś!
- Zastanowię się, cześć!- i odjechał 
*Kendall*
Nadal mam problem z uświadomieniem sobie, tego co się stało. Mój ojciec aresztowany. Sam jakoś to zniosę, ale martwię się o Lilly i mamę. Jeżdżę po mieście nie świadomy gdzie zmierzam, gdy w pewnym momencie trafiam pod dom Katelyn. Kiedy dzwonię do drzwi, ona zaraz się w nich pojawia. W pierwszym momencie cała moja uwaga przechodzi na jej strój, a raczej jego brak. Stoi przede mną w białym koronkowym staniku, szarej spódnicy i czarnych podkolanowkach. Wygląda... wow. Zatkało mnie na jej widok. Dopiero potem zwróciłem uwagę na jej twarz. Była pijana. To wiele wyjaśnia. Wszedłem za nią do środka i nie wiedziałem co robić.
- Fajnie, że wpadłeś- skoczyła mi na szyję i oplotła nogi w okół mnie. Posadziłem ją na blacie kuchennym i zaśmiałem się.
- Katelyn, gdzie masz Logana?- w odpowiedzi wymamrotała coś w moją szyję i głośno się zaśmiała. Westchnąłem i przeniosłem ją na kanapę, po czym nakryłem kocem.- zmarzniesz.
- Jesteśmy w Los Angeles! To nie Alaska!- zrzuciła z siebie koc.
- To się przynajmniej ubierz. Aż tak ciepło nie jest.- boże, nigdy nie myślałem, że będę kazał ubierać się dziewczynie!
- Nie podobam ci się?- zasmuciła się
- Jasne, że mi się podobasz, Katelyn.
- To dobrze, bo ty mi też- usiadła na mnie okrakiem i zbliżyła do ucha.- chyba się w tobie zakochałam- szepnęła, a ja mimo wszystko uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Tak?
- Tak, ale cśś- położyła palec na ustach.
- Okej- wyszeptałem
- Czego się napijesz?- wyciągnęła rękę za siebie i przełożyła sobie szyjkę butelki do ust, ale szybkoją  jej zabrałem.
- Jesteś niepełnoletnia.
- No i co?
- Nie będziesz piła tego gówna
- A ty mogłeś?
- Nie. Zaczynaj.
- Ugh- wstała ze mnie i delikatnie się zataczając poszła do siebie do pokoju. Co ja w ogóle robię!? Przecież miałem szansę zrobić tyle rzeczy. Pijane laski są świetne! I w tym momencie uświadomiłem sobie, że Katelyn nie jest dla mnie kolejną "laską". Chcę dla niej jak najlepiej, chcę jej bezpieczeństwa. Udałem się na górę i kilka razy zapukałem do jej drzwi
- Katelyn...- drzwi otworzyły się prawie od razu.
- Przytul mnie.- owinąłem ją ramionami i zacząłem bujać na boki.- obejrzymy film?
- Jasne.- pomogłem jej zejść po schodach i włączyłem w telewizorze wypożyczalnie- Straszny Film 6?
- Tak! - Katelyn zaczęła tak nawijać, a ja przestałem jej słuchać.- Kendall?
- Co?
- Już się bałam, że śpisz.- i znów zaczęła gadać. W pewnym momencie zapiszczała i rzuciła mi się w ramiona.
- hej, hej, co jest?
- w-w-wyłącz to.- ściszyłem dźwięk i wcisnąłem pałzę- nie lubię horrorów
- to nawet nie jest horror...
- jest.
- no dobrze, to co chcesz robić?
- potańczyć.
- lubisz tańczyć?
- tak, chodź.- pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła mnie pod wierzę stereo ustawioną przy schodach i wcisnęła play. Z głośników poleciało jeżeli się nie mylę 5 Seconds Of Summer czy jakoś tak. Muzyka była tak głośna, że wszystko drgało, ale Katelyn bawiła się świetnie. Skakała w miejscu machając butelką z alkoholem i popijając go co chwilę.- baw się!- podała mi butelkę i uśmiechnęła się szeroko, uwielbiałem jej uśmiech, automatycznie też się uśmiechnąłem. Wypiłem mały łyk i przyłączyłem się do niej. Gdy płyta się skończyła dziewczyna skoczyła na kanapę i wyglądała jakby umierała.
- Katelyn- zacząłem podciągać jej bezwładne ciało do góry, ale było to trudniejsze niż myślałem. Kiedy w końcu stabilnie trzymałem ją na stabilnie na rękach zaczęła się wiercić i wyciągać ręce i nogi
- Łiiiiiii!! Do pokoju mój wierny rumaku!
- A kochasz mnie?
- Bardzo, ale nie mogę ci tego powiedzieć- pociągnęła się na mojej szyi i ucałowała w policzek.- a zostaniesz ze mną na noc?
- Nie, bo jesteś niegrzeczna.- jakoś udało mi się wejść po schodach bez upadku i otworzyć drzwi jej pokoju.
- Jestem bardzo grzeczna!
- Tak?
- Tak!
- A kto upija się tak w wieku 18 lat?
- Logan, James, Carlos, ty, mój ojciec
- Rozumiem, że to rodzinne.- uśmiechnęła się i przekręciła na łóźku- porozmawiamy za trzy lata.
- Ale zostaniesz?- zrobiła oczy szczeniaka.
- Zostanę... Co to jest?- delikatnie przyjechałem palcem po wewnętrznej stronie jej nadgarstka.
- Kot mnie podrapał- wymamrotała
- Śmieszne. Dlaczego to sobie zrobiłaś?
- Bo chciałam.
- Cięcie się to nie jest rozwiązanie.
- Jest. Nie znasz się. Zostaw mnie, chcę iść spać.
- Porozmawiamy o tym jutro.- też byłem już zmęczony, więc wolałem przemyśleć całą tą sytuację by jej nie zranić. Miałem tyle pytań... Katelyn patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, gdy delikatnie wodziłem palcami po jej bliznach. Westchnąłem i wstałem z łóżka by się rozebrać. Rzuciłem w stronę dziewczyny koszulkę i spodenki, które leżały na krześle, ale nawet się nie ruszyła. Cała dobra aura się rozpłynęła- No przebierz się!- byłem zły, ale głównie na siebie. Usiadłem przed nią i zamknąłem oczy- To moja wina, prawda?
- Przepraszam...- przytuliłem ją i pogłaskałem po głowie.
- Jesteś już zmęczona... Spokojnie... Przebierz się i idziemy spać...
- A mogę twoją bluzę?- pociągnęła nosem.
- Jasne- podałem jej szary materiał i gdy założyła go na ręce, pomogłem jej zasunąć suwak. Odwróciłem się tyłem do niej i rozebrałem się do bokserek. Ułożyliśmy się w łóźku, a głowa Katelyn znów spoczywała na mojej piersi jak ostatnio.

************

Jejku jak dawno nie dodawałam rozdziału omg
Przepraszam, ale jakoś tak mnie wena opuściła :/
Ale już jestem :D
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten ;)
Do następnego :)

niedziela, 31 sierpnia 2014

#19

9:00 A.M.
Zasłony są rozsuniętę i wydaje mi się, że ktoś jest w pokoju, ale nikogo nie widzę. Zdejmuję nogi z łóżka, lecz gdy chcę je postawić na podłodze trafiam na coś miękkiego. Przecieram zaspane oczy i patrzę w dół. Kendall leży na podłodze; śpi.
Staram się jak najciszej przeturlać się na drugą stronę łóżka, ale dźwięki jakie wydaje mebel mogły by obudzić dwie kamienice. Obchodzę łóżko, ale blondyn nadal śpi jak zabity; na wszelki wypadek przygladam mu się przez chwilę, ale oddycha, a ja nigdzie nie zauważam krwi. Chyba mam jakąś schizę, pomyślałam. Na komodzie ustawionej pod telewizorem leżą dresy i bluzka z długim rękawem
"Jeżeli nie wstanę do 10, obudź mnie. Ubierz się w to, sukienkę oddam ci poźniej :)"
Czytam cicho karteczkę leżąca pod nimi. Szybko wchodzę do łazienki i przebieram się w to co mi naszykował. Wyglądam trochę śmiesznie, ale cóż. Biało niebieska koszulka jest za długa, a spodnie muszę podwinąć. Myję twarz i przeczesuję włosy palcami. Zawsze mogło być gorzej. W jadalni panuje kompletny syf, w przeciwieństwie do kuchni.
- Dzień dobry.- kobiecy głos mnie zaskoczył
- Dobry...- to Ona musiała wszystko posprzatać.- Pani to zrobiła?- wskazuję na czystą przestrzeń wyraźnie oznaczającą się od sąsiedniego pomieszczenia.
- Tak, ja. Proszę, skarbie, mów mi Kathy.
- Dobrze prosz... Kathy- poprawiam się, a ona wysyła mi ciepły uśmiech.- pomogę ci.- chwytam się białej ścierki, by wytrzeć mokre naczynia, ale łapie mnie za ramię by mnie powstrzymać. Odruchowo uderzam jej rękę, strzepując ją.- przepraszam...- nie chciałam jej uderzyć, nie wiem dlaczego to zrobiłam.
- Dam sobie radę sama. Idź, poogladaj sobie telewizję.- spojrzała mi w oczy; były całe czerwone od płaczu. Posłusznie udaję się w stronę wskazanego przez nią pokoju. Na ekranie wyświetlają się kolorowe bajki. Odpieram się o ścianę i przyglądam się jak Dustin zajmuje się małą blondyneczką. To ona musiała wczoraj płakać
- Lilly, teraz moja kolej na rządzenie pilotem.
- Ale jeszcze nie dowiedzieliśmy się czy Goofy znalazł Pluta!- protestuje.
- To bajka, na pewno go znajdzie.
- Skąd wiesz?
- Bajka nie może się skończyć źle bo to bajka i już.
- Naprawdę?
- Tak, teraz daj pilota, zaraz zacznie się powtórka wczorajszego futbolu- przyłączył na kanał sportowy. Siadam obok Lilly i uśmiecham się do niej, odwzajemnia to. Małej chyba nie spodobał się ten sport ponieważ po kilku minutach wybiega z pokoju.- możesz sprawdzić co się stało?- zafascynowany nie odrywa wzroku od telewizora.
- Jasne.- wstaję z kanapy i wychodzę z pokoju, Lilly nie ma ani w łazience, ani w pokoju w którym spałam, ani pod stołem w jadalni. Decyduję się wejść na piętro. Po lewo są jedne, zamknięte drzwi a po prawo ciągnie się korytarz. Nie miałam pojęcia, że może znajdować się tu aż tyle pomieszczeń. Stoję tam jak słup nie wiedząc gdzie wejść, gdy decyduję się na jedne z czterech słyszę cichy płacz. Podchodzę do źródła dźwięku znajdującego się za donicą i odsuwam ją.
- Lilly, dlaczego płaczesz?
- Wcale nie płaczę- pociąga nosem i wyciera oczy rękawem szarej bluzy.- nie mogę płakać, jestem dzielna.- pokazuje na naklejkę "dzielny pacjent" przyklejoną do piersi, a ja się uśmiecham- jest mi troszkę smutno.
- A powiesz mi co się stało?- kiwa przecząco głową- chcesz iść na bajkę?- ta sama reakcja- a chcesz zobaczyć jak śmiesznie śpi Kendall?- kiwa głową i wychodzi z kąta. Gdy tylko staje na nogach łapie mnie za rękę bym mogła ją zaprowadzić. Chyba nigdy nie zajmowałam się młodszym rodzeństwem, pomijając samodzielną od urodzenia Bea'ę. Lilly jest najsłodszym dzieckiem jakie znam. Otwieram drzwi sypialni i kładę palec na ustach w geście uciszania, powtarza to po mnie i uśmiecha się
- Za łóżkiem- szepczę i ją puszczam. Mała zakrada się na palcach i za chwilę również jest na podłodze, a dokładniej na swoim bracie; cicho chichocze.
- A dlaczego śpi na podłodze?
- Spytasz go jak się obudzi. Właściwie to możesz go sama obudzić.- siada mu na plecach i podnosi delikatnie jego koszulkę do góry, szybko wkładając pod nią rączki. Blondyn zaczyna się wiercić i coś mamrotać.
- Kromolnik!- mówi lekko sepleniąc. Szepczę jej na ucho poprawne słowo
- Komornik!- krzyczy mu do ucha, a on natychmiast się budzi i podnosi się na rękach.- wio koniku!- śmieję się.
- O nie! Coś mi się przykleiło do pleców! Dzwońcie po doktora!
- To tylko ja!- niemożemy przestać się śmiać.
- Uf, już się bałem.- jestem rozczulona całą tą sceną. Kendall jest świetnym bratem. Ciekawe czy jego brat też taki jest.
- Dlaczego spałeś na podłodze?
- Katelyn była na mnie zła, a bałem się o nią i musiałem jej pilnować tak jak ciebie i mamusię Mike z Dustinem.
-Aha... A dlaczego była na ciebie zła?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Nikomu nie powiem.- robi maślane oczy.
- Eh, no dobrze.- szepcze jej coś na ucho.- a teraz idź sprawdź czy Mike wstał
- Okej.- uśmiecha się i już ma iść gdy blondyn ją zatrzymuje.
- Chyba o czymś zapomniałaś.- podbiega i obdarza go dziecięcym buziakiem, po czym odbiegła.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- uśmiecha się.- jak się spało?
- Jak na starym, skrzypiacym łóżku z muzeum.
- Blisko byłaś, nie jest z muzeum tylko z Wallmarta.
- Mają tam łóżka?
- Jasne, łóżka diy- uśmiecha się szeroko
- Powiesz mi dlaczego twoja rodzina przyszła nad ranem?
- Sprawa z moim ojcem, nie ważne.
- Mike to twój brat, prawda?
- Tak, znalazł się nareszcie.
- Cieszysz się?
- Jasne, bądź co bądź, jest moim bratem.- siedzimy chwilę w ciszy, nie wiem co powiedzieć i chyba nawet nie chcę nic mówić, lubię jego obecność, nie musi nic mówić.- o dwunastej masz rozdanie dyplomów. Za godzinę podwiozę cię pod dom, żebyś mogła się przygotować. Masz, to twój telefon- wyjmuje urządzenie z szafki nocnej i mi je podaje- napisałem do Jamesa, że poczułaś się źle i wróciłaś taksówką, pewnie, gdy wrócili byli tak nawaleni, że nie zauważyli twojej nieobecności.
- Jasne.- przytakuję i wychodzimy z sypialni. Ja idę do Lilly i Dustina, a Kendall do swojej mamy.
- To jaki sport lubisz? Nie mam zamiaru oglądać cały dzień Disney Chanel.
- Lilly dlaczego nie chcesz oglądać futbolu?- kucam przed nią.
- A nikomu nie powiesz?
- Nie.- zsuwa się z kanapy i podchodzi do mojego ucha
- Bo wtedy zabrali tatusia.
- Gdzie?
- Pojechał gdzieś z takimi panami.
- Jakimi panami?
- Panami policjantami
- Rozumiem- tak naprawdę nic nie rozumiem. Przytulam dziewczynkę do piersi i podnoszę by posadzić ją na moich kolanach.- a co powiedział ci wtedy w pokoju Kendall?
- Że znów nie umył naczyń i byłaś zła- teoretycznie to oczywiste, że nie powiedział jej prawdy, ale kamień spadł mi z serca
- W domu też taki z niego brudas?- żartuję.
- Nigdy nie sprząta.
- trzeba go tego oduczyć. Tak nie można.
- Ale czasem nie wraca do domu i przysyła tego drugiego- smutnieje
- Jakiego drugiego?
- tak samo wygląda, ale on jest zły bo krzyczy, dziwnie chodzi i rzuca różnymi rzeczami. Mama zawsze każe mi się wtedy zamykać w pokoju, a ja zawsze jej słucham bo i tak go nie lubię, ale boję się o mamusię. Kiedyś nie było taty to ją nawet uderzył.
- Oh, okropne. Chyba trzeba przekazać Kendallowi, żeby zabrał mu klucze od domu
- Chyba trzeba.
- Lilly, a co powiesz na koszykówkę?- proponuje Dustin- dam ci baloniki.
- Okej, ale najpierw baloniki.- wychodzi i za chwilę wraca z pięcioma nadmuchanymi prezerwatywami, o boże.- dzięki.- mała bawiła się "balonikami" nie zwracając uwagi na to co dzieje się na meczu. Jedynie Kathy troszkę się zdziwiła, gdy zobaczyła jej zabawki, Kendallowi i Mike'owi się spodobały, a Dustin czuł się dumny i nawet wyznał, że kiedyś opiekował się dziećmi sąsiadów. Biedne dzieci.

*********************
A to niespodzianka hehe
Rozdział długi wow wow
Mam nadzieję, że się spodobał bo napisałam go pod wpływem nagłej weny.

Bardzo ważna rzecz
Na pewno zauważyliście, ze ten rozdział jest inny. Mam do Was prośbę, napiszcie w komentarzy, który styl wolicie ;)

A teraz przepraszam, ale idę spać, bo jutro szkoła :(

sobota, 30 sierpnia 2014

#18

Staliśmy tak przytuleni kilka minut, a ja znów czułam, że jeden człowiek może mnie ochronić przed całym światem.
- Wróć do łóżka, przeziębisz się.- cicho zaśmiałam się na jego słowa.
- Ciekawe przez kogo jestem na to narażona...
- Nie chciałem, żebyś wygniotła tę piękna sukienkę.- przygryzł wargę i uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko.- spokojnie, robiłem to po ciemku, nic nie widziałem.
- a nie mogłeś mnie potem w coś ubrać?
- Wracaj do łóżka. Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć.
- Wszystko?- zapytałam wchodząc pod kołdrę, nadal owinięta w koc.
- Wszystko.- polożył się obok i starał się znaleźć mój wzrok, ale ja mu na to nie pozwoliłam. Zirytowany złapał mnie za podbrodek i podniósł do góry. Poczułam jakieś dziwne uczucie w podbrzuszu a mój oddech przyspieszył. O nie. Tylko nie to. Zamknęłam oczy i złapałam go za nadgarstek starając się go odepchnąć.
- M-m-miałeś mnie nie dotykać, obiecałeś.- puścił
- Przed chwilą...
- Możesz to robić tylko w taki sposób jaki ja chcę.- to zabrzmiało egoistycznie, ale już taka byłam. Po tym wszystkim, boję się każdego mężczyzny, nawet mój ojciec nie wydaje mi się bezpieczny. Wiem, to głupie. Jestem świadoma, że mnie kocha i nigdy by tego nie zrobił, ale ja po prostu nie potrafię. Tamten facet mnie zniszczył. Zniszczył moją psychikę. Doszczętnie.
- Muszę mieć pewność, że mnie słuchasz.- wróciłam do rzeczywistości. Zielone oczy nadal znajdowały się na moich i wyglądały jakby szukały w nich odpowiedzi na jakieś pytanie.
- Zaufaj mi. Obiecuję, że będę cię słuchać.
- A czy... Czy mogę... Pozwolisz mi się przytulić?- na prawdę przejął się tym co mu wtedy powiedziałam. Nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w jego tors, zaczął pocierać ręką moje plecy tak, jakbym to ja miała mu coś wyznać.
- Nie wiem jak zacząć... To skomplikowane... Ale bardziej głupie z mojej strony... Kiedyś wróciłem do domu i nikogo nie zastałem, więc otworzyłem drzwi moimi starymi kluczami ukrytymi w jednej z donic znajdujących się przed domem. Siedziałem tam dobre pół godziny i oglądałem telewizję, gdy usłyszałem, że ktoś otwiera zamek, myślałem, że to mama, ale nie. Do domu wszedł mój ojciec a za nim jakaś kurwa, gdy tylko zatrzasnął drzwi rzucił się na nią i zaczął całować... Byli tak zajęci sobą, że jeśli nie uswiadomił bym im , że tam stoję, nie zauważyli by mojej obecności. Kiedy się od niej oderwał zaczął mi tłumaczyć, że to tylko taki mały skok w bok... Powiedział, że jak będę w jego wieku to zrozumiem, mówił, że to normalne po tylu latach małżeństwa... Dał mi pieniądze i kazał nie mówić nic mamie... Oczywiście ona nic nie wie, a ja dostaję regularnie kasę od ojca by jego romans się nie wydał- z każdą sekundą przyciskał mnie do siebie coraz mocniej.- dlaczego ja to robię? Jestem okropnym synem. I właśnie wtedy zacząłem pić. Czasem było tak, że byłem nietrzeźwy przez kilka dni. Wszczynałem bójki i zaplątałem się w narkotyki. Przepraszam. Ale przysięgam, wziąłem tylko raz może dwa, na tym się skończyło... Ale zdarza mi się handlować.- wyswobodziłam się z jego objęć i odwróciłam plecami. Doznałam lekkiego szoku, słysząc to wszystko. Ciężko było mi przytulać się do Kendalla wiedząc, że te same ręce, które niedawno trzymały broń i narkotyki, teraz obejmują mnie.- mam kontynuować?- szepnął tak blisko mojego ucha, że dostałam gęsiej skórki. Jego miętowy oddech dotarł do mnie chwilę później; zakręciło mi się lekko w głowie
- Nie, wystarczy. Mam tylko trzy pytania.- nie widziałam go, ale czułam, że znajduje się prawie nademną.
-Tak?
- Jutro odstawisz mnie do domu?
- Tak, przecież nawet nie wiesz gdzie jesteś. I mam nadzieję, że się nie dowiesz.
- To to znaczy?- zignorował mnie i nie odpowiedział - Dokończymy rozmowę jutro?
- Jeśli chcesz...
- Dasz mi coś? Jest zimno.- usłyszałam dźwięk zamka błyskawicznego i za sekundę miękka bluza znalazła się na mnie. Podniosłam się i szybko zarzuciłam ją na plecy, jeszcze szybciej zapinając.- Dziękuję.
- Teraz idź już spać.- wtuliłam się w poduszkę i naciągnęłam koc prawie na głowę. Kendall leżał jeszcze chwilę obok mnie, a potem wstał i wyszedł. Nie chciałam zostawać sama. Z jednej strony, źle czułam się z nim w jednym łóżku po tym wszystkim, a z drugiej czułam się bezpieczniej w jego obecności. Wierciłam się, ale miałam problem z zaśnięciem. Jedynie dzięki temu malutkiemu zegarkowi wiedziałam, która jest godzina i nie straciłam poczucia czasu. Po godzinie od wyjścia Kendalla coś zaczęło dzwonić. Według mnie mógł to być domofon i chyba się nie mylilam, ponieważ chwilę później ktoś zaczął pukać do drzwi. Wstałam i uchyliłam swoje drzwi, na moje szczęście były ukryte w bocznym korytarzu i nikt mnie nie  zauważył.
- Mama? Mike? Co tutaj robicie? Coś się stało?- w całym pomieszczeniu rozległ się dziecięcy płacz.
- Katelyn, obudziłaś się.- nie zauważyłam Dustina schodzącego ze schodów i prawie zeszłam na zawał.- Ładnie to tak podsłuchiwać?
- Nie podsłuchuję, szukałam łazienki.
- Drzwi obok- powiedział obojętnie i podszedł do blondyna, a ja zamknęłam się w swoim pokoju. Tej nocy jeszcze kilka razy słyszałam płacze i krzyki. Nie wiedziałam o co chodzi, ale na pewno nie zapowiadało się na spokój.

*******************
Rozdział znów krótki (wiem jestem do dupy) ale postanowiłam dodawać mniej więcej raz na tydzień (mam nadzieję, że mi się uda)

Chciałam Wam bardzo podziękować za te wszystkie kochane komentarze pod ostatnim rozdziałem kochani ♥ 


Macie taką małą pomoc (tak, robione w paincie, krzywe jak dupa XD) i nie bierzcie na poważnie proporcji tego wszystkiego hahaha



może kiedyś zrobię zakładkę z pomieszczeniami, nie wiem.

I polecam sprawdzić sobie zakładkę "bohaterowie" Powitajmy Dustina! :D

A ja już lecę pisać 19 rozdział, buziaki :*

a tutaj macie link do świetnego bloga :D lećcie czytać raz dwa! hahaha
http://way-of-feelings-fanfic.blogspot.com

środa, 20 sierpnia 2014

#17

- Wiesz, że to jest porwanie? Zgłoszę cię na policję!
- Ja cię nie porywam, sama wsiadłaś.
- Zmusiłeś mnie! Ja nie chciałam! Po prostu nie potrafiłabym potem żyć z tym kujonem na sumieniu! A tak do twojej wiadomości, to popsułeś najlepszy dzień w moim życiu!
- Zamkniesz się w końcu!?- zahamował ostro, a auto za nami ledwo uniknęło kolizji. Dopiero teraz spostrzegłam, że jesteśmy gdzieś na utostradzie. Wszędzie było ciemno, a pobliski las dodawał temu miejscu tajemniczość.
- Dlaczego się zatrzymaliśmy?- moja pewność siebie wyparowała w mgnieniu oka.
- Nareszcie zachowujesz się jak człowiek- uśmiechnął się- tylko mi ze strachu nie zemdlej.
- Dlaczego miałabym się ciebie bać!?
- Cśśś- jego palec znalazł się na moich ustach.- nic nie mów.- Kendall wysiadł z auta i obszedł je dookoła otwierając moje drzwi i wyciągając mnie z pojazdu, przerzucił sobie przez ramię.
- Puść mnie! Rozumiesz!?- uderzałam pięśćmi w jego plecy, ale on dalej szedł w las- Jesteś psychopatą!
-  Uważaj bo cię tu zostawię.- jego rozbawiony ton głosu strasznie irytował. Postanowiłam, że jeśli nic nie robi sobie z mojego gadania, przestanę mówić. Pozwalałam mu na spokojne doniesienie mnie do... Sama nie wiem czego. Po jakichś piętnastu minutach zauważyłam światła przydrożnych latarni. Miałam się bać? Czy może raczej powinnam się cieszyć, że mijamy innych ludzi, którzy mimo wszystko udawali obijetnych na moją sytuację.
- Jesteśmy na miejscu- zsunął mnie ze swojego ramienia, a ja szybko poprawiłam podwiniętą sukienkę.- nic nie powiesz? Co, kochanie?- na język cisnęło mi się pełno przekleństw oraz obelg w jego stronę. Ale przecież się do niego nie odzywam. Kendall wyjął pęk kluczy i otworzył drzwi znajdujące się od strony podwórza. Szybko udaliśmy się na trzecie piętro, a im wyżej byliśmy tym zapach alkoholu i papierosów stawał się intensywniejszy. Gdy blondyn otworzył jedne z trzech drzwi, dotychczasową woń zastąpił smród spalenizny, a ciemny dym wydostał się na korytarz.
- Jebany bekonie!-
- Ciebie też miło widzieć Dus.
- Sorki, chciałem zrobić coś do jedzenia, ale mi się trochę przypaliło...
- Mówiłem już, że ty i patelnia to złe połączenie? Popilnuj mi koleżanki, a ja to ogarnę.
- Siemka jestem Dustin.- przedstawił się i wyciągnął rękę w moją stronę, ale się od niego odsunęłam- niema?
- Ostatnio jak sprawdzałem to jeszcze mówiła.
- To chyba szok na mój urok osobisty.- uśmiechnęłam się pod nosem mimo tej identycznej sytuacji. Dustin nie był w moim guście. Jasne, kolczyki i tatuaże są okej, ale nie w takiej ilości.
- Sytuacja opanowana. Pomachaj tu jakąś szmatą i powinno się szybciej wywietrzyć.
- Z tym będzie problem... Nicole się wyprowadziła.- nie wiem kim była Nicole, ale chyba jej nie lubili ponieważ obydwoje ryknęli śmiechem.
- To weź jakiś ręcznik, a ja zaprowadzę Katelyn do jej pokoju. Chodź- kiwnął na mnie ręką- pokażę ci gdzie będziesz spać.- pokręciłam przecząco głową.- chodź.- dobra, tak szczerze mówiąc to bałam się tej sytuacji jak cholera. Było dwóch facetów i ja jedna malutka dziewczynka. Jestem na przegranej pozycji, więc nie mam wyboru.
- Nie chcę. Odwieź mnie do domu. Tu nie jest bezpiecznie. Ty nie jesteś bezpieczny. To miejsce jest niebezpieczne. Boję się. Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Co zrobiłam źle? Dlaczego mnie prześladujesz?- podczas, gdy ja się nakręciłam, on podszedł do mnie i niespodziewanie przytulił.- Nie! Puść mnie! Nie chcę, żebyś mnie dotykał!  Jesteś straszny!- wyrywałam się, ale on nadal trzymał. Zaczęłam płakać.- proszę, zostaw mnie w spokoju.
- Spokojnie... Spokojnie... Nie denerwuj się... Nie płacz... Napij się...- posadził mnie na szafce na buty i przyniósł szklankę wody. Wypiłam ją szybko i pochlipbałam jeszcze kilka minut,potem poczułam, że moje powieki zrobiły się ciężkie. Mogłam się domyślić, że coś tam dosypał.
- J-j-jestes chujem...
- Tak tak, śpij dobrze- ledwo powstrzymując się od śmiechu wstał i wziął mnie na ręce. Zasnęłam.

=*=

Moje oczy gwałtownie się otworzyły; w całym pokoju panował mrok, a jedyne światło dostarczał elektryczny zegarek wbudowany w telewizyjny dekoder. Trzecia nad ranem. Prezspałam kilka godzin, ale wcale się tak nie czułam. Wielkie łóżko było już stare i skrzypiało przy każdym moim ruchu, a leżąc na materacu można było wywnioskować, że spał na nim jakiś mężczyzna, ponieważ był już wgnieciony w kilku miejscach. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do panujących ciemności zauważyłam, powiewające zasłony powieszone na jednej czwartej ściany. Natychmiast przeszedł mnie dreszcz; dopiero teraz zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie. Owinęłam się w krótki, ozdobny kocyk leżący w nogach łóżka i jak najciszej wsunęłam się pod zasłonę by dotrzeć do okna. Zamknęłam je i przyglądałam okolicy. Po drugiej stronie znajdował się mały sklepik całodobowy otoczony laskiem. Jeśli dobrze by się przyjrzeć można zobaczyć za nim jakąś drogę szybkiego ruchu. Musiała to być jedna z biedniejszych dzielnic Los Angeles, nieliczne działające latarnie uliczne i zniszczony asfalt oraz chodniki. Tylko co w takim miejscu robił taki bogaty Schmidt?
- Mieszkam tutaj.- Chłopak stał przy łóżku skąd miał idealny widok na mnie, był inny niż ostatnio, w jego głosie słyszałam spokój i opanowanie. Mimo wszystko dokładniej zakryłam się kocem i zignorowałam jego obecność.- Słyszałem jak ktoś rusza okno, więc musiałem sprawdzić czy wszystko jest w porządku.- usprawiedliwił się.- Możemy porozmawiać? Jestem kompletnie trzeźwy i nawet cię nie dotknę, obiecuję.- Po tych słowach byłam już pewna; to nie był ten Kendall, który celuje w ludzi z pistoletu. To był Kendall, który sprawia, że czuję się bezpieczna i któremu potrafię powiedzieć wszystko. Jestem naiwna, wiem, ale nie potrafię zwalczyć tego uczucia, gdy mówi do mnie tak spokojnie, tak delikatnie.
- Katelyn?- miliony osób mogą wymawiać moje imię, ale tylko on sprawia, że nogi mi miękną i same się uginają. Odwróciłam się w jego stronę i podeszłam bliżej by móc go przytulić.
- Cieszę się, że wróciłeś.

*********************

Przepraszam za spóźnienie!
Ale jakoś nie miałam pomysłu jak napisać ten rozdział...
Wiem, ze jest krótki :c może następny wystawę szybciej by wam to wynagrodzić ;)
Co sądzicie o rozdwojeniu jaźni Kendalla? Którą stronę wolicie?

I teraz mam dla was niespodziankę!

Zaraz do szkoły!
Huraaaaaaaaa!
Hahaha okej tak naprawdę jestem pogrążona w żałobie z tego powodu :(

Eh, do następnego rozdziału :)

Następny rozdział - ok 5 września :)

sobota, 9 sierpnia 2014

#16

- Wyglądam w tym jak ciota!- Logan wykrzykiwał to już od rana, ale dzielnie z Beą i Marie to wytrzymywałyśmy
- Wyglądasz elegancko, nie marudź syneczku.
- czy możesz przestać mnie tak nazywać?
- Dla mnie zawsze już nim zostaniesz.- powiedziała i pocałowała go w policzek, brudząc skórę czerwoną szminką
- Na bank spodobasz się Joey.
- Na pewno jej się spodobam jeśli tego-pokazał na ślad, stworzony przez jego matkę- nie zmyję.
- W szafce powinny być waciki i jakiś płyn do mycia twarzy.- podpowiedziałam
- Dzięki Kay.
- Jasne- wybiegł
- Pora na ciebie, Katelyn, dlaczego jeszcze się nie ubrałaś?- Bea musiała dopilnować każdego szczegółu mojego wyglądu- Włóż sukienkę, a potem ułożę ci włosy.
- Nie mogę jej dopiąć- przyznałam
- Pokarz- przeszłyśmy do mojego pokoju i chowając się za drzwiami szafy nałożyłam na siebie materiał. Suwak ani drgnął, gdy chciałam spróbować jeszcze raz.
-Eh... Nie da się.
- Wszystko się da, ja spróbuję- podniosłam rękę, by Marie miała lepszy dostęp do problemu. Chwilę w nim pogrzebała i ku mojemu zdziwieniu, podciągnęła go do samego końca.- i już. Materiał podszedł pod suwak i się zaciął, nic takiego.
- Dziękuję.
- To teraz cię pomalujemy!
- Jejku, mogę to zrobić sama... Przeciagnę rzęsy i usta, wystarczy.
- Nie wystarczy
- Bea czy ty coś sugerujesz?
- Jasne, że nie, siostrzyczko! Tylko wiesz, będziesz wyglądać jak księżniczka!
- Dobra, rób swoje i już nie gadaj.- dziewczyna włączyła MTV i siegnęła swoją kosmetyczkę, a mama Logana zaczęła podkręcać moje włosy podgrzaną wcześniej lokówką. Szykowanie mnie zajęło im mniej niż dwadzieścia minut. Pół godziny przed balem James podjechał po mnie i Logana swoim autem.
- Pięknie wyglądasz- uśmiechnął się i założył mi na rękę biały kwiatek, pasujący do jego, którego włożył do butonierki.
- Dziękuję- podałam mu rękę i wsiedliśmy do auta. Po drodze pojechaliśmy pod dom partnerki Logana, Joey.

=*=
Nie sądziłam, że zwykły taniec może dać tyle radości. Moje buty na obcasie już po pierwszej godzinie szaleństw zostały zmienione na miękkie balerinki, by tańczyć jeszcze więcej. James również musiał się świetnie bawić, ponieważ nie zrobił mi awantury o to, że zatańczyłam jedną piosenkę z Mattem; kolegą ze szkolnej drużyny koszykówki. Sama nie wiedziałam jak to się stało, że pozwalałam mu trzymać mnie za ręce, a nawet w pasie. Nie byłam sobą, nareszcie zapomniałam o wszystkim; cieszyłam się chwilą. Już teraz wiem dlaczego wszyscy tak bardzo lubią dyskoteki, teraz rozumiem dlaczego chodzą tacy uśmiechnięci. Oni żyją, nie martwiąc się konsekwencjami. Z jednej strony jest to cholernie nieodpowiedzialne, a z drugiej... Każdy potrzebuje odsapnąć od problemów.
- Co tak siedzisz?- Logan usiadł obok- dlaczego jesteś smutna?
- nie jestem smutna, jestem zmęczona.- jejku, chyba pierwszy raz to zdanie nie było kłamstwem. By go upewnić posłałam najszczerszy uśmiech jaki potrafiłam- dziękuję, że przekonałeś mnie do przyjścia.
- A ja dziękuję, za to, że wcisnęłyście mnie w ten garniak, Joey jest zachwycona! A propos, idziemy na fajkę, nadal jesteś na odwyku?
- W sumie, to chętnie zapalę.- na twarzy chłopaka zaczęła malować się wygrana- tylko do towarzystwa!
- Jasne, jasne. Tego nie skończysz- wstał i pociągnął mnie za sobą. Za budynkiem stał już James razem ze swoimi kolegami z którymi graliśmy mecz, oraz Joey. Okazało się, że jeden z nich jest bratankiem dyrektora i przy okazji wizyty w Ameryce poprosił ich o zagranie kilku utworów.
- Kto to przyszedł! Podobno nie palisz.- zainteresował się Connor wyciagając paczkę Malboro w moją stronę.
- Do towarzystwa.- obroniłam podpalając zapalniczką Jamesa.
- Cieszę się, że wpadłaś
- Mówisz to jak byśmy nie przetańczyli przed chwilą jakichś stu piosenek.- uśmiechnęłam się i stanęłam obok owijając się jego ramieniem, a w moim brzuchu zrobiło się lekkie zamieszanie; motylki? Zaczerwieniłam się, ale przy jednej, słabo działającej lampie na szczęście nikt tego nie zauważył. Wszyscy wypalili papierosa wcześniej ode mnie, więc wrócili na parkiet, a ja obiecałam, że zaraz do nich dołączę. Niestety, ktoś nie miał zamiaru mi na to pozwolić.
- Katelyn, palenie szkodzi.- znajomy głos szepnął mi na ucho, a ja prawie dostałam zawału.
- Oszalałeś!? Chcesz mnie zobaczyć w trumnie czy co!?
- Przestraszyłem?
- Tak trochę?
- Sorki...- Kendall objął mnie i przyciągnął z całej siły do siebie, gdy podszedł do nas jakiś chłopak w okularach, pewnie siedzi cały dzień w bibliotece i to sprawi, że widzę go pierwszy raz w życiu.
- Co tu się dzieje!? Po pierwsze nie wolno palić w szkole i na jej terenie! Wiedziałem, że kiedyś uda mi się was złapać na gorącym uczynku! Tak cię zalatwię, że nie przyjmą cię na żadne porządne studia Katelyn!
- Czekaj czekaj... Skąd znasz moje imię?
- Chodzimy razem na hiszpański, z resztą, chodzisz z Maslowem, każdy cię zna- o, dobrze wiedzieć.- po drugie teren balu to teren zamknięty- zwrócił się do Kendalla, a mi ,mimo złości na blondyna, zachciało się śmiać. Co takie huherko niecałe metr siedemdziesiąt, może przy takim Schmidtcie.- dzwonię po dyrektora!- okej nad tym sie nie zastanawiałam. W pewnym momencie puscił mnie i sekundę później stał przy nim. Nie zauważyłam by w jaki kolwiek sposób go dotykał, ale ten zesztywniał. Pistolet.
- Katelyn, liczę do pięciu, a ty wsaiądź do auta. Zrób mi przysługę i proszę, nie każ naciskać spustu.
- Ty jesteś jakiś popierdolony! Szantażujesz mnie!? Co takiego ci zrobił, że chcesz go zabijać!?
- Nie chcę.- palcami odliczał kolejne sekundy- wsiadz do auta i daj mi torebkę.
- Co, teraz jeszcze torebkę chcesz!? Jak James...- wysunął piąty palec; kuźwa zapomniałam o tym odliczaniu; myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, chłopak stojący przedemną zacisnął oczy czekając na wystrzał. Nic takiego nie nadeszło. Zamiast huku usłyszałam jedynie ten jego irytujący śmiech.
- uwilbiam sobie pożartować- odsunął pisrolet od tego biedaka, a on opadł z nerwów na kolana i ledwo uchronił swoje okulary przed spadnięciem.- teraz go nabiję- wyjął z kieszeni jeden nabój i włożył do magazynku.- mam tylko jeden nabój, a ty masz pięć sekund kochanie. Rzuć torebkę, proszę.- miałam ochotę mu walnąć za to "kochanie", ale wolałam nie mieć nikogo na sumieniu i oddałam posłusznie moją kopertówkę.- grzeczna dziewczynka, teraz wejdź do auta i dam mu spokój- biedak, patrzył się na mnie swoimi oczami kujona, ale nie mogłam sie ruszyć.- trzy...- głośno odsapnęłam i jakoś udało mi się wejść do Jeepa, zatrząsnęłam drzwi i obrażona czekałam aż tu przyjdzie. Szepnął coś jeszcze temu chłopakowi z hiszpańskiego i biorąc moją torebkę usiadł za kierownicą.
- Fajnie, że się zdecydowałaś.- powiedział z satysfakcją w głosie i ruszyliśmy.

****************
Heloooo!
Miał być 8 no to jest 8 hahaha
Specjalnie dla was tak dupę spięłam i napisałam tą drugą cześć tak szybko :D
Dziękuję za wszystkie komentarze pod tamtym rozdziałem i witam nowych czytelników z których jestem tak bardzo zadowolna ^^ *fangirling*
Następny rozdział - ok 22 sierpnia :)

środa, 23 lipca 2014

#15

Jeszcze nigdy nie byłam tak szybko w domu idąc na piechotę, a raczej biegnąc. Zaparzyłam sobie herbatę i ruszyłam do mojego pokoju przemyśleć całą sytuację. Nie wiedziałam dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejęłam. Przecież to jego sprawa czy bierze narkotyki czy nie. Około godzinę później pod dom podjechał czarny Jeep, którego poznam chyba wszędzie. Blondyn wysiadł i pojazdu i opierając się o jego drzwi skierował wzrok w stronę mojego okna, uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic i wyjął swoją komórkę. Za chwilę dostałam smsa, oczywiście od Kendalla. Chciał ze mną porozmawiać. Zeskoczyłam z parapetu i zbiegłam na dół po schodach, gdy otworzyłam drzwi stał w takiej samej pozie nie licząc na tak szybką reakcje z mojej strony. Spojrzał na mnie słysząc trzask drzwi frontowych.
- Nie sądziłem, że...
- Odejdź.
- Katelyn... porozmawiajmy.
- Logan nie może cię tu zobaczyć, rozumiesz?- delikatnie się uśmiechnął.
- Nie wyrzucasz mnie z własnej woli...
- Rozumiesz!?- Byłam zdesperowana, on musiał mnie zostawić w tej chwili. Nie chciałam mieć z nim do  czynienia, ale nie potrafiłam. To on musiał się wycofać. W moim gardle zaczęła formować się wielka gula, a oczy zaczęły szczypać. Dlaczego jestem taka emocjonalna!?- Idź sobie!- chciałam go odepchnąć, ale złapał moje ręce, zanim zetknęły się z jego torsem.
- Pojedziemy do mnie i wszystko ci wytłumacz.- gdy zbliżył się poczułam gorzki zapach alkoholu
- Nie chcę nigdzie z tobą jechać! Piłeś!- łzy swobodnie spłynęły po moich czerwonych policzkach
- Tak, piłem. Dzięki temu wpadłem na genialny pomysł odwiedzenia ciebie. Nie rozumiem twojego problemu.
- Zachowujesz się jak dzieciak!- szarpałam się z nim, lecz był nie wzruszony moimi żałosnymi próbami ucieczki.- Odejdź, zostaw mnie, daj mi zapomnieć!
- Nie chcę, żebyś o mnie zapomniała...
- To już twoja sprawa.- Wykorzystałam moment, gdy jego uścisk się rozluźnił i odsunęłam sie na kilka kroków, po uwolnieniu moich rąk.- Za tydzień mam bal i zamierzam się na nim świetnie bawić, razem z Jamesem. Cześć.- odwróciłam sie na pięcie i odeszłam, z jego ust wyszło jedynie ciche "do zobaczenia" i sam również wsiadł do swojego auta, odjerzdżając. Zamknęłam drzwi na wszystkie zamki i udałam się do swojego pokoju. Otworzyłam duże drzwi białej szafy i ostrożnie wyjęłam z niej krótką sukienkę. Bea namówiła mnie do jej kupna twierdząc, że "grzechem było by jej nie kupić", lecz i tak czuła bym się bardziej komfortowo w czymś co zakrywało by większą część mojego nieidealnego ciała. Odłożyłam ją na łóżko i zdjęłam z siebie odzież dzienną. Jeszcze chwilę przypatrywałam się swojemu półnagiemu odbiciu w lustrze, po czym westchnęłam i wsunęłam na siebie brzoskwiniową sukienkę. Ku mojemu zaskoczeniu, zamek zapiął się jedynie do połowy. "Znów przytyłaś gruba świnio". W tym samym momencie usłyszałam kroki na schodach, podbiegłam do drzwi i zamknęłam je od środka.
- Katelyn, to ja, James. Logan powiedział, że mamy u ciebie z Carlosem posiedzieć, bo on ma koleżankę.- śmiech Carlosa przebił się przez moje drzwi.
- Zaczekajcie chwilkę!- jakimś cudem przeciągnęłam sukienkę przez głowę i rzuciłam ją na podłogę. By nie mocować się z ciasnymi rurkami włożyłam dresy wypadające z szafy i bokserkę. Szybko podeszłam do drzwi i odblokowałam zamek.- Cześć chłopaki, cześć Bea, co tak wcześnie?
- Zabraliśmy ją z parku.
- Nie byłaś u tego twojego... czekaj jak on się nazywa?
- Ma na imię Kevin, ale to ciota i już nie jesteśmy razem.- skoczyła na moje łóżko- ja z nim zerwałam, a on nie potrafi się z tym pogodzić i chce do mnie wrócić.
- Młoda, on cie chciał wciągnąć do auta.- zaśmiał się James.- miał zamiar cię porwać.
- Na jedno wychodzi.- westchnęła, a ja zaczęłam sprzątać moje rozrzucone ubrania.- Dlaczego ta śliczna sukienka leży na podłodze!?- przejęła się i podniosła ją wygładzając ręką.- To delikatny materiał!
- Znawczyni się znalazła- wzięłam sukienkę z rąk dziewczyny i odwiesiłam do szafy.
- Może tak piwko na rozluźnienie?- Carlos wyjął trzy brązowe butelki ze swojego plecaka.
- Nie będziesz przy niej pił! Ona jest za mała!
- Kay, mam szesnaście lat, powtarzam SZESNAŚCIE.- zaznaczyła
- No to co!?
- Kotek, ty w wieku szesnastu lat chodziłaś z Loganem nocą po jakiś melinach i...
- James, to nie jest powód żeby Bea przebywała w takich warunkach.
- Za późno- podszedł i szepnął mi do ucha.- Jedno piwo ci nie zaszkodzi.- uśmiechnął się i podał mi butelkę. Niechętnie wzięłam łyk i westchnęłam
- Co ja z wami mam...
- Raj, koleżanko, raj...- powiedział latynos, a wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
- Raj to będzie za dwa tygodnie. Rodzice mają rocznicę i wyjeżdżają do Paryża na tydzień.
- Katelyn, to może przyjdziesz do mnie na ten tydzień? Oczywiście bedziemy tam w czwórkę, zrobimy sobie imprezę czy coś- powiedział widząc moje zmieszanie.
- Rozważę twoją propozycję.
- Mam nadzieję, że pozytywnie- warknął lekko poddenerwowany. Napił się i usiadł pod ścianą. Szybko włączyłam jakiś kanał muzyczny w telewizorze i usiadłam obok Jamesa by poprawić mu chumor. Wtuliłam się w jego ciało i za chwilę zostałam otulona jego umiesnionym ramieniem.

*******************
Dżizas!
Jeszcze nigdy nie cierpiałam na tak wielki brak weny!
Pięć razy usuwałam rozdział i ponownie go pisałam, masakra.
Tak, wiem, że jest krótki ;(

Bardzo ważna prośba
Nawet jeżeli już cię informuję o nowych rozdziałach napisz swój user z twittera bądź numer GG. W taki sposób nikogo nie pominę.

Jak by ktoś nie zauważył na blogu pojawił się nowy szablooooon :D 
Spodobał mi się ponieważ pasuje do Katelyn :)
Tam, tam gdzieś po lewo znajduje się lista blogów, które czytam. Nie obrażajcie się proszę, że nie ma tam kogoś. W wolnej chwili będę ją uzupełniać ;) wiele blogów mam zapisanych na telefonie i po prostu jestem zbyt leniwa by je przenieść hahaha
No ale nie powiem, wy też jesteście leniwi :/ widzę ile osób wchodzi na bloga, a ile go komentuje, no sorry :(

Następny rozdział - ok 8 sierpnia

środa, 9 lipca 2014

#14

*Kendall*

Myślałem, że mnie kurwica weźmie jak patrzyłem na tą całą scenę. Przechyliłem puszkę piwa i wlałem w siebie kolejną porcję alkoholu, na trzeźwo tego się nie da oglądać. Miałem głęboko w dupie to, że było jej z nim dobrze. Powinna być ze mną. Nigdy nic do niej nie czułem, ale od kiedy James zaczął się kręcić wokół Katelyn coś mnie szarpnęło. Nie powinna z nim być. Byłem tak cholernie zazdrosny, że miałem ochotę mu przyjebać za każdym razem, gdy ja dotykał, zwłaszcza wtedy, gdy tego nie chciała, na przykład teraz. Mogę się założyć, ze zaraz się rozpłacze. Trzy, dwa, jeden... i już. Ten pierdolony kutas na nią nie zasługuje, już ja jestem lepszy. Jeżeli w jakiś sposób można było nazwać mnie dobrym. Wysłałem Katelyn  smsa, muszę z nią dziś pogadać. Mam nadzieję, że nic się nie zmieniło i wraca do domu sama.
 - Wyglądasz jak pedofil chowając się w tych krzakach- usłyszałem drwiący głos za plecami
- Henderson.- no któż by inny
- Wydaje mi się czy wszystko już sobie wytłumaczyliśmy.
- Zluzuj, nie przyszedłem tu do ciebie. Mam sprawę do kogoś innego.- sprostowałem
- Mogę przekazać.- dziwne, jakiś spokojny był.
- Łącznie z rękoczynami?
- Mylisz, że przemocą coś zdziałasz? James ją kocha, a ona jego. Katelyn nigdy nie będzie twoja.- powiedział i delikatnie mnie popchnął- Nie pozwolę by moja siostra spotykała się z ćpunem.
- Jesli ja jestem ćpunem to współczuję Kay brata alkoholika.- nie zareagował tak jak się tego spodziewałem. Oczekiwałem pięści sunacej w moją stronę, a on jedynie zaczął się śmiać i odszedł. Już bym wolał żeby wszczął bójkę! Ten chuj się ze mnie śmiał! Chciałem mu przyłożyć, ale się powstrzymałem. Mam swoje zasady, nie atakuję od tyłu. Mimo wszystko mam jakieś resztki dobroci w sobie. Gdy Logan zniknął mi z pola widzenia, mój telefon zawibrował. Dustin. Przeciągnąłem palcem po ekranie by odebrać połączenie i przyłożyłem telefon do ucha.- Czego? 
- Dzwonił jakiś dzieciak, powiedział, że rozmawiał z tobą wcześniej i mam ci przekazać, że chce tyle ile uzgodniliście. 
- przedstawił się? 
- Ta, czekaj, mam to gdzieś zapisane...- w słuchawce usłyszałem dźwięk szeleszczącego papieru i po chwili Dustin odezwał się ponownie- Callaway.- wszystko sobie przypomniałem. 
- Rzeczywiście. Na kiedy go umówiłeś?
- Dziś o czternastej. 
- Dobra, ty go obrócisz.- już miałem się rozłączyć, gdy usłyszałem jak mnie woła 
- Dlaczego robisz interesy za moimi plecami? Stary, mieliśmy umowę. 
- Sorki, to była taka szybka sprawa. Miałem ci powiedzieć, ale jakoś nie było czasu... To dasz mu ten towar? 
- Jasne, ile? 
- W mojej szafce jest paczuszka podpisana jego nazwiskiem, dasz sobie radę. 
- Czekaj, czekaj... Nie powinienem przyjmować go w domu, gdy jestem sam. 
- Chłopie, szczeniaka się boisz? Zastrasz go trochę, a wyciśniesz z niego dwa razy więcej kasy- zaśmiałem się- zasłoń żaluzje, nakopć, postaw na stole whisky... Zesra się ze strachu jak to zobaczy. 
- Jasne szefie- zdecydowanie się rozluźnił- kiedy wrócisz? 
- Jeszcze nie wiem... Zależy. 
- Od? 
- Od Katelyn. 
- Ty się serio zakochałeś. 
- Ja nie kocham, zapomniałeś? 
- Oh, no tak, zapomniałem. Jeszcze jedna sprawa. Przyszedł list od Jul... 
- Nie przypominaj mi o tej suce- przerwałem- dobra, szybko, co chce? 
- Razem z Jasonem domaga się więcej... 
- Ja pierdole, jeszcze im mało?- ponownie nie pozwoliłem mu dokończyć. 
- Wiesz... Jason jest...- Rozłączyłem się, nie miałem ochoty na rozmowę na ten temat. Z resztą, jakim prawem czyta moją korespondencję? Zabrałem swoje rzeczy spod drzewa i zmieniłem miejsce moich obserwacji.

 \*/

 I jest mój cel. Słuchawki w uszach, Vansy i idealnie ciasne spodnie, które, niestety, były częściowo zasłonięte przez luźną bluzkę. Wysiadłem z auta i wyrzuciłem za siebie kolejną puszkę po piwie(Oh, jaki ja zły, jeżdżę po pijaku). Pewnym krokiem ruszyłem przed siebie i zaczepiłem dziewczynę delikatnym puknięciem w ramię. Zdjęła słuchawki z uszu, odwróciła się do tyłu, a na jej twarzy dojrzałem złość i dezorientacje. Logan nakłamał jej o mnie, a teraz pewnie nie chce mnie znać. Gdy tylko przypominę sobie jak dobrze nam razem było, jak obdarzyła mnie swoim zaufaniem i miałem ją tylko dla siebie... Chcę tego znów. 
- dostałaś smsa? Musimy sobie wytłumaczyć wiele rzeczy. To nie jest tak jak mylisz. Logan kłamie, nie wierz mu.- Chciałem brzmieć jak najbardziej przekonująco, ale alkohol w mojej krwi sprawił, że niektóre wyrazy przychodziły mi z trudnością i zmieniały się w bełkot. 
- Nie mów tak. Logan...- cofnęła się ode mnie, gdy przychyliłem się do jej twarzy 
- Logan okłamuje cię mówiąc ci, że się tobą bawiłem, czy cię wykorzystałem... 
- Skąd wiesz, że tak powiedział? 
- Katelyn, ja wiem wszystko.- nie mogłem oderwać wzroku od jej oczu. Ona też na mnie patrzyła, wydawała się podejmować trudną decyzję
- Udowodnij.- powiedziała i przerywając nasz kontakt wzrokowy zaczęła podciągać moje rękawy by dostać się do wewnętrznej strony łokcia. Zatrzymałem jej rękę łapiąc za nadgarstek. Chyba musiałem to zrobić zbyt mocno, ponieważ ugięły się jej kolana. 
- Przepraszam, nie chciałem by cię to zabolało.- kiedy podniosła głowę w jej oczach zabłyszczały łzy. Nie przypuszczałem, że spowodował to mój uścisk. 
- Narkotyzowałeś się- szepnęła sama w to nie wierząc. 
- Katelyn, to nie tak jak myślisz- starałem się nie okazywać jak bardzo bolały mnie jej łzy.- porozmawiajmy gdzie indziej- chciałem ją przytulić, ale ona zaczęła przecząco kręcić głową ciągle wpatrujac się w swoje buty; zrezygnowałem.- wyjasnię ci wszystko...- mówiłem coraz ciszej.- obiecuję...- zbliżyłem rękę do jej głowy by podnieść ją do góry, ale niespodziewanie wyswobodziła się z mojego uścisku i pobiegła w stronę domu. 
Nie goniłem jej. 
Chciałem dać jej czas. 
Kiedyś jej wszystko wytłumaczę. 
Kiedyś wszystko zrozumie.
A przynajmniej mam taką nadzieję.


 ***************************


Heloooooł! 

Jestem straszne zadowolona z tego rozdziału, a z końcówki tym bardziej, jest taka #Emiszjonal 
Na początku było opornie, ale kilka dni pod namiotem w kompletnej dziczy zdziałało cuda hahaha 
Teoretycznie to jest krótki rozdział... ale praktycznie macie go przed terminem :D
Dobra, a tak szczerze to następny rozdział też pojawi się raczej przed terminem, jakoś wenę miałam ;D
W sumie to nic ważnego nie mam wam do przekazania tym razem. 
Tak tylko przypomnę, że im więcej komentarzy pod rozdziałem tym większe prawdopodobieństwo, że rozdział pojawi się przed terminem ;)


  Następny rozdział - ok 25 lipca :)

czwartek, 26 czerwca 2014

#13

Ostatni miesiąc szkoły był dla mnie najpracowitszym miesiącem w całym moim życiu. Codzienna rutyna często działała mi na nerwy, ale gdy spotykalam się z Nim zapominam o wszystkim. Jego obecność w moim życiu przewróciła wszystko do góry nogami, ale byłam mu za to wdzięczna. W szkole nikt się ze mnie nie śmiał, nawet gdy byłam sama. Nie jestem pewna czy to Jego sprawka, ale na pewno miał w to jakiś wkład. Moje oceny poprawiły się z dnia na dzień, dzięki systematycznej nauce oraz ostawieniu imprez. Zamiast klubów wybieraliśmy  kino, spacery, albo po prostu siedzienie w domu i cieszenie się swoim towarzystwem. Oczywiście nie jest ideałem i zdarzają mu się dziwne zachowania, ale staram się przez nie dzielnie przebrnąć i szybko wymazać je z pamięci. Moi rodzice również bardzo Go polubili i nie mieli nic przeciwko naszym. Szczere mówiąc, sprawił, że nie chciałam by rok szkolny dobiegał końca, ponieważ wiązało się to z Jego wyjazdem. Oczywiście to jest Jego przyszłość, a nie moja i nie mogłam zatrzymać Go tu siłą, lecz uważałam, że w Los Angeles znalazł by równie ciekawe zajęcie.
- Katelyn!- usłyszałam za sobą stęskniony głos- Cześć!
- James!- pisnęłam i rzuciałam mu się na szyję.- Tęskniłam- mruknęłam i oplatając go nogami w pasie cmoknęłam w policzek
- Nie było mnie przez trzy dni- odpowiedział oddając całusa
- Trzy dni za długo...- uśmiechnęłam się na jego gest
- stary, nawet nie wiesz ile cię ominęło!- przerwał nam znudzony Logan- Carlos chyba znalazł sobie jakąś laskę!
- Serio?- zaciekawił się i odstawić mnie na moje miejsce na ceglany murku- akurat jak wyjechałem!?- oburzył się- to niesprawiedliwe!
- plotkary- powiedziałam pod nosem i z nudów zaczęłam rozglądać po szkolnym parkingu. Kujony, cheerleaderki, zakochana para, przyjaciółeczki...  Nic nowego. Mój wzrok zawiesił się w jednym punkcie i ocknęłam się dopiero, gdy poczułam ciepłą rękę na moim kolanie. Automatycznie ją strąciłam i wstałam z mojego miejsca. Spojrzałam w górę i dostrzegłam Jamesa- um... Przepraszam... Ja...- nic nie odpowiedział tylko z kamienną miną spojrzał się na mnie. Nie lubiłam, gdy był taki. Jego twarz nie oddawała żadnych emocji i wyglądał tak, jak by był zły, że wyrywam się od jego dotyku, dotyku pełnego pożądania i wspomnień. Rozmawiałam z nim kiedyś o tym, ale od kiedy jest bliżej niż 'kolega' pozwala sobie na coraz więcej. W takich momentach czułam się jak jego własność, którą miał na zawołanie. A przecież nią nie byłam, prawda? James był moim przyjacielem...
-Katelyn- powiedział przez zęby wskazując na miejsce, z którego zeszłam. Nigdzie nie mogłam dostrzec Logana. Niepewnie podeszłam bliżej i usiadłam na murku. Zadowolony złączył nasze dłonie i zobaczyłam kątem oka jak uśmiecha się pod nosem. Był z siebie dumny. Był dumny z tego, że się go słucham. Przecież to jest nienormalne. Powinnam mu się postawić, powinnam w końcu powiedzieć 'nie' ale nie potrafiłam. Bałam się, że znów zostanę sama. Poczułam jak moja szczęka zaczyna drżeć i szybko zacisnęłam oczy by nie wypuścić ani jendej łzy. Na moje nieszczęście James to dostrzegł. Stanął przede mną i złapał mój podbródek, ciągnąc go do góry.- dlaczego płaczesz?- Znów ten sam, pusty, bezuczuciowy ton. Nadal był na mnie zły za moje zachowanie.
- Zostaw mnie w spokoju- wysyczałam i wstając, odepchnęłam chłopaka, który cicho przeklnął. Szybko wbiegłam do najbliższej łazienki i zamknęłam się w wolnej kabinie. Zawsze wybieram tych złych, zawsze. Chyba jestem jakimś pieprzonym magnesem na zło, kłopoty i katastrofy. Dziwne, że kaktus w moim pokoju jeszcze żyje. Najpierw Kendall, który okazał się przestępcą i ćpunem, a teraz James- miły lecz gdzieś w środku, cholernie apodyktyczny. Starałam się uspokoić, gdy mój telefon zawibrował.
[Katelyn, nie płacz i nie przejmuj się tym dupkiem]
[Skąd masz mój numer?]
[nieważne, Katelyn, nie wierz w nic co inni ci o mnie powiedzą, błagam.]
Wiedziałam kto to, byłam tego pewna, ale mój umysł nie dopuszczał do mnie tej osoby. Kendall już dawno przestał dla mnie istnieć. By ponownie o nim zapomnieć, ogarnęłam się i wyszłam z łazienki. Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie, ciągle miałam przed oczami wydarzenia z rana. Nie rozumiem dlaczego taki jest. Nie rozumiem dlaczego za każdym razem chce pokazać, że jestem jego. W domu nigdy się tak nie zachowywał, przy ludziach-owszem. Cały dzień udawało mi się unikać Jamesa i mojego brata lecz głupia lekcja biologii wszystko popsuła, cały mój wysiłek poszedł na marne. Zaraz po dzwonku niechętnie weszłam do klasy i zajęłam swoje stałe miejsce, gdzie był już James. Uśmiechnął się do mnie słabo i odsunął swoje rzeczy by zrobić miejsce na mojej części ławki. Lekcja szykowała się nudna, więc usiadłam jak najwygodniej na krześle i słuchając wkładu o anatomii płazów starałam się choć trochę odprężyć. Gdy moje ciało przyzwyczaiło się do nietypowej pozycji poczułam jak o mój łokieć ociera się kartka papieru.
[Nie chciałem sprawić byś poczuła się jak przedmiot, przepraszam, wybacz mi.]
Odczytałam wiadomość, szybko odpisałam i podsunęłam chłopakowi skrawek
[Jasne. Już ci wybaczyłam]
Muszę przyznać, że nie miałam pomysłu co innego mam mu niby odpisać, więc zostało mi jedynie to. Po zajęciach szybko opuściłam klasę lecz mój kolega zdążył mnie dogonić.
- Katelyn... Chciałem jeszcze raz cię przeprosić. Głupio wyszło...
- Spoko, James jest okej.- zapewniłam go.
- Wiem, że nie jest. Zachowałem się jak kutas...
- Ale widzisz, że twoje zachowanie jest złe, więc nie ma sprawy- wysiliłam się na uśmiech i ponownie ruszyłam przed siebie, ale James szybko dorównał mi kroku
- Kay, bo widzisz... Jest teraz ten bal na koniec szkoły i zastanawiałem się czy może nie chciała byś pójść na niego ze mną?- zatrzymałam się
- Bardzo chętnie- uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek
- Super!- przeszkodził mu dzwonek- resztę omówimy potem, okej? Muszę lecieć, cześć!
- Pa- pomachałam i patrzyłam jak odbiega. Kiedy znikł mi z oczu szybkim krokiem ruszyłam przed siebie opuszczając budynek szkoły. Logan wracał później, więc wracałam sama. Gdy byłam już w połowie drogi do domu, którą postanowiłam odbyć na piechotę, ktoś zaczepił mnie delikatnym puknięciem w ramię. Zdjęłam słuchawki z uszu, odwróciłam się do tyłu i od razu tego pożałowałam. Logan powiedział mi o wszystkich kłamstwach Kendalla i jego fałszywych intencjach w stosunku do mnie. Od tego momentu codziennie modlę się by nie spotkać go ponownie na swojej drodze. Gdy tylko przypominało mi się jaka byłam naiwna, jak obdarzyłam go zaufaniem...
- dostała smsa? Musimy sobie wytłumaczyć wiele rzeczy. To nie jest tak jak mylisz. Logan kłamie, nie wierz mu.
- Nie mów tak. Logan...
- Logan okłamuje cię mówiąc ci, że się tobą bawiłem, czy cię wykorzystałem...- przerwał mi
- Skąd wiesz, że tak powiedział?
- Katelyn, ja wiem wszystko.- powiedział głosem pełnym powagi, a ja zaczęłam wątpić w niewinność mojego brata, po raz kolejny.

*****************************************
SUPRAJS! HEHEHE
Tego się nie spodziewaliście!
Dodaję rozdział dzień wcześniej (oh, jaka ja kochana) ponieważ jutro miałabym z tym mały problem... wiecie, zakończenie roku itp.
Ten rozdział mi taki krótki jakiś wyszedł ale 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i że zobaczyliście wszystkie literki :D

No i oczywiście życzę Wam wszystkich ZAJEBISTYCH wakacji!
Pochwalcie się w komentarzu do której klasy zdaliście ;)

Ja skończyłam 1 gimnazjum wow jestem taka dorosła wow

NASTĘPNY ROZDZIAŁ-11 LIPCA :)