Strony

piątek, 26 grudnia 2014

#22

Jestem świadoma, że rozdział wygląda jak połamany, przepraszam xx
**************************************************************************
W tym momencie wydawało mi się, że już teraz będzie dobrze. Nic bardziej błędnego. Tego samego dnia, brat Kendalla zadzwonił z ważną sprawą. Po kilku słowach wyszedł do łazienki, a gdy z niej wrócił jego oczy były czerwone, przestraszyłam się, nigdy go takiego nie widziałam. 

- Wszystko dobrze?- wstałam z łóżka i dotknęłam jego twarzy, ale on stracił moją dłoń. 
- Muszę jechać. 
- Coś się stało? Co powiedział Mike?
- Nic co powinnaś wiedzieć.-on musi być bipolarny to nie jest normalne.
- Chcę jechać z tobą. 
- To jedź. Masz dziesięć minut.- zdziwiło mnie to, że jednak pozwolił mi jechać, nic nie powiedziałam i zaczełam się ubierać. Wyciągnęłam z szafy czarne luźne spodnie i krótką bluzkę po czym pobiegłam do łazienki szybko się przebrać i poprawić włosy. Gdy wróciłam do pokoju Kendall siedział w tej samej pozycji, jak przed moim wyjściem. Stał i wpatrywał się w okno. Spojrzałam na zegarek, mam 5 minut. Niebo było wyjątkowo ciemne ja na ta porę roku, więc wzięłam ze sobą bluzę i czapkę z daszkiem. 
- Jestem gotowa.- poinformowałam go
- Weź trochę pieniędzy, zjemy na mieście, a ja nie wziąłem z domu za dużo.
- Oh, jasne- sięgnęłam do mojej kosmetyczki w której trzymałam moje wszystkie oszczędności i wyjęłam banknot stu dolarowy wkładając go do mojej torby z Adidasa. Kiedy zamknęłam szafę Kendall odetchnął, przetarł twarz i bez słowa ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. 
- Katelyn, zostajesz w domu.- Logan oczywiście nie odpuścił sobie chociaż jednej uwagi.
- Spierdalaj- mruknęłam i wyszłam za blondynem. Szybko wsiedliśmy w jego auto i wyjechaliśmy na drogę. Jechaliśmy kilka minut, ale cisza panującą między nami była strasznie niezreczna.- o czym myślisz?
- O tym, ze ciągle jadę z tobą
- To źle, ze tu jestem?
- Gdyby nie ty nawet nie starałbym się dojechać do tego pierdolonego szpitala bez wypadku.
- Oh- nie mogłam nic więcej z siebie wykrztusić. Po pierwsze jedziemy do szpitala. Po drugie Kendall zaczyna mieć myśli samobójcze. Świetnie. 
- A ty o czym myślisz?

- O niczym
- kłamiesz, zawsze o czymś się myśli.- zajechaliśmy na parkingu szpitala i udaliśmy się w stronę budynku zapominając o naszej rozmowie. Mike stał przy drzwiach i palił elektrycznego papierosa. Bracia bez słowa podali sobie ręce i poklepali po plecach. Za chwilę weszliśmy do budynku, a chłopcy kontynuowali swoją rozmowę.
- Lilly nic się nie stało, ma tylko kilka siniaków i zadrapań. Ale mama... jest w ciężkim stanie.- Nie znałam Kathy, ale musiała być wspaniałą kobietą, mimo wszystko dobrze wychowała swoje dzieci. To nie jest sprawiedliwe. Dopiero kogoś poznałam, a on ląduje w szpitalu.
- wchodzisz?- Kendall otworzył drzwi od sali na której leżało kilkoro dzieci. Nie lubiłam szpitali, ale trudno. Dzielnie kroczyłam obok łóżek i łóżeczek przy których pikały różne urządzenia.- Katelyn, zostań z Lilly, muszę iść coś załatwić.
- Um-ta, tak jasne.- ja opiekunka do dzieci haha. Lilly spała gdy Kendall i Mike odeszli od jej łóżka. Dziewczynka miała rękę w gipsie i kilka różowych plasterków na ciele. Byłam w trakcie czytania jakiegoś opowiadania, gdy mała otworzyła oczy. Była wystraszona.
- Co-co g-gdzie...
- Spokojnie...- dotknęłam jej ramienia i zaczęłam głaskać, ale to nic nie dało
- Mama, moja mama
- Mama jest na innej sali, spokojnie.- jej duże oczy wpatrywały się we mnie tak głęboko, że to bolało. Odwrociłam wzrok. Jej mała rączka złapała za moją w celu zwrócenia na siebie uwagi. Spojrzałam na nią, a ona wyciągnęła ręce w górę. Delikatnie uniosłam jej ciało i posadziłam na swoich kolanach uważając na wszystkie kabelki do których była podłączona.
- Do domu...
- Musisz najpierw wyzdrowieć Lilly.- z jej oczu poleciały pojedyncze łzy. Szybko je starła i pociągnęła nosem.- jak się czujesz?- chciałam zagadać, ale ona milczała. Przytuliłam ją mocniej do siebie i zaczęłam coś nucić. Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, trzy minuty? Pół godziny? Kiedy przestałam się ruszać, nucić i głaskać Lilly obok mnie stanął Mike.
- Wyjdź na korytarz, ja tu zostanę.
- Jasne.- Opuściłam dziecięca salę i wzrokiem odnalazłam Kendalla.
- To tak bardzo boli... Wtedy, kiedy musze na to patrzeć... Ta rodzina już dawno przestała być rodziną.- mówił zamyślony, ale wiedział, że stoję za nim. Spojrzał na mnie nagle, a jego oczy były wypełnione bólem.- Pojedziesz ze mną do domu?
- Em, tak, jasne.
- To chodź.
- Teraz?
- Tak, muszę wziąć wszystkie dokumenty i inne pierdoły, przy okazji zachaczymy o bar czy coś, jeszcze nic dziś nie jadłaś
- I co? Nie umrę.
- Nie udawaj głupiej, wiem o tobie wszystko. Nie pozwolę ci się krzywdzić.
- Skąd...
- Nieważne- wysiedliśmy przed McDonaldem a ja westchnęłam
- Mają tu bardzo kaloryczne jedzenie.- Kendall otworzył przede mną drzwi i nic nie odpowiedział. Jak na złość jedna kasa była wolna, od razu do niej podeszliśmy, a on zaczął składać zamówienie
- Trzy razy zestaw z hamburgerami i happy meal z nuggetsami.
- Jaka zabawka?- kendall rzucił okiem na gablotkę i wybrał jednego z misi.
- Em, trójka. Wszystko na wynos.- nawet nie zwracałam uwagi na cenę wyświetloną na małym monitorze tylko wręczyłam kasjerowi sto dolarów. Na nasze zamówienie czekaliśmy kilka minut, ale żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Wzięliśmy szare torby i wsiedliśmy do auta.
- Więc co z twoją mamą?- oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi, mogłam to przewidzieć.
- Wchodzsz ze mną do domu?
- Oh, jasne.- pobiegłam za nim i zamknęłam za sobą drzwi. Dom był wielki, największy w okolicy. Kendall wchodząc do domu, nie robił tego tak jak inni ludzie. Chodził po nim z obrzydzeniem i skrzywionym wyrazem twarzy.- więc... wypadek samochodowy?
- Tak. Lilly miała dużo szczęścia.- Lilly. A co z jego mamą? Czy jest przytomna? - To wina tego gnoja!- zdjął jedno ze zdjęć znajdujących się na ścianie i z impetem rzucił nim w podłogę. Ramka pękła na dwie części, a na szkle stworzyło się coś wyglądające na pajęczynę. To samo spotkało jeszcze dwa zdjęcia. Zatkało mnie. Zaczęłam się go bać. Mam podejść i go uspokoić czy nic nie mówić? Zanim zdecydowałam się na podejście do niego on pobiegł na górę. Wskoczyłam po schodach i cicho otworzyłam drzwi jego pokoju. Siedział na łóźku i... płakał? Podeszłam bliżej i wspięłam się na łóżko. Nie wiedziałam co robić. Pokierowana głupotą podniosłam jego twarz i połączyłam nasze usta. Nie wiem czy jestem dobra w całowaniu, ale nie przestawałam. Po chwili zareagował. Jego usta zaczęły się ruszać, a on złapał mnie za boki. Przełożyłam nad nim jedną nogę, tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Na chwilę przestaliśmy by złapać powietrza. Nasze czoła się stykały, a oddechy były ciężkie.- ona umiera- wyszeptał. Zatkało mnie. Jego mama umiera, a ja siedzę na nim i się obsciskuję.
- Ja... Przepraszam...- chciałam zejść, ale nie pozwolił mi na to. Znów zaczął mnie całować, tym razem mocniej. Po woli zaczął się kłaść na plecach, a ja musiałam złapać go za ramię, żeby nie stracić równowagi.
- Jest-jest dobrze...- mówił przez pocałunki- potrzebuję cię kochanie... Nie przestawaj...
Kochanie
K
O
C
H
A
N
I
E
KOCHANIE
Nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam, ale spełniłam jego prośbę. Nie wiem jak długo tak trwaliśmy, ale po, jak mi się wydawało wieczności zeszłam z niego i położyłam się obok.
- Musimy jechać.
- Wiem- weszliśmy do pokoju rodziców Kendalla i zabraliśmy wszystkie potrzebne papiery. Po załatwieniu wszystkich spraw i ostatnich badaniach Lilly odłączono ją od aparatury i mogła zjeść normalny posiłek. Jeżeli happy meal z McDonalda można nazwać czymś normalnym. Mała bawiła się swoim misiem siedząc mi na kolanach i od czasu do czasu posypiała. Czekaliśmy dwie godziny, aż chłopaki będą mogli wejść do swojej mamy. Lilly została wpuszczona dopiero po jakimś czasie. Weszłam razem z nią bo nie chciała mnie zostawić, ale gdy tylko zobaczyła swoją mamę pobiegła do jej łóżka. Kathy wcale nie wyglądała na osobę umierającą. Na zmęczonej twarzy widniał uśmiech, a oczy nadal się śmiały, gdy Lilly opowiadała jej jakieś zmyślone historie. Pokazywała swojego misia i zachowywała się jak codzień. Gdy pora odwiedzin się kończyła mała weszła na łóżko i przytuliła swoją mamę jedną rączką.
- Widzisz, muszę iść, ale jutro też przyjdę. Szkoda, że nie mogę zostać z tobą na noc. Nie martw się, będzie dobrze. Pan doktor cię wyleczy i wrócisz do domu. Bierz wszystkie lekarstwa nawet jak będą niedobre. Będzie dobrze mamusiu, kocham cię.- dała jej swojego misia i dodała- pilnuj mojej mamusi najlepiej jak możesz. Pielęgniarka przebywająca w sali uroniła kilka łez, gdy Lilly mówiła.
- Kocham cię Lilly, nigdy o tym nie zapomnij.- kobieta podała jej coś do ręki i pocałowała w czoło.- kocham was chłopcy. Żegnaj Katelyn.-

pocałowała chłopaków troskliwym mamusinym buziakiem i pomachała nam gdy wychodziliśmy. Lilly była na rękach Kendalla, ale gdy tylko wyszliśmy ze szpitala ziewnęła i zamknęła oczy. Kendall wyjął fotelik dla dzieci z bagażnika swojego auta i posadził w nim swoją śpiącą siostrę.
Zatrzasnął drzwi i otworzył dla mnie drzwi pasażera. Jechaliśmy do jego mieszkania. Sytuacja była przytłaczająca. Śmierć jego mamy. Jego tata poszedł do więzienia. Muszę porozmawiać z nim na ten temat. Wiem, że to nie są teoretycznie moje sprawy, ale Kendall jest jakby... jakby moim... no całujemy się i powiedziałam mu, że go kocham... Ale w sumie to on nie musi mnie kochać. Mógł kłamać. Ale w tym momencie nie chciałam o tym myśleć. Włączyłam po cichu radio i zasłuchana w delikatne rytmy piosenek przespałam resztę drogi.
- Wstawaj- obudził mnie głos Kendalla. Zimne powietrze podziałało na mnie jak wiadro wody i szybko wyskoczyłam z auta. W jego mieszkaniu spokojnie zdjęłam z siebie bluzę i powiesiłam na slabo zamocowanym wieszaku.
- Lilly śpi z Mikiem- poinformował mnie
- I?
- Pozwól mi zapomnieć.- prosił, a ja delikatnie skinęłam głową na zgodę. Schmidt przycisnął mnie swoją klatką piersiową do ściany i zaczął całować. Delikatnie wzdrygnęłam się na jego brutalność, ale objęłam go i kontynuowałam. Chłopak złapał mnie za uda i podnosił bez problemu do góry, moje nogi owinęły się automatycznie wokół jego bioder. Przenieśliśmy się do jego pokoju i wróciliśmy do pozycji sprzed kilku godzin. Leżałam na nim, a on kręcił kółka na moich plecach, nasze pocałunki zwolniły, ale ja z niego nie schodziłam. W pewnym momencie, zupełnie przypadkowo poruszyłam tyłkiem, a on wypuścił z siebie cichy jęk. Zaczerwieniłam się i zeszłam z niego.

- Przepraszam...- on tylko zaśmiał się na moją reakcję i zabrał kosmyk włosów spadający na moją twarz
- Nie masz za co przepraszać.- zaśmiał się cicho. Już miałam go zapytać o wszystkie nurtujące mnie sprawy, ale mój telefon zawibrował. Odebrałam połączenie od Jamesa i niepewnie powiedziałam
- Halo?
- Katelyn, jesteś u niego?
- Um-ja ja tylko-um...- Kendall pokazał, że mam mu podać telefon i tak zrobiłam, nie mialam siły kłócić się z nim teraz
- Cześć! Tak to ja- słyszałam jak James wydziera sie po drugiej stronie.- nie sądzisz, że Katelyn nie powinna spędzać więcej czasu ze swoim chłopakiem?- nogi mi zmiękły- na pewno lepszym niż ty.- nastała cisza- zamierzamy zamieszkać razem i mieć gromadkę dzieci- jak sie oddycha?- ja z ciebie ani trochę nie żartuje. Jestem w stu procentach poważny.- znów cisza- ja ćpunem!? Ty pierdol...-wyrwa​łam mu telefon i zakończyłam połączenie.
- Wystarczy.- nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Poczułam się niekomfortowo.- cży to prawda? To wszystko co mu powiedziałeś? Chcesz tego?
- Oczywiście!- usiadłam między jego nogami i wtuliłam w klatkę piersiową.- wyobraź to sobie- zamknęłam oczy- to będzie piękny, ale skromny domek. Niekoniecznie w centrum miasta. Na podwórku będzie biegała trójka dzieci i pies, a my będziemy siedzieć na ganku pijąc
zimną lemoniadę... Niestety jeszcze długa droga przed nami, kochanie.
******************************************

uf jest rozdział!
przepraszam, ze musieliście tak długo czekać ale blogger mi starasznie nawala ostatnio :/
nie wiem czy to dobrze czy źle, ale to był ostatni rozdział (tej części oczywiście), zamierzam kontynuować, wszystko będzie publikowane pod tym samym adresem ;)


5 komentarzy:

  1. JAK
    SIĘ
    ODDYCHA??
    :O
    Cuuuudo *-* kocham tego bloga, po prostu genialny. Prawie się popłakałam nawet XD
    Czekam niecierpliwie na następną część!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial faktycznie polamany, ale wazne, ze jest. Ciesze sie, ze w koncu dodalas rozdzial :)
    Zapraszam do siebie na najnowszego bloga http://without-prospects.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Owwww ♡ jak slodkoooo *-* taki fantastyczny ten rozdział! Wzruszyła mnie scena małej Lilly z mamą. Biedactwo :( Czy Kendall mówił prawdę o gromadce dzieci?? Mam nadzieję, ze tak! Ich, jeszcze nieoficjalny, lub oficjalny( jak to Kendall powiedział Jamesowi "ze swoim chlopakiem") związek jest słodki ale Kendall wciąż mam za plecami nieprzyjemne przeżycia.
    No nic. Czekam na nn :)
    Pozdrawiam Stelss :*************

    OdpowiedzUsuń
  4. *…………* jejku 💜
    Czekam na kolejny
    Strasznie wciąga *.*
    Pisz szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG !! Zajebisty rozdział, trochę to potrwało by być razem, szkoda jego mamy i siostry . Zajebisty rozdział pisz szybko, czekam !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń