Strony

środa, 17 czerwca 2015

#25

"Trzecie mieszkanie od skrzyżowania w Kolorowych Szeregowcach." Nie mogłem powstrzymać się od ciągłego szeptania pod nosem.
- "Niektórzy pojawiają się znienacka, mącą w naszych sercach, a potem znikają bez pożegnań"- spojrzałem na moją siostrę siedzącą na tylnym siedzeniu, z zapałem czytała na głos. Nie mam pojęcia dlaczego upodobała sobie właśnie tę książkę. Ja nienawidziłem Małego Księcia, ale teraz rozumem, że nigdy nie chciałem jej lubić. Nie rozumiałem dlaczego po prostu nie znajdzie sobie znajomych, albo pobawi się i zapomni o tych wszystkich baobabach; przecież w okół jest tyle innych planet. Chyba dopiero teraz do niej dorosłem.- przegapiłeś
- Co?
- "Trzecie mieszkanie od skrzyżowania w Kolorowych Szeregowcach"
- Cholera.- szybko zjechałem z drogi i stanąłem na pierwszym lepszym miejscu parkingowym.- zaraz wracam, zaczekaj tutaj.
- mhm...- zamknąłem za sobą drzwi i pobiegłem do dobrego mieszkania. Szybko pokonałem cztery schodki i bez zastanowienia zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili ciszy zamki zaczęły się przekręcać i znów mogłem ją zobaczyć, moją Katelyn.
- Co tutaj robisz?- nie spodziewałem się tego, myślałem raczej, że mnie przytuli, pocałuje, ale ona... wcale mnie nie chciała.
- Wróciłem.
- Zdążyłam zauważyć.- nie wiedziałem co powiedzieć, jeszcze nigdy nie była taka opryskliwa w stosunku do mnie.- Czego chcesz do cholery?- dlaczego ona się tak denerwuje?
- Może pojedziemy gdzieś, pogad...- a myślałem, że gorzej być nie może. Obok Mojej Katelyn stał James. I nie zgadniecie, trzymał dziecko.- Chyba przeszkodziłem. Sorry.- odwróciłem się na pięcie i włożyłem ręce w kieszenie. Miałem zacząć schodzić kiedy dziecko zaczęło płakać, odwróciłem się, ale zaraz tego żałowałem. James podał jej malucha i objął dziewczynę.
To ja powinienem być na jego miejscu.

*******

- Kendall, czytasz tę samą stronę drugi raz.
- Jestem zmęczony, już dawno powinnaś spać.
- Nie mogę zasnąć. W Europie jest dopiero południe.
- Nie jesteśmy już w Europie.
- Mimo, że bardzo tego chcesz?
- Nie mądruj się, nic nie wiesz.
- Wiem bardzo dużo. Na przykład, wiem, że Julia przyjedzie do ciebie z Jasonem na weekend.
- Słuchałaś moją pocztę?
- Znaczy się nie twoją tylko Macy miała do mnie zadzwonić i ja chciałam sprawdzić czy... ała, przestań to boli!- nawet nie zdawałem sobie sprawy jak mocno trzymam jej ramię, ale byłem tak wściekły, że nie mogłem puścić.- AŁA!
- Co jest?
- Spadaj Dus.
- Ej- wyprostował moje palce na ramieniu Lilly- przestań.
- Kurwa.- moja siostra przeze mnie płacze, no świetnie. Wyszedłem  z pokoju i walnąłem się na kanapę.
- Co ci odwala? Nigdy taki nie byłeś, stary.
- Sam nie wiem, wkurzyłem się.
- Tyle to widziałem. Przyznaj, to Katelyn.
- Przecież to nie jej wina, że sobie ułożyła życie z idealnym facetem.
- Zawsze może z nim zerwać, może wiesz, chciała się komuś wypłakać i jakoś tak wyszło...
- Tak, a dziecko wyrzuci do oceanu i o nim zapomni.
- Dziecko?
- Pominąłem ten mało znaczący fakt, ale jak już wiesz, ma dziecko.
- Ile ma lat? Widziałeś je?
- Może kilka miesięcy.
- A nie pomyślałeś, że to twoje dziecko? Wiesz, że nie lubię takich ckliwych gadek, ale stary, Katelyn nie jest taka.- poklepał mnie po ramieniu i wrócił do swojego pokoju.

******

Dziś pójdzie mi lepiej, musi. Porozmawiam z nią na spokojnie i wszystko się ułoży. Odetchnąłem i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył James.
- Cześć, mogę?
- Jasne.- był dziwnie miły. Nie próbował mnie zatrzymać. Muszę przyznać, że na początku obawiałem się, że chce mnie napaść, zabić czy coś, ale wydaje mi się, że ten rok zrobił bardzo dużą różnicę. Dorośliśmy.- Tylko nie jesteś dziś jedynym gościem... Może najpierw ją uprzedzę...
- Jak uważasz.- kiedy odszedł zacząłem rozglądać się po mieszkaniu. Było idealne dla młodej pary. Skromne, z dwoma pokojami i kuchnią. Z drzwi przede mną zaczął się rozlegać płacz. Nie chciałem wyjść na kogoś kto grzebie innym po domu bez ich gody, ale, co miałem zrobić? James nie wracał. Delikatnie uchyliłem drzwi i zobaczyłem pokoik z dwoma łóżkami. Jedno małżeńskie, a drugie malutkie, dla niemowlaka. W pokoju nie było zbyt wiele rzeczy dla dzieci. Może ona nie chce tu zostać na zawsze? Może liczy na powrót do domu? Podszedłem do dziecka i wziąłem je na ręce. Nad nim namalowano imię "Ian", uśmiechnąłem się do Iana i zacząłem nieporadnie nim bujać, ale chyba było w miarę dobrze ponieważ przestał płakać. Teraz patrzył na mnie swoimi oczkami. Miały znany mi odcień zieleni.
Taki sam widziałem codziennie w lustrze.
- Co robisz?- Dziecko, pamiętaj, że trzymasz dziecko.
- Ja... nie chciałem, ale on.. płakał, a nikt nie przyszedł, więc...- zabrała mi dziecko i ucałowała, po czym odłożyła do łóżeczka. patrzyła na mnie przez kilka minut, sekund, sam już nie wiem, a potem rzuciła mi się na szyję.
- Tęskniłam.
- Ja też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.

***************

-  Cześć Kendall!
- Do następnego!- machnąłem im na pożegnanie i wyszedłem z salonu, a Katelyn i Ian odprowadzili mnie do drzwi. Było już około 20, niby wcześnie, ale musiałem już wracać do Lilly.
-  Przyjadę po ciebie pojutrze w południe, ok?
- Dobrze.- pocałowała mnie w policzek i pomachała ręką dziecka.
- Pa!- Wsiadłem w auto i odjechałem. Kiedy dotarłem pod dom, stało tam inne auto. No to super

************

Jejku jest rozdział!
Potrzebowałam takiej przerwy
Ale wracam!