Strony

czwartek, 26 czerwca 2014

#13

Ostatni miesiąc szkoły był dla mnie najpracowitszym miesiącem w całym moim życiu. Codzienna rutyna często działała mi na nerwy, ale gdy spotykalam się z Nim zapominam o wszystkim. Jego obecność w moim życiu przewróciła wszystko do góry nogami, ale byłam mu za to wdzięczna. W szkole nikt się ze mnie nie śmiał, nawet gdy byłam sama. Nie jestem pewna czy to Jego sprawka, ale na pewno miał w to jakiś wkład. Moje oceny poprawiły się z dnia na dzień, dzięki systematycznej nauce oraz ostawieniu imprez. Zamiast klubów wybieraliśmy  kino, spacery, albo po prostu siedzienie w domu i cieszenie się swoim towarzystwem. Oczywiście nie jest ideałem i zdarzają mu się dziwne zachowania, ale staram się przez nie dzielnie przebrnąć i szybko wymazać je z pamięci. Moi rodzice również bardzo Go polubili i nie mieli nic przeciwko naszym. Szczere mówiąc, sprawił, że nie chciałam by rok szkolny dobiegał końca, ponieważ wiązało się to z Jego wyjazdem. Oczywiście to jest Jego przyszłość, a nie moja i nie mogłam zatrzymać Go tu siłą, lecz uważałam, że w Los Angeles znalazł by równie ciekawe zajęcie.
- Katelyn!- usłyszałam za sobą stęskniony głos- Cześć!
- James!- pisnęłam i rzuciałam mu się na szyję.- Tęskniłam- mruknęłam i oplatając go nogami w pasie cmoknęłam w policzek
- Nie było mnie przez trzy dni- odpowiedział oddając całusa
- Trzy dni za długo...- uśmiechnęłam się na jego gest
- stary, nawet nie wiesz ile cię ominęło!- przerwał nam znudzony Logan- Carlos chyba znalazł sobie jakąś laskę!
- Serio?- zaciekawił się i odstawić mnie na moje miejsce na ceglany murku- akurat jak wyjechałem!?- oburzył się- to niesprawiedliwe!
- plotkary- powiedziałam pod nosem i z nudów zaczęłam rozglądać po szkolnym parkingu. Kujony, cheerleaderki, zakochana para, przyjaciółeczki...  Nic nowego. Mój wzrok zawiesił się w jednym punkcie i ocknęłam się dopiero, gdy poczułam ciepłą rękę na moim kolanie. Automatycznie ją strąciłam i wstałam z mojego miejsca. Spojrzałam w górę i dostrzegłam Jamesa- um... Przepraszam... Ja...- nic nie odpowiedział tylko z kamienną miną spojrzał się na mnie. Nie lubiłam, gdy był taki. Jego twarz nie oddawała żadnych emocji i wyglądał tak, jak by był zły, że wyrywam się od jego dotyku, dotyku pełnego pożądania i wspomnień. Rozmawiałam z nim kiedyś o tym, ale od kiedy jest bliżej niż 'kolega' pozwala sobie na coraz więcej. W takich momentach czułam się jak jego własność, którą miał na zawołanie. A przecież nią nie byłam, prawda? James był moim przyjacielem...
-Katelyn- powiedział przez zęby wskazując na miejsce, z którego zeszłam. Nigdzie nie mogłam dostrzec Logana. Niepewnie podeszłam bliżej i usiadłam na murku. Zadowolony złączył nasze dłonie i zobaczyłam kątem oka jak uśmiecha się pod nosem. Był z siebie dumny. Był dumny z tego, że się go słucham. Przecież to jest nienormalne. Powinnam mu się postawić, powinnam w końcu powiedzieć 'nie' ale nie potrafiłam. Bałam się, że znów zostanę sama. Poczułam jak moja szczęka zaczyna drżeć i szybko zacisnęłam oczy by nie wypuścić ani jendej łzy. Na moje nieszczęście James to dostrzegł. Stanął przede mną i złapał mój podbródek, ciągnąc go do góry.- dlaczego płaczesz?- Znów ten sam, pusty, bezuczuciowy ton. Nadal był na mnie zły za moje zachowanie.
- Zostaw mnie w spokoju- wysyczałam i wstając, odepchnęłam chłopaka, który cicho przeklnął. Szybko wbiegłam do najbliższej łazienki i zamknęłam się w wolnej kabinie. Zawsze wybieram tych złych, zawsze. Chyba jestem jakimś pieprzonym magnesem na zło, kłopoty i katastrofy. Dziwne, że kaktus w moim pokoju jeszcze żyje. Najpierw Kendall, który okazał się przestępcą i ćpunem, a teraz James- miły lecz gdzieś w środku, cholernie apodyktyczny. Starałam się uspokoić, gdy mój telefon zawibrował.
[Katelyn, nie płacz i nie przejmuj się tym dupkiem]
[Skąd masz mój numer?]
[nieważne, Katelyn, nie wierz w nic co inni ci o mnie powiedzą, błagam.]
Wiedziałam kto to, byłam tego pewna, ale mój umysł nie dopuszczał do mnie tej osoby. Kendall już dawno przestał dla mnie istnieć. By ponownie o nim zapomnieć, ogarnęłam się i wyszłam z łazienki. Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie, ciągle miałam przed oczami wydarzenia z rana. Nie rozumiem dlaczego taki jest. Nie rozumiem dlaczego za każdym razem chce pokazać, że jestem jego. W domu nigdy się tak nie zachowywał, przy ludziach-owszem. Cały dzień udawało mi się unikać Jamesa i mojego brata lecz głupia lekcja biologii wszystko popsuła, cały mój wysiłek poszedł na marne. Zaraz po dzwonku niechętnie weszłam do klasy i zajęłam swoje stałe miejsce, gdzie był już James. Uśmiechnął się do mnie słabo i odsunął swoje rzeczy by zrobić miejsce na mojej części ławki. Lekcja szykowała się nudna, więc usiadłam jak najwygodniej na krześle i słuchając wkładu o anatomii płazów starałam się choć trochę odprężyć. Gdy moje ciało przyzwyczaiło się do nietypowej pozycji poczułam jak o mój łokieć ociera się kartka papieru.
[Nie chciałem sprawić byś poczuła się jak przedmiot, przepraszam, wybacz mi.]
Odczytałam wiadomość, szybko odpisałam i podsunęłam chłopakowi skrawek
[Jasne. Już ci wybaczyłam]
Muszę przyznać, że nie miałam pomysłu co innego mam mu niby odpisać, więc zostało mi jedynie to. Po zajęciach szybko opuściłam klasę lecz mój kolega zdążył mnie dogonić.
- Katelyn... Chciałem jeszcze raz cię przeprosić. Głupio wyszło...
- Spoko, James jest okej.- zapewniłam go.
- Wiem, że nie jest. Zachowałem się jak kutas...
- Ale widzisz, że twoje zachowanie jest złe, więc nie ma sprawy- wysiliłam się na uśmiech i ponownie ruszyłam przed siebie, ale James szybko dorównał mi kroku
- Kay, bo widzisz... Jest teraz ten bal na koniec szkoły i zastanawiałem się czy może nie chciała byś pójść na niego ze mną?- zatrzymałam się
- Bardzo chętnie- uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek
- Super!- przeszkodził mu dzwonek- resztę omówimy potem, okej? Muszę lecieć, cześć!
- Pa- pomachałam i patrzyłam jak odbiega. Kiedy znikł mi z oczu szybkim krokiem ruszyłam przed siebie opuszczając budynek szkoły. Logan wracał później, więc wracałam sama. Gdy byłam już w połowie drogi do domu, którą postanowiłam odbyć na piechotę, ktoś zaczepił mnie delikatnym puknięciem w ramię. Zdjęłam słuchawki z uszu, odwróciłam się do tyłu i od razu tego pożałowałam. Logan powiedział mi o wszystkich kłamstwach Kendalla i jego fałszywych intencjach w stosunku do mnie. Od tego momentu codziennie modlę się by nie spotkać go ponownie na swojej drodze. Gdy tylko przypominało mi się jaka byłam naiwna, jak obdarzyłam go zaufaniem...
- dostała smsa? Musimy sobie wytłumaczyć wiele rzeczy. To nie jest tak jak mylisz. Logan kłamie, nie wierz mu.
- Nie mów tak. Logan...
- Logan okłamuje cię mówiąc ci, że się tobą bawiłem, czy cię wykorzystałem...- przerwał mi
- Skąd wiesz, że tak powiedział?
- Katelyn, ja wiem wszystko.- powiedział głosem pełnym powagi, a ja zaczęłam wątpić w niewinność mojego brata, po raz kolejny.

*****************************************
SUPRAJS! HEHEHE
Tego się nie spodziewaliście!
Dodaję rozdział dzień wcześniej (oh, jaka ja kochana) ponieważ jutro miałabym z tym mały problem... wiecie, zakończenie roku itp.
Ten rozdział mi taki krótki jakiś wyszedł ale 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i że zobaczyliście wszystkie literki :D

No i oczywiście życzę Wam wszystkich ZAJEBISTYCH wakacji!
Pochwalcie się w komentarzu do której klasy zdaliście ;)

Ja skończyłam 1 gimnazjum wow jestem taka dorosła wow

NASTĘPNY ROZDZIAŁ-11 LIPCA :)

sobota, 14 czerwca 2014

#12

- Tak? I co? Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać, a z kim nie!
- Spokojnie, Katelyn...
- Spokojnie!?- zadrwiłam- Jak mam być spokojna, gdy najbliższa mi osoba mnie okłamuje!?
- Katelyn, nie pierdol, że cię okłamuje!- warknął na mnie, a moje oczy zaszły łzami, kolejny raz tego dnia.
- Nie dość, że mnie, kurwa okłamujesz to jeszcze nie potrafisz się do tego przyznać!- krzyknęłam wychodząc z samochodu, stojącego już na naszym podjeździe.
- Katelyn, nie krzycz na mnie!
- Spadaj!- miałam ochotę krzyknąć mu coś innego, ale zauważyłam naszych rodziców obserwujących całe zajście przez okno. Szybko zarzuciłam torbę na ramie i skierowałam się w stronę drzwi
- Zaczekaj na mnie! Musimy porozmawiać!
- Kay, coś się stało? Czemu nie ma cię w szkole?- Próbował dotrzeć do mnie mój ojciec, niestety, nieskuteczne.
- Dajcie mi wszyscy spokój!- krzyknęłam po czym pobiegłam do swojego pokoju. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmuję... a to wszystko wina jednej głupiej rozmowy! Ze złości wyciągnęłam rękę po butelkę wody stojącą przy łóżku i rzuciłam nią o podłogę.- dlaczego to wszystko jest takie trudne...?- zaczęłam szeptać do pluszowego miśka- Dlaczego nie potrafię z nikim żyć w zgodzie, tylko wiecznie się kłócę? Dlaczego wszystkie ważne dla mnie osoby, odchodzą? Dlaczego to musiało przydarzyć się mi?  Przecież byłam grzeczna... do czasu, ale byłam.- W tym momencie wpadłam na świetny pomysł. Chyba jeszcze nie wszystko stracone, może jeżeli zmienię swoje postępowanie to... odzyskam chociaż jedną osobę. Chwyciłam mój telefon i wcześniej się uspokajając wybrałam numer do Jamesa. Za trzecim sygnałem w słuchawce odezwał się jego łagodny lecz męski głos.
- O co chodzi, Kay?
- Ja... Ja- moje emocje były silniejsze i ponownie zaczęłam szlochać- chciałam cię przeprosić za to co powiedziałam w s-szkole, nie chciałam...
- rozumiem, mnie też poniosło... nie płacz, proszę, przestań.- jego głos był przepełniony troską. Wcześniejsza złość kompletnie z niego wyparowała.
- czyli... dasz mi drugą szansę?- zapytałam z nadzieją.
- Jasne, tylko muszę lecieć na lekcje- zaśmiał się delikatnie- więc dam ci drugą szansę jak wrócę do domu.
- a, no tak, racja... to, do usłyszenia.
- wpadnę do ciebie po lekcjach.
- fajne, w takim razie do zobaczenia.- uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie. Byłam z siebie dumna, a z drugiej strony obawiałam się spotkania z Jamesem. Co jeśli to tylko podstęp? Jeżeli chce się ze mną spotkać tylko po to by się zemścić? Odepchnęłam od siebie te myśli i postanowiłam się uspokoić. Przejrzałam się w lusterku po czym stwierdziłam, że mogłam wyglądać gorzej i dzielnie zeszłam do salonu, gdzie siedziała cała moja rodzina. Kiedy weszłam tak po prostu do pokoju wyglądali jak by nie wierzyli własnym oczom. Byłam w pełni świadoma tego, że to wszystko zasługa mojego zmiennego nastroju, ale postanowiłam to zignorować i usiadłam na kanapie obok Logana, opierając się o jego ramie.
- Jak się czujesz?- zapytała zatroskana Marie. Pewnie Logan im wszystko odpowiedział. Kiedyś go zabiję. Spojrzałam na chłopaka z grymasem na twarzy, a on jedynie zaczął się śmiać.
- przepraszam, musiałem- odpowiedział dusząc się śmiechem na widok mojej miny. Mimo wszystko muszę przyznać, że dzień minął  nam naprawdę miło. Już dawno nie siedzieliśmy tak po prostu na kanapie przed telewizorem, ubrani w stare dresy, głupio wpatrując się w jakąś telenowelę. Nic specjalnego, ale przy wiecznie zabieganym trybie życia to jest coś. W momencie, gdy dowiedzieliśmy się, że Trevor zdradza Nancy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekłam się z kanapy i je otworzyłam. przede mną stał James i szeroko się uśmiechał. Muszę przyznać, że na sam jego widok na mojej twarzy pojawił się, może nie równie duży, ale uśmiech.
- przejdziemy się?- zaproponował
- jasne, tylko muszę się przebrać
- oh, no dawaj, wyglądasz super.
- super?- nie rozumiem jak mogłam wyglądać "super". Miałam na sobie długie szare dresy  i zbyt dużą koszulkę Logana z nadrukiem  jakiejś drużyny sportowej.
- no wiesz, tak... na luzie- uśmiechnął się. On chyba na prawdę mnie lubi. W normalnej sytuacji, wypomnienie tamtej nocy w dodatku przy ludziach mogło by się skończyć na ostrym dyżurze, a w moim przypadku, traktuje to jak by o wszystkim zapomniał, a na dodatek mnie komplementuje 
- Wychodzę!- krzyknęłam do domowników i zamknęłam za sobą drzwi.
- Czy... czy to przeze mnie wyszłaś tak wcześnie ze szkoły?
- nie, to nie twoja wina. Źle się poczułam. Miałam bardzo niskie ciśnienie.
- a teraz jest okej?
- Tak, jest świetnie.
- to dobrze. Lubisz koszykówkę?
- dawno nie grałam, ale chętnie to zmienię- obdarzyłam go uśmiechem
- w takim razie zapraszam- powiedział i wskazał ręką na boisko znajdujące się przy plaży. Mimo wyjątkowo niskiej temperatury większość chłopaków biegała po nim w samych spodenkach. James kiwnął na mnie ręką bym podeszła bliżej. Chętnie ruszyłam w jego kierunku.- To jest Bradley...- wskazał na niższego od siebie chłopaka z kręconymi włosami- ...Connor...- Boże co on ma na głowie!? już ja mniej lakieru zużywam!- ...James...- gdy wymawiał jego imię zaczął się śmiać. Serio? Jak w przedszkolu. Kiedy "mój" James się uspokoił wskazał na ostatniego chłopaka- ...i Tristan- Tristan to chyba jedyny, który dorównywał Jamesowi swoim wzrostem.- chłopaki, to jest Katelyn- szybko podaliśmy sobie dłonie i  za chwilę podeszła do nas znana mi dziewczyna. Polly. 
- cześć Katelyn.- rzuciła wesoło
- cześć.
- znacie się?- zapytał zdziwiony 
- miałyśmy okazję się poznać- wyprzedziła mnie Polly- tu masz swój napój kotku.- powiedział i podała do butelkę, najprawdopodobniej, Connorowi, po czym chłopak odwdzięczył jej się buziakiem w policzek. 
- No to co? Gramy?- zaproponował Brad- chodźcie dziewczyny!
- pięć minut, okej?- krzyknęłam
- Jasne!
- Polly, możemy pogadać?
- oczywiście- uśmiechnęła się i oddaliłyśmy się trochę od boiska by nikt nas nie usłyszał- chodzi ci o wydarzenie z Santa Monica, prawda?
- no... tak.
- co chcesz wiedzieć dokładnie?
- wszyscy mówią, że Kendall- gdy wymawiałam jego imię nieświadomie się uśmiechnęłam- mówią, że on "nie jest taki jak mi się wydaje... Nic z tego nie rozumiem.
- To skomplikowane... Nie wiem czy chcesz wiedzieć, z resztą, nie sądzę, że był by zadowolony jeśli dowiedziała byś się wszystkiego ode mnie. Najlepiej spytaj jego.
- nie mogę.- zbierało mi się na płacz- wyjechał.- dziewczyna zdziwiła się na moje słowa. Widziałam, że chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego i maskując swoje zmieszanie dodała- Jeśli jednak nie wytrzymasz, przyjedź do Santa Monica. pracuję tam to sobie pogadamy, a teraz wracajmy.- gdy stałyśmy już na betonowym boisku blondynka podeszła do mnie i wyszeptała mi na ucho.
- Lepiej zajmij się Jamesem bo ci ucieknie...
- bardzo śmieszne.- powiedziałam z ironią w głosie
- dobra, na plotki umówicie się później- podszedł James- dzielimy się!- poinformował resztę.- Ja będę z Katelyn, Bradem i...- udawał, ze dokonuje ciężkiego wyboru.
- weź mnie! weź mnie!- Zaczął podskakiwać w miejscu i machać rękami w powietrzu, na co cała grupa ryknęła śmiechem- dobra Vey, chodź- machnął na niego ręką
- tak!- ucieszył się chłopak.- ale czekaj... gramy trzech na czterech? to nie będzie nie fair?
- damy sobie radę... ja robię za dwóch- poklepał go po plecach w uspokajającym geście i zaczął się śmiać. Byłam ciekawa skąd oni się w ogóle znają... w szkole ich nie widzę, na meczach też nie... koniecznie muszę się go o to zapytać. Muszę przyznać, ze na początku gry nie szło mi najlepiej, ale na pozycji "rzucającego" sprawdzałam się świetnie. Graliśmy dobre, dwie godziny. To był świetny pomysł żeby zadzwonić do Jamesa. Rzadko wychodzę z domu i chyba powinnam to zmienić.
- Świetnie się bawiłam.- przyznałam kierując się z moim towarzyszem do mojej ulubionej budki z lodami i innymi zimnymi pysznościami
- cieszę się- odpowiedział z uśmiechem na twarzy nie odrywając wzroku od kolorowego menu wywieszonego przed nami- co dla pani?
- poproszę sorbet jabłkowy- powiedziałam po chwili zastanowienia
- w takim razie dwa sorbety jabłkowe- podał banknot dziewczynie za ladą. Szybko wykonała nasze zamówienie i za chwilę kierowaliśmy się już deptakiem w stronę mojego domu.- nigdy nie jadłem tak dobrego sorbetu!- wykrzyknął zachwycony James- a to dziwne bo przecież często tu gramy.- wzruszył ramionami i kontynuował swoją przekąskę.
- Skąd znasz chłopaków?
- kiedyś przyszli na boisko i się spotkaliśmy.
- nie są z Ameryki, prawda?
- nie, nie są- roześmiał się- ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić do akcentu.
- mam nadzieję, bo jak na razie brzmią tak trochę śmiesznie.- spojrzałam na Jamesa i równocześnie zaczęliśmy się śmiać. Pogoda była świetna, więc zwlekaliśmy z rozejściem się do domu. Zahaczyliśmy jeszcze o skate park i plażę. Mniej więcej po godzinie stałam już pod moimi drzwiami.- Strasznie chciałam ci podziękować...
- Katelyn, nie masz za co. To ja chciałem ci dziękować za tak świetne popołudnie
- Głównie to chodzi mi o tą sytuację ze szkoły... nie miałam zamiaru tego powiedzieć...
- wybaczam ci. Już tego nie pamiętam- powiedział obejmując mnie. Zacisnęłam zęby i kładąc dłonie między nami udawałam nie wzruszoną jego gestem-przepraszam Kay, jeśli nie chcesz, albo coś to mogę...- zauważył, ze nie czuję się komfortowo.
- jest okej. Naprawdę. To nawet przyjemne.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- do jutra, koszykarko.- zaśmiał się i mnie puścił
- cześć- posłałam mu uśmiech, po czym oddaliłam się. W momencie, w którym pociągnęłam za klamkę, zawróciłam i szybko dogoniłam chłopaka.- James!- krzyknęłam by się zatrzymał na co on szybko mnie posłuchał.
- coś nie tak?- zapytał zdezorientowany
- ja tylko...- zawahałam się, ale stanęłam na palcach pocałowałam go w policzek- dziękuję- powiedziałam z czerwienią na policzkach.
- przyjemność po mojej stronie- James ponownie wziął mnie w objęcia lecz tym razem pozwoliłam mu na swobodny kontakt ze mną, sama oplatając go w talii ramionami. Uścisk nie trwał długo, ale mimo wszystko spełnił swoją rolę. Puściłam chłopaka i bez słowa pobiegłam do domu, po drodze machając do niego na pożegnanie. 


*****************************************
Gdzieś na pewno brakuje kropek, wielkich liter itp. ponieważ chciałam jak najszybciej dodać rozdział, więc nie piszcie mi tego, bo wiem ;) 
Wiem, że mnie zabijecie, ale oceny się same nie poprawią :/ 
Mimo wszystko uważam, ze dzielnie znieśliście te dwa tygodnie i pięć dni!
W wakacje na pewno rozdziały będą pojawiać się wcześniej ;) 

Tak, tak, to na pewno wam się nie spodoba, ale oficjalnie ogłaszam, ze rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie!

Czyli teraz czekamy na 27 czerwca *0* 

Kiedyś powstanie strona "Informowani" ale jak na razie proszę was napiszcie swoje usery z twittera albo numer gg (nawet jeżeli już cię informuję) z moją pamięcią jest coraz gorzej XD 
I proszę was, komentujcie nawet z anonima, to strasznie motywuje <3 
Do następnego rozdziału misie :)